Wywiad bluesonline.pl - Da się z tego wyżyć, tylko trzeba dużo grać – mówi nam Piotr Narojczyk, harmonijkarz w zespole Gerry Jablonski and the Electric Band. Były student polonistyki gra blues rocka w Aberdeen.
bluesonline.pl: Piotr, musisz nam powiedzieć, bo wszyscy wiedzą, a my nie wiemy – jak trafiłeś do Aberdeen, Szkocja, te klimaty?
Piotr Narojczyk: Studiowałem na Uniwersytecie Warszawskim w Polsce…
A co studiowałeś?
Polonistykę.
O kurcze, konkurencja!
Konkurencja? A pan też po polonistyce jest?
Nie, ale pewnie umiesz pisać.
No właśnie średnio, bo jestem już tam 9 lat, mało piszę po polsku i średnio mi to wychodzi, tak szczerze mówiąc. Lepiej teraz piszę po angielsku niż po polsku, ale to z braku ćwiczenia po prostu. Ale wziąłem urlop dziekański, wyjechałem na rok…
Kiedy to było?
W 2005 roku, kombinowałem , że uzbieram sobie jakieś pieniądze na wzmacniacz , ale spodobało mi się , tam zacząłem studia i już skończyłem.
To co skończyłeś?
Bezpieczeństwo pracy i zarządzanie ryzykiem.
A szacujesz to ryzyko, czy tylko i wyłącznie grasz?
W większości gram.
A zainteresowanie harmonijką, czy wzięło się to z Polski, czy ze Szkocji?
Nie, zupełnie z Polski! Tutaj w Białymstoku był Skiba i Kasa Chorych. A u mnie to było głównie ze względu na Dżem i Ryśka Riedla . Byłem zafascynowany zespołem Dżem, zresztą dalej jestem, to jest mój ulubiony zespół. Rysiek Riedel grał na harmonijce i pomyślałem sobie, że będzie dużo taniej, jak kupię harmonijkę, niż gitarę na początek. I tak to się zaczęło, potem zacząłem słuchać polskich wykonawców, Kasy Chorych ze Skibą, dalej Dżemu i przeszedłem do takiego klasycznego, amerykańskiego bluesa, jak James Cotton, Little Walter, wszystkie płyty Muddy`ego Watersa , a taki największy sznyt wywarł na mnie Paul Butterfield.
Czyli generalnie biali wykonawcy, chociaż czarnych też przećwiczyłeś, bo to jest taka szkoła…
Tak, to jest taka szkoła. Wiesz, jak zaczynasz od harmonijki, to ciężko zacząć od białych wykonawców, tylko właśnie od czarnych, no, a później to już co się komu podoba. Mi spodobał się Paul Butterfield. Myślę, że jest bardzo niedoceniany, szczególnie teraz. Słuchałem takich starych płyt ze Skibą, później były takie składanki, gdzie Rysiek Riedel śpiewał, później był zespół Krzak…
Odrobiłeś lekcje perfekcyjnie!
Odrobiłem, słuchałem i Leszka Windera i zespołu Krzak, Tadeusza Nalepy, Śląskiej Grupy Bluesowej – całej polskiej szkoły bluesa. Nawet w dzisiejszych czasach, kiedy bardzo lubię i cenię JJ Band, podoba mi się Kasa Chorych z Cielakiem na harmonijce, podoba mi się Harmonijkowy Atak, bardzo lubię Łukasza Wiśniewskiego, Bartka Łęczyckiego, Tomek Kamiński też świetnie gra. Tomek jest też z Białegostoku!
Przedwczoraj Tomek Kamiński grał koncert z Markiem Tymkoffem z Warszawy, zaczął od „Bluesa bez pieniędzy”, a za tydzień na Jesieni z Bluesem będzie premiera płyty, którą nagrał Tomek Kamiński i Michał Cielak Kielak „Tribute to Skiba” z koncertu z 2 czerwca, tutaj obok, z kina Forum. Także cały czas się mijacie.
Mijamy się, ale spotkamy się w Koninie w piątek na Bluesonaliach, oni będą grali tego samego dnia, co my, także pierwszy raz usłyszę Harmonijkowy Atak na żywo! Graliśmy też razem na Las, Woda, Blues, ale oni grali w piątek, a my w sobotę – ale w sobotę graliśmy gdzie indziej, także wróciliśmy na Las, Woda, Blues, ale było już po ich koncercie.
