Harpmageddon, czyli Piotr Szencel, Przemek Kubera, Jacek Karpowicz i Tomasz Kiersnowski postanowili wspólnie przypomnieć o scenie harmonijkowej w Polsce.
I to właśnie Piotr Szencel odpowiada za wszystkie bluesowe nuty, jakie wspólnie z harmonijkarzami zagrali gitarzyści Piotr Bienkiewicz i Marcin Szulkowski, pianista Michał Cholewiński, Kamil Maliszewski, kontrabasista Jerzy Szyja, perkusista Max Ziobro i saksofonista Adam Bisaga, czyli spora ekipa znana z zespołu Jerry’s Fingers.
Pierwszą pełnoprawną piosenką jest na tym przemyślnie ułożonym krążku ”Luckiest Man”. West coast blues, niestety po angielsku, ale za to z harmonijką Przemka Kubery. W ucho wpada nawiązująca do stylistyki sprzed dobrych siedmiu dekad produkcja Przemysława Ślużynskiego.
W prościutkim jumpowym „Pretty Mama” pierwszy riff wrzuca na saksofonie Adam Bisaga. Genialne brzmienie uzupełnia stylowa harmonijka pochodzącego z Białegostoku Jacka Karpowicza. Tym razem na gitarze gra i śpiewa Piotr Szencel, a i sekcja rytmiczna Szyja/Ziobro bawi się przednio. Tego nie powinno się słuchać na siedząco.
Znakomicie brzmi instrumentalny „Whiskey on the Rocks”. Wiodący temat może się kojarzyć z wcześniejszymi nagraniami Kasy Chorych ze Skibą, tyle, że tu mamy west coastowy klimat z stylową gitarą Piotra Bienkiewicza. O dziwo – wydaje się, że sama harmonijka jako instrument wiodący uczyniłaby ten utwór bardziej wyrazistym i łatwiejszym do zagwizdania.
Tomasz Kiersnowski z Kłusem z Bluesem rozpoczyna swój popis w przewrotnym utworze „Blues Is Dying”. Tu usłyszymy i głos kompozytora i Kamila Maliszewskiego. I znów Szencel wraz ze Ślużyńskim zaskakują realizacją nagrania i odzywającymi się jakby z zaświatów chórkami. Co za efekt. A Marcin Szulkowski przypomina, że jest wyśmienitym gitarowym Szulerem. Tu wszystko do siebie pasuje.
Kiersnowski postanowił również zmierzyć się z utworem Jamesa Cottona „Love Me Or Leave Me”. Paradoksalnie tu świetnie wypada interpretacja wokalna Maliszewskiego współbrzmiąca z głębokimi responsami harmonijkarza. Szencel tym razem gra na gitarze i wydaje się, że z Kiersnowskim rozumieli się w studiu idealnie.
Jak wiemy harmonijki dzielą się na diatoniczne i chromatyczne. Tomasz Kiersnowski gra solo w instrumentalnym utworze „Chromatic Stomp”. I znów trzeba przyznać, że całość jest niezwykle stylowo zaaranżowana i nagrana. Kontrabasowy walking trzyma puls, a harmonijkarz może budować napięcie. Kiedy nadchodzi kulminacja, dodatkowo akcentuje ją Max Ziobro.
Kolejny cover to „Honey Bee” The Domestic Bumblebees – bluesmanów ze Szwecji. Jak słychać west coastowy klimat równie dobrze dziś można uzyskać w Skandynawii co i w Bieszczadach. Na gitarze gra i śpiewa Piotr Szencel.
Tenże muzyk postanowił również zaśpiewać piosenkę „She Set Me Up”. Akompaniują Szuler - Marcin Szulkowski i Boogie Boy - Michał Cholewiński, zaś riffy na saksofonie gra Adam Bisaga. I wreszcie pojawia się w całej krasie mocarna harmonijka Jacka Karpowicza. W tej solówce rzeczywiście potrafi opowiedzieć historię, szkoda, że tak krótko. To kolejny materiał na singiel.
Podobnie jak instrumentalny „Back Porch Blues”. Czy to za sprawą pierwszej miłości do bluesa na żywo, czyli grania Kasy Chorych, ale zdecydowanie instrumentalne utwory to taki Harpmageddon, jaki najbardziej porywa. Tu solo na harmonijce gra Szencel.
Przemek Kubera zajął się harmonijką w piosence „Hands Off”, ale paradoksalnie to Kamil Maliszewski góruje mocą swojego głosu nad utworem. Prościutka aranżacja z klaskaniem usuwa partię harmonijki na drugi plan.
Jacek Karpowicz grą w wysokich rejestrach rozpoczyna „Scarry Shuffle” tworząc niezły kontrast z głębokim głosem Maliszewskiego. Z kolei w zwrotkach wtóruje niskimi stroikami, by wreszcie wybić się na samodzielność. Klasycznie skonstruowany stylowy blues może być ozdobą każdego koncertu, a harmonijkarz używa całej palety tonów swoich instrumentów. Utwór wart zaprogramowania.
Krążek zamyka optymistycznie brzmiący west coastowy „Midnight Ride”. Aż człowiek się rozgląda, gdzie jest John Clifton, a tu grają Piotr Szencel i Marcin Slkowski. Świetne, pełne dobrej energii zakończenie płyty.
Dawno nie było w Polsce tak przemyślanej produkcji studyjnej i takiej koncepcji płyty. Aż nadszedł „Harpmageddon”.