Zespół Gęsia Skórka Blues Band istnieje od 2014 roku, ale dopiero u schyłku 2022 roku zdecydował się wydać pierwszy studyjny album. „Blues i ballada” to w istocie zbiór świetnych piosenek, dalekich od klasycznego bluesa, a tym bardziej ballady. Za to pełnych rytmu i życia.
Gęsia Skórka Blues Band to tak naprawdę autorski zespół Marka Gąsiorowskiego. To on jest liderem, kompozytorem, organizatorem prób, szefem muzyków. I to on ułożył „Słodkie opętanie” otwierające krążek. I jako słowo się napisało – to rasowy, pulsujący funkiem rhythm and blues. Z pazurem i z rewelacyjnym saksofonem tenorowym Heorhija Sarokina. Wiadomo, że w tym gatunku trudno wymyślić proch, ale za to można wymyślić riff, bridge, zadbać o brzmienie. I właśnie te wszystkie elementy łączy w sobie owo „Opętanie”. Plus solo na tenorze! Klasa. A w grze gitary mamy porcję nieoczywistego bluesa, bez epatowania ekwilibrystyką.
Jedną z najczęściej wykonywanych na koncertach piosenek jest „Moje życie, moja sprawa”. I znów początek to mocny, oryginalny riff. A tekst? Idealnie trafiający w gusta klubowych bywalców. Przy tym tło robią organy Roberta Hajdukiewicza, zaś całość idealnie pulsuje w rytm bębnów Mirosława Kozła i basu Zbigniewa Richtera. A przy tym słychać tu niemal hard rockowy pazur zespołu, oczywiście do momentu, kiedy odezwie się saksofon. Wtedy robi się jakby szlachetniej? Finałowe takty to już ekstraklasa.
Nietypowym metrum i rewelacyjnym brzmieniem od pierwszych nut chwyta za serce „Modlitwa jesienna”. To utwór ułożony przez Dariusza Chocieja, gitarzystę zespołu z wielkim doświadczeniem i olbrzymią kulturą muzyczną. Wokalista Michał Kapelko momentami wchodzi w manierę Krzysztofa Cugowskiego, co jednych może bawić, innym okaże się zaletą. Wszak to unikalny wokalista w naszym kraju w ciągu ostatnich sześciu dekad. I znów współbrzmienie klawiszy i saksofonu wręcz porywa.
Zupełnie inaczej zrealizowany jest utwór „Nocne nudy”. Marek Gąsiorowski znakomicie czuje się w rhythm and bluesowych klimatach, a i pamięta o unikalnych bridge’ach. I znów oddaje pole do popisu saksofoniście – wszak gatunek, jaki mimo chodem uprawiają zobowiązuje. Co ciekawe, tekst napisała Miłka Malzahn, a tyczy się nocnego życia męskiej części populacji. Taka sztuka rasowej autorki.
I znów mocnym akcentem zaczyna się „Voo Doo” – z wyraźnie wyeksponowanym brzmieniem gitary akustycznej, z intrygującymi riffami saksofonu. To kolejny utwór Dariusza Chocieja, bliski balladzie. Ale nie tej – ogniskowej, tylko napisanej w sposób przemyślany, kilkuczęściowej, z ciekawym tekstem Miłki Malzahn. I kto wie, czy jak do tej pory – nie z najlepszymi partiami tenoru?
Ileż energii przekazuje nam Gęsia Skórka Blues Band wraz z pierwszymi taktami „I’m sorry madame”. Tu to dopiero Zbigniew Richter może sobie pobasować, zaś Kozioł ogarnąć to wszystko bębnami. I znów – pierwsze skrzypce gra saksofon, podczas kiedy solo gitary koncentruje się przede wszystkim na budowaniu napięcia i podkreśleniu radosnego nastroju całości.
Marek Gąsiorowski podpisał się całym sobą pod balladą „Obrazki z miasta cieni”. Co ciekawe – bliższy jest formule rock bluesa, niż klasycznym bluesom. I ten słowa – „może ktoś to miasto zmieni”… Trochę przypominają się tu złote lata polskiego rocka, czyli lata 80. XX wieku, ale to w końcu czas, kiedy lider startował i wtedy mógł tylko o podobnym brzmieniu pomarzyć, dziś taką piosenkę nagrywa bez problemu, w dodatku pisząc świetne riffy wspólnie z saksofonistą. Zaśpiewanym falsetem finał znów kojarzy się z rockową klasyką.
Świetnie wypadł w studiu „Dyplomowany leń”. To jeden z ulubionych koncertowych utworów Gęsiej Skórki, i co ciekawe, w studiu wypada równie porywająco i, przede wszystkim, klarowniej niż często w zbyt małych przestrzeniach akustycznych. Shakin’ Dudi moją na tej płycie godnych rywali.
I kolejny bluesowy hit – „Piątek”. Niby lekko ociężały bluesior, a jest w nim wielka moc i te świetne rhythm and bluesowe zaangażowanie saksofonu i organów. Aranżacyjnie to gatunkowy majstersztyk z tekstem, jaki każdy bywalec pubów doskonale przyswoi.
Jako bonusowy utwór Marek Gąsiorowski postanowił umieścić tytułową „Balladę” – wiersz nieżyjącego już podlaskiego poety Jana Leończuka. Klasyczna rockowa kompozycja wzmocniona saksofonem, świetnymi partiami fortepianu – po prostu znakomicie zaaranżowana klasyka. Z oddechem, rytmicznymi niespodziankami i tekstem, który chwyta za serce. W klasycznych stacjach rockowych to mógłby być stały numer na playliście. A i solo gitarowe – jest przemyślane i przyjazne uchu radiosłuchacza. A kiedy zaczynają grać dwie gitary unisono – robi się jeszcze piękniej. Szkoda, że autor słów nie może tego usłyszeć.
Gęsia Skórka Blues Band na polskiej scenie to zdecydowanie osobna jakość. Grupa nie zamyka się w bluesie, dzięki czemu płyty słucha się na jednym oddechu. Podobnie jak koncerty – są pełne energii, niespodzianek, z bluesowymi standardami, ale też ukłonami w stronę funku i hard rocka. Też macie gęsią skórkę?