Łukasz Wiśniewski, Piotr Grząślewicz i Marcin Hilarowicz, czyli Hard Times zagrali fantastyczny koncert w pubie 6-ścian w Białymstoku. Bo akustyczne brzmienie nigdy się nie zestarzeje, a instrumenty w rękach wirtuozów śpiewają równie dobrze, jak wokalista roku 2017, czyli właśnie Łukasz Wiśniewski.
Hard Times nie od dziś rządzą w akustycznym polskim bluesie. I nie tylko bluesie. Bo przecież Marcin Hilarowicz to świetny gitarzysta w stylu flamenco, w dodatku udanie dopominający się uwagi fenomenalnie grając na cajonie. Muzyk z wielką klasą i takimi umiejętnościami.
Nie inaczej rzecz się ma z Piotrem Grząślewiczem. Niemal od początku Blue Machine to wierny druh Łukasza Wiśniewskiego. Równie dobrze może grać elektryczne funky co akustyczne country. tym drugim gatunkiem idealnie wpisuje się w wielowymiarowe aranżacje, jakie mają utwory autorskie i covery grane przez Hard Times. Nawet, kiedy hard timesowa maszyna na chwilę się zatnie, bez kropli oliwy i tak ruszy z kopyta. Bo liczy się tylko muzykalność.
I wreszcie Łukasz Wiśniewski. Naturalny mistrz ceremonii, kiedy trzeba - krotochwilny i udający bluesmana-pijaczka, ale jak mało kto ważący słowa i zdający sobie sprawę z ich mocy - nawet w błahych zapowiedziach. Bo o tym, że to natchniony harmonijkarz, już chyba wie nie tylko Polska, ale co najmniej Niemcy. Wszak z Harmonijkowym atakiem, czy Kraków Street Bandem pojawiał się na rynku w Eutin na Blues Baltice - zawsze wzbudzając entuzjazm. Ale tym razem entuzjazm jest jeszcze większy, bo wreszcie czytelnicy Twojego bluesa przyznali mu zasłużone miano wokalisty bluesowego roku 2017.
Od dawna pisaliśmy, że tak być powinno. I wreszcie stało się, a lekki i bezpretensjonalny, a zarazem męski głos Wiśniewskiego na każdym koncercie dowodzi, że czasem wyniki ankiet zgodne są z głosami krytyków. A to tylko cieszy.
Tu zobaczysz zdjęcia: