KSW 4 Blues to „Kundel” Rafał Chirowski, Krzysztof Wydro, Piotr Kucharz i Tomasz Sroka. Akustyczny kwartet gra korzennego bluesa i śpiewa polskie teksty.
Jest w Polsce kilka formacji, które celowo ograniczają skład. KSW 4 Blues korzystają z brzmienia kontrabasu i cajun, stawiając na głos i gitarę akustyczną wsparty harmonijką. Na potrzeby płyty zaprosili gości, którzy ubarwiają pozornie nieefektowny skład instrumentalny.
Brzmi to wszystko tak spójnie, że dopiero po pewnym czasie zauważa się, że w piosence „Zaszczuty”, która otwiera „Kundla”, perkusją jest tylko wspomniany cajun. Za to slidem wzbogaca barwę, tej lekko psychodelicznej, lekko transowej kompozycji, Marek „Maniol” Manicki. A te pohukiwania wsparte pulsowaniem harmonijki, to jeśli nie Delta, to na pewno czarne jak śląski węgiel brzmienie bluesa z Bytomia.
Folk zmieszany z archaicznym bluesem i wsparty kontrabasową nutą wzbudzaną smyczkiem otwierają piosenkę „Droga”. Poetycki tekst Przemysława Grunwalda w połączeniu z chropawym, nieco nonszalanckim głosem Chirowskiego, robią spore wrażenie. Do tego zupełnie inna barwa harmonijki Wydro i mamy rasowy numer, który może być też polską americaną.
Muzycy inspirując się kultowym „Call me the breeze” nagrali piosenkę „Wicher”. Jak pięknie pulsuje tu kontrabas Piotra Kucharza, któremu dzielnie i dynamicznie sekunduje cajun. Akustyczna gitara i solówki harmonijki dopełniają klasycznej całości. Jest też miejsce na popisy Tomasza Sroki na cajunie.
Country blues o dzielnicy robotniczej, ma w sobie też klasyczne elementy bluesa chicagowskiego, a wszystko z swingującym rytmem i tekstem będącym obrazkiem socjologicznym z lekkim przymrużeniem oka. Stylowe i oryginalne.
Tytułowy „Kundel” zaczyna się, a jakże, od naśladowania psiego wycia. Pomijając nieco infantylny greps, reszta utworu i świetny tekst, każą zapomnieć o produkcyjnej wpadce. Wyraźnie słychać, że Rafał Chirowski oprócz bluesa zna niejedną polską piosenkę z tekstem, a jego liryki tylko przez obraną stylistykę bliższe są bluesom niż opowieściom bardów.
Remigiusz Szuman jest autorem słów JJCale-podobnego bluesa „Synek”. Wspiera też KSW 4 Blues gitarą elektryczną kojarzącą się z Calem, zaś Krzysztof Wydro podkręca puls słyszalną z drugiego planu harmonijką. Szkoda tylko, że wspomnienie pasania świń jest przedstawione jako symbol upadku, bo i skojarzenie archaiczne i niewiele w XXI wieku mające wspólnego z prawdą.
Bo trzeba pamiętać - „Nic na siłę”. Tak przynajmniej twierdzi Rafał Chirowski w kolejnej swingującej piosence. Życiowo-bluesowe słowa wspiera rozkołysany swing oparty na mocnych nutach kontrabasu. Mimo bełkotliwego tekstu, jest w tym utworze spora przestrzeń i szeroki oddech.
Lekko włóczęgowska ballada „Ptaki niebieskie i lilie polne” to jeszcze jedna poetycka piosenka, które kołyszą w stylu wywoływanego już do tablicy JJ Cale, ale też mogłyby powstać w roku 1967, 1977, czy dwie dekady wcześniej. Pysznie odzywa się trąbka Krzysztofa Wanota. Zwykła melodia, ale jak wzbogaca brzmienie płyty.
Rafał Chirowski sprawnie korzysta ze slide we wstępie do piosenki „Samotność włóczęgi o świcie”. Znakomicie frazuje, lekko nosowo wydobywając frazy tej bluesowej opowieści. Głos lidera jest wyjątkowo zresztą spójny z brzmieniem i przekazem całego krążka. Jest wyluzowany, nie sili się na popisy ani wokalne szarże. Wykorzystanie tekstu Edwarda Stachury wskazuje, że podejrzenia dotyczące przeszłości Chirowskiego nie są bezzasadne.
Konwencja „talking bluesa” została wykorzystana przez KSW 4 Blues do stworzenia epickiej opowieści „O włos”. Tu liczy się tylko tekst i gra gitar akustycznych. Trochę szkoda, że harmonijka milczy, ale trzeba się z tym pogodzić.
Niezwykle brzmią słowa piosenki „Dzieci”. „To moje chwilowe ucieczki od śmierci” śpiewa Rafał Chirowski, a ten swingujący, acz molowy, blues z chrześcijańskim przesłaniem robi wrażenie, wzmocnione jeszcze przejmującą grą harmonijki. Świetny numer dla muzykujących ojców i nie tylko dla nich.
Krążek kończy piosenka „Dziękować!”, w której do akustycznego teamu dołącza Darek Koszałka na elektronicznych organach, a w chórkach odzywają się dzieci muzyków.
KSW 4 Blues ma pomysł na siebie, niezłe i oryginalne polskie teksty, niewielki skład, idealny na klubowe koncerty. I ma coś do przekazania słuchaczom, przy akompaniamencie stylowych, kołyszących dźwięków. Dlaczego oprócz piosenek umieścili słowne wstępy, nie jest zrozumiałe i denerwujące. Poza tym – warto.