Jan Gałach, Karolina Cygonek i Joanna Kaniewska wraz z grupą przyjaciół w brytyjskim studiu nagrali album Jan Gałach & Friends – „Dreamer”.
Jan Gałach postanowi ztakować rock and rollowo i rhythm & bluesowo. Otwierający płytę „Wanderer” zaśpiewany przez Karolinę Cygonek mija błyskawicznie jak blues rockowe „Highway Star”. Czy o to chodzi?
Bardziej liryczny „Last Dance” z wokalem Joanny Kaniewskiej brzmi jakby powstał w końcówce lat 60. XX wieku, gdzieś w Kalifornii. Świetnie nagrane i zaaranżowane chórki, bas Piotra Wojtanowskiego i żywa sekcja dęta czynią z piosenki naturalny singiel. I jeszcze solowa gitara Jacka Jagusia. Jest dynamika, budowanie napięcia. Tak trzymać.
Tytułowy „Dreamer”, a jakże, odwołuje się do podróży do San Francisco z kwiatami we włosach. Jan Gałach pisze nuty, jakby urodził się w Ameryce i dodaje country’owej pikanterii własnej piosence. Dęciaki delikatnie punktują prościutką piosenkę i znów chórki pań wspomagających Martę Fedyniszyn tworzą fantastyczne współbrzmienie i kanwę do ekspozycji skrzypcowego sola.
Funkująco rhythm & bluesowe „City of Lights” śpiewa Joanna Kaniewska, ale cóż tu się dzieje w warstwie muzycznej. Wreszcie mają co robić dwaj perkusiści, funkuje sekcja, a i basista nie zasypia gruszek w popiele. Wydaje się też, że skrzydeł z taką sekcją dostaje i Jacek Jaguś.
Marta Fedyniszyn śpiewa równie funkujące „Emptiness or Wholeness”. Utwór to bardziej przeznaczony do podziwiania punktualności muzyków i sprawności realizatora niż piosenka, którą da się zaśpiewać na koncercie. Za to solo skrzypiec dostało ciekawe, mocno syntetyczne brzmienie.
Jest i niespodzianka – duet Kroliny Cygonek z Fedyniszyn w swingującej piosence „Naggin Bitch”. Borys Sawaszkiewicz może powygłupiać się na pianinie, a Jan Gałach zagrać w stylu country. Do tego sekcja dęta i nogi same rwą się do tańca.
Gdyby ktoś się uparł mógłby potraktować „Vicious Circle” jak szlachetne disco z lat 70. XX wieku. Tu wszystko pulsuje, aż chce się tańczyć, za to solo skrzypiec i barwy syntezatora nasuwają także skojarzenia z modnym wówczas jazz rockiem. Tak czy inaczej – studio robi robot
Jakże zwodniczy tytuł ma utwór „Gospel”. Tu jeż jest prawdziwe blues rockowo jazzowe szaleństwo i wreszcie można się nasłuchać innych perkusistów. To Krzysztof Kot i Michał Bocek, bo Gałach konsekwentnie nagrywa na dwie perkusje.
W „Whipping Post” Allmanów grją z kolei Maksymilian Ziobro i Jakub Jantos, a śpiewa Karolina Cygonek. I to będzie epicka opowieść według southernowego wzorca metra.
Instrumentalna ballada-kołysanka „For Sophie” to w pełni autorskie dziełko samego Gałacha, który zagrał tu również na gitarze. I tylko trochę żal, że takich utworów nie ma na tej płycie więcej.
Jan Gałach & Friends to zapis wysiłku 20 muzyków, który gra i brzmi tak, jak grać i brzmieć powinien. Czy jakiś utwór zainteresuje stacje radiowe? Fani, aspirujący gitarzyści i sentymentalni southernowcy pewnie postawią na „Whipping Post”, choć to „Last Dance” ma płytową pole position. Czas pokaże.