Wywiad bluesonline.pl Dzięki swemu tacie miałem okazję poznać Stevie’go Raya Vaughana – wspominał Kenny Wayne Shepherd podczas Suwałki Blues Festival 2019. - Miałem siedem lat, siedziałem sobie na brzegu sceny i obserwowałem, jak grał.
Swoją przygodę z muzyką zaczynałeś jako bardzo młody chłopak. Co urzekło Cię najbardziej w tej muzyce?
Kenny Wayne Shepherd: Mój ojciec pracował w stacji radiowej, stąd też praktycznie dorastałem otoczony muzyką – wszelkiego rodzaju, był to oczywiście blues, ale też rock, country, gospel, przeróżne rodzaje. Ogólnie zawsze lubiłem muzykę, jednakże tym, co mnie urzekło w bluesie były te niesamowite emocje. Głównym bowiem i najważniejszym warunkiem do tego, aby grać bluesa jest to, że będziesz to robić prosto z serca, szczerze. I kiedy jesteś dzieckiem i być może jeszcze nie do końca jesteś w stanie zrozumieć każde słowo tekstu śpiewanego utworu, jeżeli czujesz, że muzyka jest grana prosto z serca, natychmiast cię to ujmuje i urzeka. Dlatego bardzo pokochałem bluesa. Poza tym bardzo lubię brzmienie gitary, a w bluesie słychać ją praktycznie bez przerwy. To też z pewnością zadecydowało, że akurat blues stał mi się najbliższy.
Muzyka w ogóle jest fajna, bo pozwala ci poczuć wszystko, pokazać wszystkie emocje. Ja w swoich własnych kompozycjach też staram się to pokazać i dlatego jeżeli tylko masz gorszy dzień, posłuchaj Kenny Wayne Shepherda i już będziesz się uśmiechał!
Miałeś jedynie 16 lat, kiedy podpisałeś swój pierwszy kontrakt. Co czułeś, czy bałeś się, czy też czułeś coś w rodzaju władzy?
Byłem bardzo podniecony, na pewno. Ale wiesz, w Stanach, tak, jak zresztą wszędzie – pozycja muzyka, który odniósł sukces daje ci poczucie podobne do wygranej na loterii. Byłem szczęśliwy, niemniej jednak nie za bardzo wiedziałem, co stanie się później. Oczywiście wiedziałem, że kontrakt daje mi mnóstwo możliwości – komponowania, nagrywania, sprzedawania płyt, ale nie wiedziałem jednego – czy ludzie to polubią…Na szczęście tak się stało !
Czy to prawda, że w początkach swojej działalności byłeś zafascynowany Stevie Ray Vaughanem?
Tak. Jak wspominałem, lubiłem słuchać wielu gatunków muzyki. Moim ulubionym zajęciem było odtwarzanie winylowych płyt. Uwielbiałem też słuchać ZZ Top. Moim ulubionym albumem w dzieciństwie był ich krążek „Fandango”. Często udawałem, że gram tak, jak oni. Jednak chyba najbardziej zafascynował mnie w końcu sposób gry Steviego. Dzięki swemu tacie miałem nawet okazję go poznać, kiedy miałem 7 lat. Było super, siedziałem sobie na brzegu sceny i obserwowałem, jak grał. Byłem zaczarowany i muszę powiedzieć, że to właśnie jego styl wywarł największy wpływ na moją muzykę. Moim marzeniem było wtedy nauczyć się tak grać na gitarze, żeby ktoś kiedyś był zaczarowany tak bardzo mną i moją grą, jak ja wtedy grą Steviego.
Co możesz nam powiedzieć o swojej współpracy z Bryanem Lee?
Bryan Lee to był gość, który jako pierwszy zaprosił mnie do wspólnego grania. Miałem wtedy 13 lat. Podczas weekendów wsiadaliśmy z tatą do samochodu i jeździliśmy do Nowego Orleanu, Dallas, Austin, Memphis po to, żeby posłuchać muzyki na żywo. Przyjeżdżaliśmy bardzo często do Nowego Orleanu i tam mój tata pierwszy zobaczył Bryana Lee i zabrał mnie na jego koncert. W końcu on i jego kumple poprosili Bryana, żeby pozwolił mi wejść na scenę. Bryan pozwolił mi. W pierwszej wersji miałem z nim zagrać dwa utwory, a później zejść ze sceny, ale kiedy już zagrałem te dwa utwory okazało się, że Bryan nie chce mnie puścić, po prostu spodobało mu się. Był to pierwszy raz, kiedy dałem taki koncert i miałem nawet owację na stojąco! Zostaliśmy z Bryanem przyjaciółmi i kiedy nagrywałem swój pierwszy album, zaprosiłem go do udziału w nim, grał na gitarze rytmicznej. Zrobiliśmy później film dokumentalny o nim. Bryan bardzo mi pomógł, kiedy byłem młody.
