Big Daddy Wilson niedawno wydał płytę "Neckbone Stew", a teraz wraz z dwoma muzykami przemierza Europę propagując swoje piosenki, głęboko osadzone w bluesie i gospel. W Białymstoku wcześniej grał na festiwalu Jesień z Bluesem, 22 marca pojawił się w festiwalowej kawiarni Fama.
Nie ma nic lepszego niż koncert w środku tygodnia. Zaczyna się punktualnie i dodaje energii na następne dni pracy. KIedy wokalistą jest Big Daddy Wilson, tej energii, zawartej nie tylko w głosie, może starczyć na znacznie dłużej.
Big Daddy Wilson, choć urodził się w miejscowości Edenton w stanie Północna Karolina, gdzie większość populacji stanowili Afro-Amerykanie, a połowa z nich żyła poniżej granicy ubóstwa, wcale nie myślał o bluesie. Jak większość czarnych Amerykanów, śpiewać zaczął w kościele, za to nie bardzo szło mu w szkole. Jako szesnastolatek Wilson rzucił szkołę, a niedługo potem zaciągnął się do armii. Stacjonował w Niemczech i tam miały miejsce dwa najważniejsze dla jego dorosłego życia wydarzenia: zakochał się w dziewczynie, dla której napisał swoją pierwszą piosenkę i która została jego żoną, a także po raz pierwszy usłyszał bluesa.
W tym momencie okazuje się, że czarnoskórzy Amerykanie zwyczajnie mają bluesa, po prostu pewnego rodzaju muzykalność, we krwi. Big Daddy Wilson został w NIemczech, a karabin zamienił nie tylko na wojskowy werbel, ale całą perkusję. I z tym instrumentem, traktowanym zresztą bardzo oszczędnie, zaczął występować na scenach. Ma na koncie kilkanaście albumów, nagranych w różnych składach i dla różnych wytwórni, ale posiadających jeden wspólny mianownik: głęboki, zapadający w pamięć głos Big Daddy Wilsona.
W 2013 roku jego album „I’m Your Man” został najlepszym bluesowym albumem w Niemczech, zaś w 2014 roku Big Daddy Wilson został ogłoszony najlepszym bluesowym artystą w tym kraju. Przez ostatnie dwadzieścia lat objechał cały świat grając liczne koncerty, pisząc teksty i wydając płyty. Najnowszy krążek nos nazwę "Neckbone Stew".
Tu czytaj recenzję: Big Daddy Wilson - Neckbone Stew
Na koncercie w Białymstoku pojawiły się zapamiętane z poprzedniej wizyty introdukcje, rozbudowane wersje piosenek, czy opowieść o kobiecie, która stałą się kanwą do utworu "Texas Boogie".
Nie zabrakło tytułowej piosenki z albumu "Time", był też nie tylko tytułowy utwór z "Neckbone Stew".
Towarzyszący Big Daddy Wilsonowi muzycy nie są może wirtuozami, ale nie o to w tym koncercie chodziło. Nie ma co ukrywać - w kawiarni Fama liczył się tylko potężny, prawdziwy głos bluesa, nawet jeśli to blues z NIemiec.
Zobacz zdjęcia:
Big Daddy Wilson Trio in Białystok