Coco Montoya – Songs From The Road

Coco Montoya to gitarzysta i wokalista dobrze znany również w Polsce. Były partner Johna Mayalla na dwóch płytach zarejestrował swoje ostatnie koncerty.

Efektem są nagrania z The Triple Door w Seattle, w których Montoi towarzyszą Grant Leeper (klawisze / wokal), Nathan Brown (bas) i Rena Bobry (perkusja / wokal). Wielbiciele gitarowego blues rocka nie mogą mieć wątpliwości – taki materiał musi być apoteozą gitarowego grania. I jest.

Zaletą krążków koncertowych są zwykle dłuższe improwizacje. I rzeczywiście – posłuchajmy choćby 15-minutowej wersji „Good Days, Bad Days”. Fantastyczny klimat, delikatne elektryczne piano, muzycy wspierający chórkami Montoyę tworzą tło do eterycznej improwizacji lidera, która z czasem zmieni się w rozdzierający dialog z publicznością.

Oczywiście koncerty, to również nieskrępowany przepływ energii. Podlane funkowym sosem „Don’t Go Makin’ Plans” pokazuje cały zespół nie tylko jako sprawną machinę potrafiącą rozkołysać każdego, ale też samego gitarzystę jako sprawnego wokalistę, który mimo ograniczeń, potrafi dolać oliwy do ognia.

 

W repertuarze tego koncertu znalazł się i utwór Alberta Collinsa”I Got A Mind To Travel” i jego sztandarowy chicagowsko brzmiący „Love Jail”.

 

A więc bez obaw – zawartość bluesa w bluesie zadowoli najwybredniejszych fanów. Jakby tego było mało Montoya zagrał stary hit Smokey Robinsona “The One Who Really Loves You”, który z powodzeniem nadaje się na listy popowych przebojów. Gitarzysta przypomina również najważniejsze własne kompozycje, jak choćby równie hitowy  “I Want It All Back”.

 

Jest też oparty o latynoskie rytmy “Hey Senorita”. Tu okazję do szaleństw ma organista Grant Leeper.

Płytę kończy zdrowy shuffle „My Side of The Fence”. Jazzujący klimat pozostawia w słuchających niedosyt takich zdarzeń w polskich klubach. A przecież mamy kilku zdolnych hammondzistów.

Zwolennicy teorii, że blues to przede wszystkim żywe granie po prostu muszą przynajmniej raz posłuchać „Songs From The Road”. To blues rock na najwyższym poziomie, z mnóstwem odniesień do klasyki i kilkoma niemal popowymi ale nie banalnymi, przebojami.