Lucky Peterson to jedna z żyjących legend bluesa. Gitarzysta i organista pod koniec lipca 2014 zagrał koncert na francuskim festiwalu, a gościnnie rock and rolla wyciął z nim Joe Satriani.
Jak przystało na rasowego mistrza ceremonii Peterson każe zaczekać publiczności, rozgrzewa ją solowe przebieranie po strunach, z którego wyłoni się ogniste „Boogie Thang”. Jego zespół szaleje niemal przez 9 minut, by w końcówce tego oszałamiającego przywitania się z publicznością zmienić tempo i skończyć występ niemal jazzującym bluesem. I wywołać na scenę „syna bluesa”.
I oto rozpoczyna się „Funky Broadway”. Jest przepiękna harmonia i energia jakiej nie powstydziłby się James Brown. I niesamowity głos lidera, który gładko przechodzi od najniższych tonów po falset w stylu króla soulu.
Stary przebój Johnny Nasha „I Can See Clearly Now” idealnie wpasowuje się w brzmienie grupy. A w środku niespodzianka, która po prostu rzuca na kolana. Fragment z vocoderem i syntezatorem jakby żywcem zaimportowany z jazzowego koncertu. Pyszne.
Kołyszący i niemal z rockowym beatem „It Ain’t Safe” ma w sobie mnóstwo czarnej duszy za sprawą pełnego prawdy głosu lidera. Zespół wspaniale stosuje dynamikę, by wyeksponować dramaturgię tej wersji. Do tego żywa reakcja publiczności i groove, jaki generują tylko mistrzowie.
Peterson nie boi się sięgnąć po piosenkę Raya LaMontagne „Trouble”. Wykonuje ją w manierze bliskiej sztuce Raya Charlesa, zaś końcówka przypomina najbardziej emocjonalne popisy Joe Cockera. Przepięknie.
A żeby się nie zrobiło ckliwie kompozycja płynnie przechodzi w teksaskie „Lock Out Of Love”, autorski utwór szefa tego zamieszania. Krótko, treściwie, z ogniem.
Nieco wolniej i ciężej brzmi kolejny autorski utwór – „Make My Move On You”. Do tego głos lidera i praca dwóch gitar – ten blues od nowa rodzi się na scenie na oczach widzów. Trudno się dziwić, że płynnie przeradza się w granie nut Stevie Ray Vaughana.
Najprawdziwszy, oparty o mowę gitary slow blues autorstwa Petersona to „Nana Jarnell”. Cudownie zagrany, z delikatnym wsparciem Hammondów i elektrycznego fortepianu. Struny gibsona mienią się niesamowitą paletą barw i gamą cudnych emocji. Tu niepotrzebne są słowa.
Publiczność nie dostaje ani chwili wytchnienia bo spod strun płynie bluesowe boogie „I’m Still Here”. Czy rzeczywiście boogie? To tylko chwilowa rozgrzewka, która błyskawicznie przechodzi w genialny kawałek soulu, gdzie jest mnóstwo miejsca na wyeksponowanie emocji wokalisty, jazzujący fortepian i wspomniany już po wielokroć groove. Mistrzowski. Podobnie jak krótki fragment zaśpiewany tylko z hammondami.
To znów wyciszenie przed pełnym energii funkowym „Jody’s Got Your Girl and Gone”. Wszystko pulsuje w niezwykły sposób, muzyka zdaje się rozsadzać głośniki, kiedy głos Petersona eksploduje.
Ten autorski utwór łączy się z wciągającym w ekstatyczną zabawę „Boogie Woogie Blues Party”.
I największa niespodzianka – znany hit Chucka Berry’ego „Johnny B. Goode” na gitarze wycina sam Joe Satriani.
Po takiej porcji świetnych klimatów wiadome jest jedno. Koncertu Lucky Petersona na Jimiway Blues Festival 2015 przegapić nie można.