Wywiad bluesonline.pl Leo Lyons to basista formacji Ten Years After i Hundred Seventy Split. Podczas Suwałki Blues Festival 2013 wspomnieniami w rozmowie z bluesonline.pl wrócił nawet do legendarnego koncertu w Woodstock.
bluesonline.pl: Wiem, że kilka tygodni miałeś pewien bardzo przykry w skutkach wypadek ( muzyk złamał stopę). Jak się teraz czujesz?
Leo Lyons: Jest nieźle, ale leczenie potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Czeka mnie jeszcze dosyć długa droga do pełnego wyzdrowienia.
Pytam, bo szczerze mówiąc, na scenie nie było po Tobie widać, że coś jest nie tak.
Przez godzinę, czy dwie mogę funkcjonować całkiem sprawnie, ale problemy zaczynają się, gdy muszę przejść jakiś odrobinę większy dystans.
Odejdźmy od kwestii zdrowotnych. Jakie są Twoje wrażenia z pobytu?
LL: Przyjechaliśmy wczoraj w nocy, a jutro rano ruszamy do Hiszpanii. Bardzo mi się tutaj podoba i chciałbym zostać kilka dni dłużej. Wybrać się na jam dzisiejszej nocy. Cztery lata temu, gdy byliśmy tu z Ten Years After pamiętam, że wybrałem się pograć do klubu i przednio się bawiłem.
Jak oceniacie Suwałki Blues Festival pod względem organizacyjnym?
Jest świetnie. Wszyscy są bardzo przyjacielscy i pozytywnie nastawieni. Co roku jest coraz więcej wolontariuszy i festiwal jest naprawdę świetnie przygotowany. Macie też fantastyczną publiczność.
Chciałbym wrócić na moment do przeszłości i porozmawiać o roku 1969 i Woodstocku. Jakie to uczucie mieć półmilionową publiczność?
Zaskoczę Cię. Tak naprawdę nie ma to znaczenia czy masz przed sobą kilka czy kilkaset tysięcy. Jeżeli jest odpowiednia energia jest wspaniale. Tak na dobrą sprawę i tak widzisz przecież tylko kilka pierwszych tysięcy ludzi.
Przełom lat 60. i 70. to był najbardziej kreatywny okres w Twojej karierze?
Mam nadzieję, że najbardziej kreatywny okres czeka mnie jutro albo pojutrze (śmiech). Zawsze staram się robić coś nowego, kreatywnego i szczerze mówiąc gdyby tak nie było, czułbym się źle.
Jakie to uczucie obserwować i grać z tak utalentowanym, młodym gitarzystą jak Joe Gooch?
Czuję, że mam wielkie szczęście mogąc z nim pracować. Tak naprawdę nie zwracamy uwagi na dzielącą nas różnicę wieku. Cały czas ja uczę się od niego, a on ode mnie i świetnie się uzupełniamy. To wspaniałe uczucie.
Twoja ostatnia płyta ukazała się trzy lata temu. Czy nie czas na kolejne wydawnictwo?
Zdecydowanie to jest pora na nową płytę. Materiał jest już nagrany i powinien już być na rynku. Nie gramy jednak w tym roku tyle, ile byśmy chcieli. Poza tym mamy zobowiązania wobec projektu Ten Years After i prawdopodobnie premiera nowego krążka przesunie się na styczeń. W każdym bądź razie - płyta jest już gotowa.
To może prezent pod choinkę?
To całkiem możliwe (uśmiech).
Z Leo Lyonsem rozmawiał Paweł Worobiej