Romek Puchowski (w środku), Tymon Tymański (z prawej), Dario Alberti (z lewej) i Lucas Tymański dali niezwykły show podczas koncertu Blues Fama. Było też kilka piosenek z płyty „Free”.
Początek koncertu przebiegał według scenariusza promocji płyty. Kilka nowych piosenek, które międzynarodowa ekipa miała raczej wcześniej przećwiczone. "Big Bad Brother", dobrze znana "Jurata", "Johnny" to jazda obowiązkowa.
Tu przeczytasz recenzję płyty: Romek Puchowski - Free
Ale przecież na scenie był Ryszard Tymon Tymański. Muzyk-legenda, artysta uniwersalny, a przy tym niesamowity publicysta, gawędziarz, który z taką samą miłością zaśpiewałby piosenki The Beatles co „Białego misia”.
No i się zaczęło. Psychodeliczno-rockowe piosenki Tymona ożywiły Famę. Ale jakby tego było mało – niestrudzony Puchowski zaproponował set akustyczny solo. Takiego Romka wszyscy fani bluesa dobrze znają i podziwiają. Ale to dopiero był początek setu bliższego happeningowi, niż koncertowi bluesowemu.
Muzycy przenieśli się na ustawione pod sceną krzesełka, Tymon z basu przerzucił się na gitarę akustyczną, jego syn Lucas, nota bene bardzo czujny i cieszący się muzykowaniem perkusista, chwycił tamburyn, no i się zaczęło.
Trudno oceniać w jakim stopniu muzycy mieli przećwiczone te piosenki, ale kiedy Tymon i Lucas śpiewali na głosy refreny, czuć było że są naprawdę niezwykle muzykalni. I taka zabawa trwała niemal tyle samo, co część elektryczna. I chyba podobała się, bo wiele osób po zachęcie ze strony Romka, przysiadło się bliżej muzyków. Prawdziwie kameralny klimat.
Na koniec muzycy wrócili na scenę, a Tymon w swojej kompozycji improwizował solo na przesterowanym basie. Świetny, żywy koncert łączący rocka z bluesem i elementem suspensu.
Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu: Puchowski-Tymański-Alberti-Tymański