Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Jego muzyka była tak niezwykła i wyjątkowa, że ludzie po prostu nie mogą przejść obok niej obojętnie – mówi Leon Hendrix, młodszy brat Jimi Hendrixa radiu bluesonline.pl

Radio bluesonline.pl: Co czułeś podczas bicia gitarowego rekordu Guinnessa we Wrocławiu, podczas którego gra się właśnie wylansowane przez Hendrixa „Hey Joe"?

 Leon Hendrix: To było wspaniałe! Widzieć tych wszystkich ludzi, grających na gitarach, nawet małe dziewczynki też grały! Pobito tam rekord! Zagrało ponad 7200 osób jednocześnie.

 Jeżeli ktoś chciał mógł to oglądać poprzez internet...Wiem, bo byłem w tym czasie 500 km od Wrocławia i właśnie w internecie mogłem zobaczyć, jak grasz Ty i reszta uczestników.

 Tak, to było wspaniałe. Ale musiałem jeszcze zagrać tej nocy gdzie indziej, bardzo daleko. Jestem w Polsce prawie od miesiąca, zagrałem już 20 koncertów, jeszcze 15 przede mną. Ludzie w Polsce to naprawdę dobra publiczność.

 Od 20 lat mamy w Polsce festiwal bluesowy o nazwie Jimiway Blues Festival.

 Mogę zagrać na nim, jeśli mnie ktoś zaprosi.

Powiedz mi dlaczego zacząłeś grać na gitarze?

Mam rodzinę, dzieci, muszę zarabiać na życie, to jest właśnie mój sposób. Kiedyś rysowałem śrubki w biurze konstrukcyjnym Boeinga w Seattle. Skończyłem 50 lat i myślę, że otrzymałem taką właśnie inspirację od Jimiego. Bo tak właściwie jestem klawiszowcem, ale głupek ze mnie - postanowiłem zacząć grać na gitarze, chyba postradałem rozum! Ale jestem ogarnięty obsesją i nawiedzony przez tę muzykę, dlatego jeżdżę po całym świecie od dwóch lat bez przerwy! Uwielbiam to, otrzymałem błogosławieństwo w wieku 50 lat i cieszę się z tego.

Słyszałem Twoją płytę „Keeper of The Flame”, to jest naprawdę dobry, stary hard rock.

Tak, bo zawsze chciałem grać muzykę nie tylko Jimiego. Wydałem album, wyjdzie także lada dzień książka "The Brother Story" - mego autorstwa – oczywiście o Jimim.

 Powiedz mi, jak się czułeś, jak to było , kiedy byłeś młody i praktycznie żyłeś obok swego brata legendy...

Było fajnie, on się zawsze mną opiekował i był za mnie odpowiedzialny. Mój ojciec zawsze mu powtarzał, że gdziekolwiek będzie szedł, ma zabierać mnie ze sobą i tak robił! Chodziłem z nim na jego koncerty, na próby, a kiedy kładłem się spać, on grał mi „Heartbreak Hotel” i „Love Me Tender” Presleya.

 Tak sobie myślę, że rodzina Hendrixów to taka jakby wytwórnia płyt i pamiątek po Jimim

Nie, nie, to nie tak. Ludzie po prostu ukradli to, co było własnością rodziny Hendrixów, nie mamy z tego żadnych pieniędzy, ale w dalszym ciągu podążamy swoją ścieżką i nie przejmujemy się tym. Moja adoptowana siostra zabrała wszystko, ale co tam... i tak jestem szczęśliwy.

Jak sądzisz, gdzie właściwie najlepiej wykonywane są utwory Twego brata? Grane są wszędzie, ale wydaje mi się, że tutaj w Polsce ta muzyka cieszy się szczególnym uznaniem i szacunkiem.

 Tak, na pewno, słyszałem nawet, że macie tu w Polsce jakiś duży pomnik Jimiego. Jego muzyka była tak niezwykła i wyjątkowa, że ludzie po prostu nie mogą przejść obok niej obojętnie.

I jednocześnie jest ona tak otwarta, że właściwie każdy może ją grać po swojemu.

Tak, on po prostu wynalazł wehikuł nieśmiertelności i w ten sposób sam stał się nieśmiertelny. 

 

Tu zobaczysz galerię zdjęć z koncertu: Leon Hendrix Band w Grajewie