Jak znam życie, Tomka i Łukasza to pewnie zagracie w pięciu…
Mam nadzieję! Będzie jam session po naszym koncercie, także mam nadzieję, że zagramy w pięciu!
No dobra, pogadaliśmy o Białymstoku, przenosimy się do Aberdeen, ja nawet nie wiem, gdzie to jest, jestem tak leniwy, że nawet Google nie włączam, ale w Aberdeen spotkałeś Gerrego?
Tak, spotkałem Gerrego w Aberdeen. Aberdeen to jest sama północ Szkocji…
To tam tylko owce…
Owce też są, ale głównie następuje tam duże wydobycie ropy naftowej. Jest tam również duża scena muzyczna, tam poznaliśmy się z Gerrym, tak gdzieś około 2007 roku.
Jak to było? Poszedłeś sobie na jam z harmonijką w kieszeni i pomyślałeś sobie: Może się uda wejść na scenę?
W niedzielę odbywał się jam w klubie The Globe i wszyscy mi zawsze mówili, że powinienem zagrać z Gerrym, bo też ma polskie korzenie , ale nigdy nie mogłem go znaleźć, nawet nie wiedziałem, jak wygląda. Pewnego dnia poszedłem na jam, wyszedł taki niewysoki gość na scenę, fajnie wyglądający, stał stojak do nut na scenie, a on udawał, że jest tak dobrym bluesmanem, że gardzi takim stojakiem i udał, że go wyrzuca, ale górna część nie była przymocowana i odleciała. Przeleciała przez całą scenę i rozbiła się na mojej szklance z piwem. Wtedy on przybiegł do mnie, podał mi rękę, przedstawił się i bardzo mnie przepraszał. Tak się właśnie poznaliśmy i razem na tym jamie zagraliśmy, później mieliśmy rok przerwy, bo Gerry grał w Europie z innym zespołem bluesowym i po powrocie założyliśmy swój zespół, z którym jesteśmy razem do tej pory, cztery i pół roku.
I macie już trzy płyty na koncie…
Tak, ostatnia ukazała się 23 września tego roku.
Tu przeczytasz recenzję płyty: Gerry Jablonski and the Electric Band – Twist of Fate
Powiedz, jak się gra w takim międzynarodowym towarzystwie? Podróżujecie, da się z tego wyżyć przede wszystkim?
Da się z tego wyżyć, tylko trzeba dużo grać, wszystkie kapele to wiedzą, na poziomie muzyki bluesowej trzeba dużo grać. Gramy dużo w Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemczech, jedziemy do Norwegii w przyszłym roku. Pewnie znowu wrócimy do Polski, są zaproszenia na festiwale. Wiem, że na jesień przyszłego roku planowana jest kolejna, regularna trasa na Polskę. Jesteśmy teraz w środku trasy polskiej, zostało jeszcze chyba 7, czy 8 koncertów. Dajemy radę.
Kiedy tak słucham utworu „Slave to the rhythm” to tak sobie myślę, że odrobiliście jeszcze jedną lekcję, lekcję pod tytułem Porter Band…
Odrobiliśmy, ale nie wydaje mi się, abyśmy kierowali się tym akurat przy tym utworze. Wiesz, często jest tak – i co jest ciekawe – każdy, który recenzuje płytę znajduje tam inne rzeczy, nad którymi my się nie zastanawialiśmy. Ten utwór powstał w 5 minut.
Bo to taki bazowy rhythm and blues, mogliby go zagrać Stonesi, ale ze względu na harmonię, mi się skojarzył z Porterem…
I bardzo dobrze Ci się skojarzył, ale to prosty utwór, proste granie, jak z serducha.
Którą piosenkę z tej nowej płyty kochasz najbardziej?
Myślę, że „Slave”, ale bardzo też lubię „Twist of Faith”, czyli tytułowy utwór, fajną partię na pianinie zagrał Simon Gall, jazzowy muzyk i to zmieniło zupełnie kształt i wyraz tej kompozycji, jest taki bardziej jazzujący, inaczej zaaranżowany niż mieliśmy w zamyśle, ale tak wyszło w studio, a wiesz, że czasem w studio dzieją się dziwne rzeczy, takie, których nie jesteś w stanie przewidzieć i czasem wychodzi dobrze, czasem źle.
A jak to się zdarza na koncertach?
Na koncertach gramy zupełnie bez pianina, taką surową, okrojoną wersję, którą usłyszysz dzisiaj.
Tu przeczytasz relację z koncertu Gerry Jablonski and the Electric Band