Tad Robinson dorastał w Nowym Jorku słuchając czarnej muzyki z wytwórni Motown i Stax. Nauczył się grać na harmonijce i wchłonął tradycję gospel, soul, blues, folk i rock. W 2010 roku ukazał się krążek Back In Style.
„Rained All Night” otwierająca album definiuje z miejsca zawartość krążka. To prawdziwy blue-eyed soul, bardzo bogato i stylowo zaaranżowany. W końcu w tle grają sławni Memphis Horns, a nad wszystkim dominuje delikatny, acz pełen pasji głos lidera. Fantastyczne otwarcie.
„Full Attention Blues” to z kolei najbardziej bluesowa kompozycja na płycie. Rozpoczyna się poprawną partią harmonijki Robinsona. Ale nie o harmonijkę tu chodzi, tylko o niezwykłą pasję, jaką kryje w sobie wokalista. Muzyka pulsuje, Horns dogrywają swoje a elektronowe organy dodatkowo wypełniają tło. Solo w tej piosence na gitarze gra Herold Flood – jeden z trzech gitarzystów zatrudnionych do nagrania albumu.
„You Name It, I’ve Had It” to już kompozycja wylansowana przez Willie Walkera w 1968 roku. Zaśpiewana i zagrana z prawdziwą perfekcją i zarejestrowana jakby nagle znów był koniec lat 60. XX wieku. Tu już Robinson nie oszczędza gardła, a żeński chórek dodaje uroku coverowi.
„On And On” to miłosna pieśń fantastycznie zaśpiewana i skomponowana przez Robinsona. Memphis Horns od czasu do czasu grają świetny i inteligentny riff, a gitara dodaje kilku stylowych blue notes. Wszystko buja w stylu chyba najbardziej zbliżonym do Marvina Gaye i jemu podobnym wielkim świata soulu.
„I’m In Good” rozpoczyna riff oparty na brzmieniu barytonowego saksofonu. A Robinson snuje swoją podszytą gorącymi emocjami opowieść. Zmiany rytmu i zatrzymania tylko dodają oddechu utworowi i wzmacniają jego ekspresję. Piosenkę kończy bardzo tu stylowa harmonijka lidera.
„Just Out Of My Reach” to już prawdziwa pościelówa, jak się niegdyś mawiało. Prześliczne hammondy płyną z głośników, wspomagane przez słodkie tony elektrycznego piana. Jakże mocno i perfekcyjnie na ich tle brzmi głos Robinsona. Jest prawdziwym mężczyzną, świadomym gatunku w jakim przyszło mu nagrywać. A niemal wyszeptane męskie chórki w tle dodają kompozycji niebywałej zmysłowości. I chociaż to cover piosenki, którą wydał Sam Dees w 1973 roku, to zarazem najlepsze wykonanie na całej płycie. Perfekcyjne.
„Sudany Morning Woman” doskonale wpisuje się w atmosferę krążka. Znów wszystko rozpoczyna riff Hornów, a potem mamy i piano wurlitzera i hammondy, a wszystko po to, by Robinson mógł udowodnić, ze dysponuje potężną skalą głosu i umie komponować dokładnie takie piosenki, jakie są przynależne białej odmianie amerykańskiego soulu z domieszką bluesa.
„Half Smile” to kompozycja, której pulsujący bas przypomina świetne nagrania murzyńskich artystów z pierwszej połowy lat 70. XX wieku. Może nawet czasem zahacza o stylistykę grupy War? Tak czy inaczej, to stosunkowo mroczny utwór, pełen ukrytych pulsacji i niespodzianek sonicznych.
„Turn To The Music” to najbardziej, ale nie do końca, zaskakująca kompozycja krążka. Nieco oparta o latynoskie pulsacje i z bardziej wyszukanymi harmoniami. Ale tak czy inaczej, dęciaki i hammondy nadają jej wyrazistego brzmienia nad którym panuje Tad Robinson.
„Get Back To Love” w niesamowitym stylu kończy ten krążek. Świetnie obmyślona perkusja nakręca tempo umiarkowanej kompozycji. No i Robinson z miejsca zaczyna snuć swoja opowieść. Pulsujący bas i męskie chórki dodają uroku tej nieco surowej aranżacji. Nagle pojawiają się żeńskie głosy i do samego końca kompozycja płynie, porywając każdego wrażliwego słuchacza.
Tad Robinson to świetny kompozytor i niezgorszy wokalista. Na Back In Style, tylko w dwóch utworach wykorzystał harmonijkę, bo to akurat mało bluesowy krążek. Ale słuchając tej płyty śmiało można stwierdzić, ze obcuje się z muzyką z najwyższej półki. A spośród zaledwie 10 kompozycji każda zasługuje na jednakową uwagę.