T. Rogers to sześcioosobowy zespół z Węgier, który działa już 10 lat. Swój styl określają jako „joy-and-blues”, a w nagraniu „Simple Life” wziął udział sam Keb’ Mo’.
Już pierwszy utwór, autorski „Far and Slow” to połączenie shuffle z harmonijką z nowoczesnym soulem i z naprawdę świetną solówką stałego członka zespołu, kanadyjskiego harmonijkarza Stew Haya.
Po elektrycznym i eklektycznym wstępie mamy do czynienia z pulsującym akustycznymi gitarami „Weary Road”. Lekko funkujący rytm i zdecydowanie jaśniejsze, akustyczne brzmienie znów zyskało barw po solówce harmonijkarza, a gitarzysta elektryczny, korzystając z czystej barwy pokazuje, że ma wyobraźnię, potrafi zagrać melodię i wyjść poza banalne schematy bluesowej pentatoniki.
Chicagowski shuffle „Gotta Go” to autorska piosenka gitarzysty i wokalisty Ferci Kovacsa. Chłonąc bluesa znad Dunaju zupełnie zapomina się, że Węgrzy oprócz znakomitego harmonijkarza mają w osobie lidera bardzo sprawnego wokalistę.
W akustycznym standardzie „Angelina” swoją partię w studiu w Nashville dograł sam Keb’ Mo’. Tu słychać nie tylko jego grę slide na gitarze rezofonicznej, ale i zmysłowy, ciemny głos. Może nie jest to najbardziej nośny przebój, ale perfekcyjne wykonanie Węgrów w pełni uzasadnia udział światowej gwiazdy.
Najbardziej radiowo brzmi „Something Human”. Southernowy rytm, wielki luz i w grze i w głosie Kovacsa po prostu sprawiają radość podczas słuchania. Panowie twierdzą, że nagrywali wszystko na setkę w Pannonia Studio, ale aż trudno w to uwierzyć – brzmią genialnie. Gdyby nie notka, chyba nikt by nie uwierzył, że są Węgrami. Świetna, nośna piosenka, którą od razu chce się zaśpiewać w tłumie na jakimś wielkim koncercie, na który w pełni zasługują.
„The Regular’s Blues” jak sama nazwa wskazuje to solidne chicagowskie granie. Stylowe, z czysto tym razem brzmiącą harmonijką i bardzo zmysłowo śpiewającym wokalistą.
Intro zagrane slide na dobro sprawia, że słuchając „Sun on My Back” wręcz ma się wrażenie siedzenia na jakiejś werandzie w Delcie Mississippi, a nie co najwyżej nad płytkim Balatonem. Jest w graniu T. Rogers pazur, idealny timing i radość z muzykowania.
Kolejny akustyczny numer, to rockująca ballada „Mood For The Day”. Jest w niej ten specyficzny sznyt southern rocka i jest poczucie wolności okraszone solówką na gitarze akustycznej.
Drugim coverem, który znalazł się na „Simple Life” jest stary utwór Elmore Jamesa „It Hurts Me Too”. Tu przewrotnie zagrany w mocnej, elektrycznej aranżacji, świetnie pulsujący, z obowiązkowym slide w tle i rytmicznie frazującą harmonijką. Wersja współczesna i bardzo zdyscyplinowana, ale też i niezwykle melodyjna.
Trochę teksaskiego ducha na krążek wnosi „Sunshine Cold”. Ostry funk przeradza się jednak w melodyjny bridge. Słychać, że zespół bez problemu radzi sobie ze skomplikowanymi rytmami, nie zatracając wrażliwości na melodię.
Akustyczna, southernowa ballada „Simple Life” kołysze jak stara pieśń wyśpiewywana późną nocą przy ognisku. Tyle, że jej harmonia jest o wiele bogatsza, zaśpiewana została z czułością i wielką starannością, a poza tym ma ładną melodię. Jest tu miejsce i na melodyjne solo gitary prowadzącej i na niemal jazz rockową wstawkę i na chwilę akustycznego wyciszenia. Bardzo to dojrzała i piękna kompozycja.
Węgry nie leżą aż tak daleko od Polski. Może warto planując festiwale na 2015 rok pomyśleć o T. Rogers. Gwarantujemy, że dadzą sobie radę nawet na największych scenach.