Z B.B. Kingiem nagraliście niesamowitą wersję „TheThrill Is Gone”
Tak, to było w Indianola (Mississippi), tam, gdzie dorastał B.B.King. Nagrywaliśmy to w Klubie Ebony, który był miejscem wielkości mniej więcej tej Sali. To było niesamowite widzieć B.B.Kinga w tak małym miejscu. Okazuje się, że corocznie występował tam za darmo.
Twoja publiczność Cię uwielbia, o czym na pewno przekonasz się podczas dzisiejszego koncertu w Suwałkach. Powiedz, co Ty lubisz w swojej publiczności?
Przede wszystkim to, że jest naprawdę szczerze zafascynowana tą muzyką. Myślę, że kiedy stajesz się fanem muzyka, czy muzyki bluesowej, czy rockowej – zostajesz nim do końca życia. Grając tę muzykę ciągle się rozwijasz i jednocześnie Twoja kariera ciągle trwa… B.B.King nawet w wieku 82 lat ciągle występował na scenie. Trudno sobie wyobrazić gwiazdę muzyki pop na scenie w tym wieku - byłoby to trochę dziwne. No chyba, że jesteś Mickiem Jaggerem, ale on jest rockmanem!
Fani to bardzo ważna część nas, muzyków. Oni nas wspierają, są naszą inspiracją. Grałem w Polsce osiem lat temu i miałem okazję przekonać się, że polska publiczność jest niesamowita! Bardzo chciałem tu wrócić i teraz czekam już niecierpliwie na koncert, żeby przekonać się, czy teraz też będzie tak samo! Jesteście publicznością, którą warto zarejestrować podczas koncertu na DVD.
Czy z perspektywy czasu możesz powiedzieć, że marzenia się spełniają?
Jasne! Pamiętam, że jako dziecko siedziałem w domu, grałem na gitarze i oglądałem muzyczne magazyny pełne zdjęć moich bohaterów. Marzyłem, żeby być taki, jak oni, grać tak, jak oni. Po latach widziałem swoje zdjęcia w tych samych magazynach. Moje marzenia absolutnie się ziściły, chociaż szczerze mówiąc nie miałem wielkich oczekiwań. Chciałem po prostu grać na gitarze i żeby ludzie mnie słuchali. Na szczęście 30 lat później wciąż tak jest…
Powiedz, dlaczego grasz covery – czy chcesz je pokazać w innych wersjach, chcesz w nich coś ulepszyć, czy jest to po prostu hołd dla ich twórców?
W moim przypadku absolutnie jest to hołd twórcom oryginałów. Nigdy nie staram się ulepszać, czy poprawiać oryginalnych utworów, wydaje mi się to po prostu nieodpowiednie i nie fajne. Kiedy szanuję i cenię jakiegoś wykonawcę, lubię dany utwór – staram się zagrać jego dobrą wersję, a tym samym oddać hołd jego twórcy. Oczywiście pewnie to jest jakaś moja wersja, ale zawsze staram się być jak najbliższy oryginałowi.
Co sądzisz o wpływie Jimiego Hendrixa na współczesnych gitarzystów?
No cóż, Jimi Hendrix jest z pewnością ogromną osobowością muzyczną, która nie pozostała bez wpływu i na moją twórczość. Chyba nie było koncertu, odkąd założyłem swój zespół w wieku lat 15, żebyśmy nie zagrali „VooDoo Child” na koniec show! Myślę, że wciąż jest jednym z największych gitarzystów, pomimo nieustającej dyskusji, kto jest lepszy, najlepszy. Myślę, że jego gra, muzyka miały wpływ na każdego bluesowego i rockowego gitarzystę.
Wiem, że kochasz samochody, które z Twoich aut jest najstarsze?
Wielu gitarzystów kocha samochody! Moje najstarsze auto to Dodge 330 z 1964 roku. Lubiłem samochody od dziecka, ale to właśnie muzyka dała mi możliwość realizacji mojej pasji samochodowej. Jest nawet taki dziwny związek między gitarami i samochodami, niektóre typy gitar mają kolory, a nawet motywy samochodowe.
Czy miałeś okazję zwiedzić trochę Polski? Która część podoba Ci się najbardziej?
Aby dostać się tutaj z lotniska, jechaliśmy około czterech godzin. Trochę oglądałem po drodze i powiem Ci, że miałem czasami wrażenie, że podróżujemy przez wschodni Teksas! Budynki oczywiście różnią się, ale ukształtowanie terenu i krajobraz są bardzo podobne. Trochę mnie to zaskoczyło. Nie miałem okazji zobaczyć wiele, ale muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się miasto, gdzie odbywa się Festiwal! Szkoda, że nie będę miał czasu, żeby pobyć tu dłużej, ale zaraz po koncercie jedziemy na lotnisko. Podczas naszych tournée nie mamy zbyt wiele czasu na zwiedzanie, to przeważnie koncerty, wywiady, konferencje prasowe itd.
Zobacz zdjęcia z koncertu: