Raspberry Hills nagrali debiutancki krążek „ It Seems To Be Cheap” w nieznanych okolicznościach. Ich psychodelizujący blues rock już od okładki zabiera w podróż do słonecznej Kalifornii lata miłości.
Kiedy słychać pierwsze takty „You’d Better Stop” mało kto się spodziewa, że ten hard rockowo brzmiący wstęp zamieni się w psychodeliczny, wydobywający się z mgły obrazek, w który nagle uderzy grom hendriksowsko brzmiącej gitary Mateusza Januły- Gniadka. Mimo, być może celowo,archaicznego, pozbawionego kompresji brzmienia, jest w graniu Raspberry Hills i pasja, i energia.
„Hatter” rozpoczyna melodyjna zagrywka gitary, później muzycy funkują, zaś wokalista Karol Ochodek stara się fazować z nonszalancją Hendrixa, ale głos i akcent chyba nie ten. Nie brak za to niespodzianki, w na poły akustycznej środkowej części tej kompozycji. Tu głos białego chłopaka z Polski rodem nie razi, zaś skrzypce rozpoczynają swoją partię jakby cytując „Little Wing”. Zdecydowanie ta część utworu, mimo dyskusyjnego brzmienia nagrania, na koncertach musi robić kolosalne wrażenie.
Nieskomplikowany kompozycyjnie „Mr. Blues” mógłby równie dobrze powstać 40 lat wcześniej. Raspberry Hills udanie wczuwa się w koncepcję lekko niechlujnego, hipisowskiego blues rocka, nie zapominając jednak o aranżacyjnych smaczkach i dając chćby w tle pograć zafascynowanemu Hendrixem gitarzyście.
Lekkim nawiązaniem do brzmienia Fleetwood Mac, tego z Peterem Greenem rzecz jasna, jest „Roadhouse Chillin’”. Dobrze nagrany i wyeksponowany głos, mimo melorecytacji, brzmi bardzo przekonująco. W bliższym kalifornijskiemu rockowi niż bluesowi utworze jest też miejsce na psychodeliczne solo momentami odwołujące się do gitary Robbie Kriegera z The Doors. Jest też miejsce na dialog dwóch gitar i granie unisono. Słychać, że nad aranżacją tego utworu muzycy sporo pracowali.
„Layin’ On The Road” to trzyminutowe boogie, wokalnie kojarzące się z JJ Calem, ale też obdarzone niemal punkową rebeliancką energią. Mimo klasycznej formuły, wyróżnia się swoim silnym, pozytywnym i momentami zaskakującym, brzmieniem.
Wydaje się, że w piosence „Desert Blues”, ewidentnie psychodelizującej, cokolwiek to dziś znaczy, Karol Ochodek bardzo dobrze czuje się wokalnie. I gdyby pozostawał na grancy melorecytacji, wszystko brzmiałoby znacznie bardziej naturalniej, prawdziwiej. Uznanie należy się też Patrykowi Gajdzie – za puls i dobrze pojętą wstrzemięźliwość.
Napisany przez Jimi Hendrixa „Hear Mr Train A Comin’” brzmi poprawnie, jest w nim też sporo z Raspberry Hills. Gór ta interpretacja nie przenosi, ale wstydu nie przynosi.
Bliższy bluesowi jest utwór „Tappin’ The Bound”. To głos został po części nagrany z lekkim przesterem, co idealnie wpasowuje się w brzmienie grupy i jej vintage’owy charakter. Także rozbudowany fragment instrumentalny,z psychodelicznie brzmiącą gitarą klimatem przypomina poszukiwania amerykańskich hipisów sprzed pół wieku.
Krążek kończy akustycznie brzmiąca piosenka tytułowa „It Seems To Be Cheap”. Tak pewnie śpiewali młodzi Amerykanie na plażach Kalifornii albo podczas antywojennych protestów typu sit-in. Odrobina harmonijki ożywia tę najlepiej chyba nagraną kompozycję.
Nie bardzo wiadomo, czy „It Seems To Be Cheap” Raspberry Hills traktować jako oficjane demo, czy jako debiutancki krążek. Wydaje się, że muzycy i znają, i mają szacunek dla tradycji amerykańskiej psychodelii końca lat 60. Na pewno warto ich posłuchać na żywo, zaskoczenie na plus jest wielce prawdopodobne.