Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Layla Zoe po raz pierwszy w Polsce zaśpiewała podczas Suwałki Blues Festival 2013. Kanadyjka przyznała się, że w dzieciństwie dużo słuchała Janis Joplin.

bluesonline.pl: To twoja pierwsza wizyta w Polsce?

Layla Zoe: Kiedyś gościłam już w waszym kraju, ale tylko i wyłącznie w charakterze turystki. Jest to mój pierwszy występ u was.

Opowiedz coś o wrażeniach po koncercie

- Będąc na scenie czułam, że publiczność miała w sobie niesamowite pokłady energii i miłości. To dla mnie bardzo ważne, aby pojawił się ten specyficzny rodzaj więzi ze słuchaczami. Bardzo ciężko jest występować, gdy nie „czuję” ludzi, którzy przyszli na mój koncert.

Często jesteś porównywana do Janis Joplin. Nie masz nic przeciwko temu?

- Zupełnie nie. Będąc dzieckiem słuchałam bardzo dużo nagrań Janis i jej muzyka wywarła na mnie ogromny wpływ. Ludzie faktycznie często porównują mnie do Niej. Mam jednak wrażenie, że nie do końca chodzi o mój głos, a raczej o ekspresję i energię na scenie. Występując, daję z siebie wszystko, śpiewem staram się wyrazić ból i radość, które pojawiają się w moim życiu. Dokładnie to samo robiła Janis Joplin. Słyszeć Jej i swoje nazwisko w jednym zdaniu, to dla mnie wielki komplement.

To jeszcze przez chwilę pozostańmy w kręgu wielkich nazwisk. Wiem, że występowałaś z Jeffem Healeyem. Czy możesz powiedzieć coś więcej o okolicznościach tych koncertów?

- Tuż po przeprowadzce z Kolumbii Brytyjskiej do Toronto miałam okazję poznać Jeffa. Udało mi się wystąpić z nim dwukrotnie i muszę powiedzieć, że obydwa te koncerty były niesamowite. Uważam je za jedne z najważniejszych punktów mojej dotychczasowej kariery. Nie dlatego, że otworzyły mi jakieś drzwi, ale ze względu na fenomenalną energię. Mimo że Jeff był już wtedy poważnie chory, ta siła, którą w sobie miał, była jak prąd – porażająca. Oprócz tego był fantastycznym, bardzo uprzejmym i zabawnym człowiekiem. Jego strata była dla mnie dużym ciosem.

Chciałbym zapytać o innego gitarzystę, który odgrywa znaczącą rolę w twoim życiu. Mówię o Henriku Freischladerze. Czy możesz opowiedzieć nieco więcej o współpracy z nim?

- Poznaliśmy się 2009 roku, w Niemczech, podczas mojego pierwszego festiwalowego występu. Henrik znalazł się w składzie zespołu, który towarzyszył mi na scenie. W trakcie koncertu świetnie się bawiliśmy i bardzo szybko zostaliśmy przyjaciółmi. Pozostawaliśmy w kontakcie i po pewnym czasie zaproponował mi wspólną pracę nad płytą. Jego wkład w powstanie „Sleep Little Girl” jest nieoceniony - Henrik nagrał partie gitar, basu i perkusji. Móc z nim współpracować to wielki zaszczyt i tym bardziej cieszy mnie fakt, że razem pracowaliśmy nad moim nowym albumem „The Lilly”, który ukaże się już w sierpniu.

Czy możesz powiedzieć nieco więcej na temat płyty „The Lilly”?

- Mój poprzedni album był w całości autorski. Na nowym krążku pojawi się kilka niespodzianek, o których na razie nie mogę powiedzieć nic więcej. Tak jak w przypadku nagrania „Sleep Little Girl”, Henrik odpowiedzialny był za muzykę, a ja zajęłam się pisaniem tekstów. Nowa płyta jest dla mnie bardzo ważna, bo pokaże więcej aspektów mojego głosu. Na „The Lilly” udowadniam, że potrafię nie tylko śpiewać mocno, ale też bardzo delikatnie.

Więcej o koncercie Lalyli Zoe podczas Suwałki Blues Festival 2013: Suwałki Blues Festival 2013 zdominował kanadyjski blues (zdjęcia, wideo)

 

Rozmawiał: Paweł Worobiej