Mark Olbrich Blues Eternity & Toruń Friends - Toruń Rocks The Blues (HRPP Live Session)

Mark Bestia Olbrich znów postanowił nagrać płytę w Polsce. Tym razem w Hard Rock Pub Pamela brytyjscy muzycy spotkali się z polskimi, by zarejestrować krążek pod tytułem: Mark Olbrich Blues Eternity & Toruń Friends  "Toruń Rocks The Blues (HRPP Live Session)".

Płytę zaczyna dość spokojna wersja „Wish You Would” Billy Boy Arnolda. Mamy tu podstawowy skład Mark Olbrich Blues Eternity, czyli oprócz Bestii na basie, na gitarze gra Eddie Angel, harmonijką czaruje Laurie Garman, który świetnie wprowadza publiczność w trans wraz z bębniącym tu niejako gościnnie Grzegorzem Miniczem. Zagrywki Garmana z miejsca chwytają za serce, zwłaszcza kiedy nagle objawia się z klawiszami Igor Nowicki, dodając im należnej siły. Co ciekawe, Eddie Angel, nie gra klasycznych bluesowych „cegiełek” w solówce, tylko poddając się transowi rusza w stronę rozkołysanych fal bluesowej psychodelii, interpretacją wokalną w pewien sposób przypominając frazowanie Jima Morrisona.

Rozswingowany „Everyday I Have the Blues” to okazja do wygrania się dla Przemka Łososia. Ciemny, mocny, lekko schrypnięty głos kontrastuje z nieco jaśniejszą barwą jego harmonijki. Cały zespół wyraźnie nabiera wigoru, a wykorzystujący fortepianowe brzmienia Igor Nowicki w drugim planie błyszczy w akompaniamencie, by w solówce przerzucić się na elektroniczne organy i naprawdę zaszaleć. Wydaje się tylko, że przygotowując aranżację, muzycy zapomnieli o lepszym wyeksponowaniu perkusisty.

I oto zespół Bestii serwuje publiczności HRRP standard B.B. Kinga „Rock Me Baby”. Słychać, że Przemek Łosoś przemyślał interpretację wokalną, starając się nadać jej osobisty charakter. Tu jednak pierwsze skrzypce gra znów niezwykle pomysłowy i oryginalny Edddie Angel. Igor Nowicki i wspomniany Przemek Łosoś także mają swoje miejsce na zagranie wprost z duszy bluesowych nut.

Do „Hoochie Coochie Man” Willie Dixona Mark Bestia Olbrich zaprosił Jimmy Thomasa. To rzecz jasna genialny wybór, fantastycznego wokalisty. Z harmonijką powraca na scenę Laurie Garman, a publiczność coraz żywiej reaguje na każdy riff gitary. Co ciekawe – znów możliwość oszołomienia publiczności swoimi umiejętnościami połączonymi z wyobraźnią dostał Igor Nowicki, który na organach wciela się niemal w rolę takiego faceta o czarodziejskich możliwościach. Punktem kulminacyjnym utworu jest bez wątpienia dialog i współbrzmienie harmonijki z gitarą.

W „The Sky Is Crying” Elmore Jamesa pierwsze skrzypce, te sześciostrunowe, będą należały do Eddiego Angela. Ale zanim zabrzmi solo gitary, mnóstwo serca w każdy ton harmonijki wkłada Laurie Garman. Publiczność instynktownie cichnie wsłuchując się w każdy dźwięk płynący ze sceny. I po solówce Angela dostanie creme de la creme właśnie od Garmana.

Ten sam skład rusza w swingującą podróż z standardem Alberta Kinga „(Why Are You) Mean To Me”. Rozpędzony Laurie Garman gra jak natchniony, tym razem bez lęku zahaczając o najwyższe dźwięki swojego Mississippi saxophone. W połowie utworu jego harmonijka po prostu zaczyna sama opowiadać historie zagadując wręcz słuchaczy. W tle Igor Nowicki tradycyjnie wrzuca całe frazy świetnego piana, zaś nad utrzymaniem bandu w ryzach czuwa z basem dłoniach Mark Bestia Olbrich.

Genialny „Walking By Myself” Jimmy Rogersa na scenie Hard Rock Pub Pamela śpiewa Asia Czajkowska-Zoń. Jej interpretacja jest nieco stonowana, jakby wokalistka początkowo bardziej obserwowała reakcje sali, niż z miejsca chciała wziąć ją szturmem. W rozpoznaniu bojem pomaga jej szalejący na elektrycznym pianie Igor Nowicki. Dopiero po solówce Angela w interpretacji wokalnej pojawia się więcej ognia, co publiczność skwapliwie nagradza oklaskami.

Bliższy rock and rollowi „The Shape I Was In” to typowy koncertowy wypełniacz, który ma za zadanie utrzymać gorącą atmosferę i rozgrzać do czerwoności rozochoconą publiczność. I tak właśnie się dzieje. Długie dźwięki harmonijki przygotowują słuchaczy na niemal rockowe solo gitary. Ale po chwilowej burzy przychodzi uspokojenie i wraca nastrój godny klubów z lat 50. , nie XXI-wiecznego Torunia. A jednak!

Żartobliwie zapowiedziana „Caldonia” jako jam session to niemal pojedynek dwóch harmonijkarzy – Laurie Garmana i Przemka Łososia. Jakby tego było mało, na hammondach prawdziwym ogniem bucha Igor Nowicki. Oczywiście ten pozornie oklepany standard nie może się obyć bez intrygującej solówki Eddie Angela. Właściwie takie jam session oprócz radości dla słuchaczy może być znakomita lekcją bluesowej wrażliwości i wyobraźni dla wszystkich muzyków słuchających tego krążka, szczególnie początkujących.

Mimo kilkudziesięciu „festiwali” bluesowych właściwie oprócz Suwałki Blues Festival niewielu organizatorów ma serce, by utrwalać efekty swoich starań organizacyjnych i rzecz jasna samej muzyki. Hard Rock Pub Pamela to chlubny wyjątek nie tylko w skali Polski. Wydaje się, że „Toruń Rocks The Blues (HRPP Live Session)” zwiastuje początek ciekawej kolekcji.