Planet of the Abts, czyli Matt Abts, Jorgen Carlsson i Torbjörn Andersson zagrali powalający koncert w klubie Proxima. Warszawa usłyszała materiał z płyty POA, a na bis „No Quarter” Led Zeppelin.
Torbjörn Andersson – fantastyczny szwedzki gitarzysta, grał niezwykle precyzyjnie i czysto. Właściwie nie epatował zbyt długimi partiami solowymi, stawiając na emocje. Emocje, czyli to co w sobie najlepszego zawiera blues. Bo na koncercie Planet of the Abts oczywiście więcej było rocka. Ale jakiego! Głęboko osadzonego w bluesowej tradycji. Przecież pamiętamy, że i Black Sabbath i Jimi Hendrix w bluesie byli zanurzeni po samą szyję. „Burning of the MIdnight Lamp” Hendriksa? – Proszę bardzo – dla Planet of the Abts to tylko przystanek w trasie ich nieokiełznanej muzycznej podróży.
Ta podróż to między innymi „Dressed Up Looking Fine”, „Anything You Want It To Be” I wspaniały, nawiązujący harmoniami do Pink Floyd “Circus”. Fantastycze partie basu w „Trying to Be Myself” i oczywiście niemal black sabbathowski „Deep Into Self”. A na deser – wiadomo – „No Quarter”.
Planet of the Abts z niewielką pomocą flangerów pokazali, jak kolorową muzykę można tworzyć w triu. Wszyscy trzej panowie słuchają się rewelacyjnie i razem potrafią zarówno rozbijać dźwiękiem ściany jak i ułożyć do snu najbardziej krnąbrne niemowlę. Rewelacyjny występ.
Na koncercie można było kupić płytę: Planet of the Abts
Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu: Planet of the Abts in Warsaw