Wywiad bluesonline.pl Myślę, że przedstawiciele każdej rasy, czy nacji mają ten sam rodzaj frustracji, że ich historia nie została opowiedziana do końca – mówi Anne Harris. Zagrała z zespołem Otisa Taylora podczas Suwałki Blues Festival 2016.
bluesonline.pl: Wybacz bardzo głupie pytanie – kto Ci powiedział, żeby grać na skrzypcach?
Anne Harris: Ależ nie ma głupich pytań! To ja sama sobie powiedziałam, ponieważ zakochałam się w tym instrumencie w wieku 3 lat. Moja mama zabrała mnie na film „Skrzypek na dachu”. Nie pamiętam tego, bo byłam zbyt mała, ale mama opowiadała mi, że od początku do końca siedziałam wpatrzona w ekran i totalnie zafascynowana. Powiedziałam wtedy mamie, że chcę taka być, chcę grać na skrzypcach! Nie przestawałam prosić i kiedy miałam 8 lat mama załatwiła mi nauczyciela muzyki.
Czy nauka gry na skrzypcach nie wydawała Ci się wtedy nudna, w końcu byłaś dzieckiem?
Kiedy uczyłam się muzyki klasycznej, w pewnym momencie wydało mi się, że to trochę zbyt wąski teren dla mnie, zaczęłam słuchać mnóstwa gatunków muzyki. W wieku 18 lat porzuciłam grę na skrzypcach na jakiś czas, właśnie dlatego, że nie byłam do końca usatysfakcjonowana grając jedynie klasykę. Wyprowadziłam się do Chicago i zaczęłam tam grać z zespołem folkowym. Uświadomiłam sobie wtedy, że można przecież łączyć ze sobą wszystkie gatunki muzyczne. Zaczęłam też tańczyć.
Jesteś wręcz wulkanem energii…
O tak! W ten sposób, poprzez sztukę mogę wreszcie wyrazić całą siebie, pokazać to, co kocham.
Opowiedz mi o czymś absolutnie wyjątkowym, czym z pewnością jest gra z Otisem Taylorem…
Otis jest artystą unikalnym, wyjątkowym. Jego brzmienie jest jedyne w swoim rodzaju. To, co kocham w nim najbardziej to też jedna z moich cech, a mianowicie oboje kochamy kreowanie dźwięków poprzez przeróżne kombinacje instrumentów, gatunków muzycznych, czy ludzi. To jest zupełnie inne od tego, z czym przeważnie spotykasz się mając do czynienia z bluesem. Nie znam innego muzyka bluesowego, który używałby takich i tylu instrumentów, co Otis.
Jesteś silną i niezależną kobietą, masz przecież nawet swoją własną wytwórnię płytową…
Tak, nagrywam w swoim własnym domu, mam tam studio. W dzisiejszych czasach nie jest trudno robić i nagrywać swoją muzykę.
No dobrze, a co z drukowaniem, sprzedażą?
To już nie jest łatwe i na pewno nie przynosi wielu zysków. Ale mówiąc szczerze ja jestem najbardziej zainteresowana ekspresją artystyczną, tym, jak wyrazić to, co chcę powiedzieć. I jeżeli mam możliwość wydania swojej płyty to cudownie, nikt mi nie będzie mówił, co mam robić. Nie muszę się martwić, że jestem zależna od jakiejś dużej wytwórni, ja po prostu robię sztukę dla sztuki ! Poszczęściło mi się !
Jesteś nie tylko instrumentalistką, piszesz też teksty. Co chcesz w nich powiedzieć, przekazać?
To zależy od utworu, nie ma jednego przesłania. Utwory powstają na skutek bardzo różnych inspiracji, niektóre są opowieścią, niektóre znowu jakimiś obserwacjami…nie mam jednego przesłania dla swoich słuchaczy.
A co powiesz o obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Stanach Zjednoczonych? O prezydencie, Afroamerykanach, o zabójstwach policjantów?
W Stanach Zjednoczonych to nic nowego i to jest to smutne oblicze naszej rzeczywistości. Myślę, że przedstawiciele każdej rasy, czy nacji mają ten sam rodzaj frustracji, że ich historia nie została opowiedziana do końca.
Czy myślałaś kiedykolwiek o tym, jaka będzie przyszłość Twojej muzyki?
No cóż, mam nadzieję, że przede wszystkim nie zabrakuje mi inspiracji, że będzie mi dane kontynuować to, co robię z tymi ludźmi, z którymi mam zaszczyt grać. To są talenty największego kalibru i to też mnie bardzo inspiruje.
Czy marzysz o koncertach z jakimś konkretnym muzykiem?
Niestety Prince umarł, a on był stanowczo moim the best! Ale kocham też Petera Gabriela, jest świetnym kompozytorem, jest też Paul Simon, Bruce Hornsby… lista jest długa.
Cóż, myślę, że powinienem wysłać wiadomość do Petera Gabriela…
Byłoby wspaniale!!!