Nie gram bluesa z lat 50. czy 30. chociaż bardzo go lubię - mówi Greg Zlap. - Gram bluesa takiego, jakim żyję codziennie. Szłapczyński udowodnił to płytą Air i świetnymi koncertami podczas Harmonica Bridge Festival 2011.
Radio bluesonline.pl: Grzegorz Szłapczyński to we Francji...
Greg Zlap: Greg Zlap
A skąd tytuł płyty "Air"?
Bo to płyta oparta na idei oddechu. Powietrze, a oddech, bo oczywiście harmonijka, czyli instrument na któym się gra dzięki oddychaniu. Oddech, bo to pierwsza płyta, na której śpiewam. Oddech, a więc glos. No i oddech, bo oddech się kojarzy z duchem, a duch to jest to co dla mnie definiuje muzyke bluesową. To jest to, co wychodzi z serca, po prostu z duszy. I dlatego ta płyta jest poświęcona bluesowi i temu bluesowemu oddechowi.
Ale ta płyta jest bardzo nowoczesnym podejściem do bluesa. To tak jakby kompozycje inspirowane róznymi odmianami bluesa i zagrane niekoniecznie bluesowo, ale w sposób, który może zostać zaakceptowany szerzej.
Dla mnie to jest właśnie blues. Nie gram bluesa z lat 50. czy 30. chociaż bardzo go lubię. Gram bluesa takiego, jakim żyję codziennie. To jest muzyka, która mnei inspiruje i uważam, że blues jest naprawdę muzyką aktualną i nowoczesną - jesli jest zagrany z zsercem. Dlatego właśnie "Air" - nawet jesli to nie jest tylistycznie taki blues, jaki się grało w latach 30., to jest to zdecydowanie blues.
A może to nie jest blues tylko taki oddech Paryża, oddech Europy?
To możiwe. Uważam, że w bluesie dzieje się wiele rzeczy, szczególnie w Europie. Chociaż kolebką bluesa są Stany Zjednoczono, to uważam że w Europie ten blues jest bardziej nowoczesny i tu właśnie odżywa i żyje.
A skąd pomysł, żeby grać na harmonijce we Francji. Przecież tam chyba bardziej popularny jest akordeon?
Na harmonijce zacząłem grać w Polsce. Przez przypadek, bo dostałem harmonijkę w prezencie i tak jakoś zacząłem dmuchać, a w momencie kiedy usłyszałem pierwszą płytę bluesową zakochałem się w dźwięku harmonijki i od tego czasu wsiąłem w to na całego. A Francja? Akordeon nie jest daleko od harmonijki. Najpierw była harmonijka, a później akordeon - to trzeba wiedzieć. Na płycie "Air" użyliśmy dużo akordeonu, wszystkie części grane przez klawisze zamieniliśmy na akordeon. I to też przecież instrument, któy używa oddechu, żeby wydobyć dźwięki.
Można odnieść wrażenie, że wydawca bardzo wierzył w tę płytę, bo produkcja wygląda bogato, jest mnóstwo instrumentalistów, nawet klarnet basowy. To wszystko zostało przygotowane dla ciebie?
Rzeczywiście, jest dużo muzyków. Johan Dalgaard, który wyprodukował tę płytę właśnie naciskał, żeby każdy utwór miał w sobie jak najwięcej instrumentów dętych albo takich, które porusza powietrze i właściwie wszystko przygotowaliśmy tak, żeby akordeon, digeridoo czy kazoo miały w jakimś utworze swoje miejsce. A muzycy? Ze wszystkimi grałem, to sa przyjaciele, jak ich poprosiłem, to przyszli do studia. To płyta nagrana z przyjaciółmi, a nie casting zorganizowany przez wytwórnię płytową.
A jakie było najniezwyklejsze miejsce, w ktorym zagrałeś - takie spełnienie marzeń?
To było coś o czym nawet nie mogłem marzyć, a co było zupełnie niesłychane. To był koncert prawie dwa lata temu, pod wieżą Eiffla z największą francuską gwiazdą. To Johnny Hallyday. Robiłem solówkę na harmonijce i miałem przed sobą milion ludzi, którzy krzyczeli i skandowali. To było niesamowite wrażenie - grać pod symbolem Paryża i z symbolem rocka francuskiego. Kiedy zszedłem ze sceny to się na mnie rzucił Mickey Rourke, aktor który grał Catchera. Wziął mnie w ramiona i powiedział: Słuchaj, takiej harmonijki to ja jeszcze nigdy nie słyszałem. To był dla mnie niesamowity dzień.
Basia Trzetrzelewska, która zrobiła międzynarodową karierę na każdej anglojęzycznej płycie śpiewa coś po polsku, Ty zrobiłeś tak samo.
Jest piosenka "Niech popłyną łzy". Gram ją od wielu lat, ale nigdy nie nagrałem go w studiu. I to też była okazja, żeby pokazać tę stronę polską.
Żeby na całym świecie wiedzieli, że Greg Zlap jest Polakiem?
Oczywiście. Ja jestem z tego dumny. Poza tym, jak ludzie słyszą, jak gram ten kawałek dla publiczności francuskiej, to ludziom się to po prostu bardzo podoba i mówią, że nie wiedzieli iż bluesa można śpiewać po polsku. No i można i proszę bardzo.