Otis Taylor - Contraband

Otis Taylor urodził się w Chicago w trzy lata po II wojnie światowej. Jego znajomość i miłośc do bluesa nie ogranicza się tylko do muzyki Chess Records. To głębokie i osobiste traktowanie dźwięków i kultury Afro-Amerykanów jako osobistej formy ekspresji.

Contraband otwiera "The Devil's Gonna Lie". I z miejsca - jak bagna z Delty - wciaga i wsysa słuchacza. Pieśń rozwija się i nabiera mocy, prezentując jednocześnie potężne możliwości całej grupy muzyków. W chórkach słychać Sheryl Renee Choir, na organach fantastycznie gra Brian Juan a całość daje dobrą zapowiedź transu, w jaki wprowadza muzyk na koncertach. Jest pedal steel guitar i niebywała magia.

Otis Taylor nie zamyka swoich kompozycji w ramach jednego gatunku. "Yell Your Name" śpiewa jakby rozmawiając z dmącym w kornet Ronem Milesem. Do tego dochodzi niemal akustyczne granie, z perkusją ledwie potrącaną miotełkami. I przejmującym głosem lidera. Niezwykłe wrażenie - zwłaszcza na początku albumu.

“Look To The Side” to następne niemal akustyczne nagranie na Contraband. Głos Taylora brzmi chropowato, artysta śpiewa niemal od niechcenia, ale jest w jego głosie fantastyczna szczerość. I pieknie opowiedziane uczucie, które kończą nuty na elektrycznym banjo.

Jeszcze inny klimat ma "Romans Had Their Way". Bardzo gęsto zagrane bębny, lekko latynoskie rytmy i transowa motoryka przypominają wczesne, niemniej hipnotyzujące kompozycje Carlosa Santany. Do tego wspaniałe hammondy i Taylor niemal bezwiednei przenosi słuchaczy w erę dzieci kwiatów. A i gitarzysta Jon Paul Johnson świetnei trzyma się owej magicznej estetyki wolnej miłości i niekończących się solówek.

I oto niezwykłej urody "Blind Piano Teacher". Ballada, jakie śpiewał i Neil Young i setki artystów soulowych. Tu już słychać wierną towrzyszkę koncertów Taylora - skrzypaczkę Anne Harris, a kiedy odzywa się kornet aż ciarki przechodzą po grzbiecie. Wielka tradycja amerykańskiej ballady ma w osobie chicagowskiego muzyka znakomitego kontynuatora, a jego zespoł gra oszczędnie i ze smakiem.

"Banjo Boogie Blues" to boogie, w którym oprócz wspomnianego instrumentu świetnie zawodzi pedal steel guitar i znów przypominają o sobie damy z  Sheryl Renee Choir. Piosenka pędzi z prędkością expresu przez prerię, a sam Taylor przysłowiową paszczą wydaje niezgorsze odgłosy. Ależ oni sie bawią muzyką, a wszystko z wielką kulturą muzyczną.

"2 or 3 Times" to niemal surowe śpiewanie z Delty. Taylor rozpoczyna pieśń śpiewając ją tylko z gitarą. Rozmawia sam ze sobą, a tylko czasem do dialogu włacza się perkusista. Tak jakby siedział na mitycznym ganku i snuł swoją opowieść przed chatą wuja Toma. Wuja, dzięki któremu może kultywować czarną muzykę z tak niebywałym smakiem.

I wreszcie tytułowy "Contraband Blues". To tekst oparty o historię z czasów wojny domowej w Ameryce Północnej. O jeńcach i różnorodnym pojmowaniu wolności. I to jeden z najmocniejszych punktów alubu. Rzeczywiście transowy, z niemal psychodelicznymi, zarejestrowanymi z dużym pogłosem skrzypcami. Aż strach myśleć, z jaką moca ta muzyka może zabrzmieć na żywo. No i sam głos Taylora  snujący opowieść, skowyczący, łkający ale mocny i zdecydowany. Wspaniała, ale utrzymana w ryzach opowieść o przebudzeniu do wolności i o potrzebie wyzwolenia.

Otis Taylor to także bandżysta i właśnie o brzmienie akustycznego banjo oparta jest piosenka "Lay On My Delta Bed". Otis czaruje głosem, a pod koniec do transowego banjo dołączają hammondy. Och, jest w tym graniu coś z pierwotnej mocy, jaką miał w sobie Jim Morrisson.

I wreszcie najbardziej klasyczny blues, spośrod dotychczas umieszczonych na płycie kompozycji. "Your 10 Dollar Bill". I znów świetnie brzmiąca pedal steel, która prowadzi dialog z Taylorem i nieoczyswiste, lekko psychodeliczne bębny. Niesamowity mix epok i gatunków, który scala głos lidera.

I znów wracamy do akustycznego grania. "Open These Bars" zaczyna jakby skarga muzyka, której towarzyszy jedynie dialog z drugą gitarą i pomrukiwania basu, na którym gra córka muzyka Cassie Taylor. Prawie siedem minut mija niepostrzeżenie.

A Taylor jakby w transie rozpoczyna rozmowę ze swoim banjo. To "Yellow Car, Yellow Dog". Tym razem w minimalistycznej aranżacji towarzyszy mu oprócz córki skrzypaczka, tym razem grając zupełnie inną techniką. I chociaż schowana w tle, to ona nadaje ton tej kompozycji.

Taylor w radosnej piosence pod koniec krążka śpiewa "Never Been To Africa". I tu obywając się w ogóle bez perkusji potrafi nadać utworowi fantastyczny rytm. Jest w tym i spory udzial giatrzysty i klawiszowca. A głos Taylora znów wyraża mnogość emocji.

"I Can See You're Lying" to jakby ukłon w stronę wielbicieli elektrycznego grania. Latynoskie bębenki i wysunięta na pierwszy plan gitara elektryczna sprawiają sporo radości, kiedy cały zespoł wpada niemal w trans. I znów skojarzenie z zespołem Santany jest dośc oczywiste, ale nie ma tu mowy o plagiacie. To po prostu podobny sposób budowania napięcia, ktory dopiero na koncercie może pokazać czym jest transowe rozumeinie muzyki, nie tylko bluesa i blues-rocka.

Contraband to ponadczasowe pojmowanie muzyki. Otis Taylor na swojej nowej płycie łączy tradycję ostatniego półwiecza w rewelacyjną miksturę. To muzyka osoby rozkochanej w prawdziwej, żywej muzyce, szanującej tradycję i umeijącej odnaleźć w róznych stylach swoją osobowość. Barwną, nie pozbawioną bólu życia, prawdziwą. Po prostu ludzką. Świetna płyta.