Pochodząca z Finlandii Erja Lyytinen jest chyba dość dobrze znana w Polsce bowiem często koncertuje w naszym kraju. „Songs From The Road” to czwarty krążek Erji Lyytinen wydany nakładem wytwórni Ruf Records.
Erja Lyytinen muzyczną przygodę zaczęła bardzo wcześnie śpiewając i grając na skrzypcach a potem na gitarze w towarzystwie swoich rodziców. Z czasem skupiła się wyłącznie na gitarze osiągając naprawdę wysoki poziom. Sprawnie posługuje się technika slide. Czasem nazywana jest Bonnie Raitt of Finland. Materiał na „Songs From The Road” został zarejestrowany w listopadzie 2011 podczas koncertu w Savoy Theatre w Helsinkach (notabene to tam sześć lat temu Thomas Ruf usłyszał ją po raz pierwszy). Śpiewającej i grającej na gitarze Erji Lyytinen towarzyszą : Davide Floreno (gitara), Roger Innis (bas) i Miri Miettinen (perkusja).
Zdecydowaną większość utworów jakie składają się na repertuar najnowszego wydawnictwa Erji Lyytinen stanowią te pochodzące z jej dwóch ostatnich płyt studyjnych czyli „Voracious Love” (2010) oraz „Grip Of The Blues” (2008).
Płytę otwiera „The Road Leading Home”. W zasadzie jest to gitarowa impresja muzyczna w sam raz na dyskretne rozpoczęcie koncertu i wejście na scenę gwiazdy wieczoru czyli Erję Lyytinen.
Dwa kolejne utwory („Voracious Love” i „Don’t Let A Good Woman Down”) pochodzą z jej poprzedniej studyjnej płyty, notabene pojawiają się nawet w takiej samej kolejności. W wykonaniu koncertowym brzmią zdecydowanie bardziej szorstko i surowo. Dodatkowo dostały takiego szlachetnego, bluesowego szlifu.
Słodkie wokale rozpoczynające „Everything’s Fine” zwiastować mogą jakąś ckliwą i romantyczną balladę. Ale nic z tego bo utwór ten dość szybko rozwija się w skocznego bluesa z gitarowym motywem lekko przypominającym „Cold Shot” Stevie Ray Vaughana. Kompozycja dość typowa i przewidywalna, ale Erja bardzo sprawnie łączy elementy bluesowe z innymi, płynnie przechodząc pomiędzy nimi. Dzięki czemu słucha się tego z dużą przyjemnością i bez znudzenia ( a trwa 7:22 min).
„Grip Of The Blues” to melodyjna, lekko funkująca piosenka ze zgrabną solówką zagraną z wykorzystaniem efektu wah-wah.
Kolejna zmiana nastroju i stylu, a to za sprawą utworu „Can’t Fall In Love”. To słodka i delikatna ballada pięknie zaśpiewana na głosy – coś w stylu słodkich lat sześćdziesiątych.
Żeby nie było za słodko i za spokojnie kolejny utwór czyli „Not A Good Girl” to szybki blues-rockowiec wypełniony gitarowymi popisami Erji i Davide Floreno. Jest to typowy koncertowy „długas” (ponad 12 minut) pięknie rozwijający się, ku uciesze żywo reagującej publiczności, dający muzykom możliwość zaprezentowania swoich umiejętności. Gdzieś tam słyszalne całkiem nieodległe nawiązanie do „Hideaway” Freddiego Kinga, a pod koniec wpleciony wyraźny motyw z „Black Magic Woman”.
„Steamy Windows” - utwór ten poznali słuchacze całkiem niedawno za sprawą Harmonijkowego Ataku, a teraz można go skonfrontować z interpretacją zaproponowaną przez Erję i jej zespół. No cóż, jest z pewnością inaczej, ale równie ciekawie. Nie obyło się bez muzycznego cytatu tym razem króciutki fragment „Like a Virgin” Madonny.
„No Place Like Home” bardzo tradycyjny utwór w stylistyce wiejskiego bluesa. W warstwie instrumentalnej bardzo skromnie, bo tylko gitara slide i wokal, zresztą to chyba najlepiej zaśpiewany przez Erję kawałek tej na płycie.
Kontynuacja minimalizmu czyli „Crossroads” w bardzo oryginalnej interpretacji, który płynne przechodzi w kolejny utwór, a jest nim szybkie instrumentalne boogie „Skinny Girl”. Podkład basowy prawie jak w „I’m Going Home” Ten Years After i tempo porównywalnie szalone. Co prawda Erja nie porywa się na wyścigi z Alvinem Lee, ale to co wyczynia na gitarze slide jest godne najwyższego uznania. Zabawy ze słuchaczem ciąg dalszy - wpleciony fragment "When the Saints Go Marching In".
Po dzikim boogie lekki odpoczynek, czyli „Oil And Water”. Jest to kolejny utwór z jej poprzedniej płyty studyjnej, a to wykonanie koncertowe jest o niebo lepsze, bo pozbawione nieznośnych skojarzeń z Chrisem Rea jak oryginał. Ponad siedem minut gitarowych popisów połączonych z zabawą z publicznością.
{jcomments on}
Płytę zamyka świetna interpretacja klasyka Blind Willie Johnsonsona „Soul Of A Man”. Łagodny, prawie folkowy początek przechodzi w dużo bardziej dynamiczny utwór z wplecionym cytatem z „Who knows” Jimi Hendrixa na końcu.
Muzycznie płyta „Songs From The Road” jest niezwykle urozmaicona. Dostajemy bowiem dość szeroki przekrój bluesowej (i nie tylko) stylistyki. Od szalonego elektrycznego boogie po łagodnego, prawie akustycznego bluesa, od słodkiej balladki po rasowy blues-rock. A wszystko to wypełnione całym mnóstwem niezwykle rasowo brzmiących gitar ze szczególnym uwzględnieniem slide. W tej materii Erja pokazała dużą klasę – czapki z głów. Ktoś powie groch z kapustą, brak spójności stylistycznej. Ja tak wcale nie uważam. Widzę w tym raczej sposób na pokazanie wszechstronności i talentu młodej Finki, a płyta jest całkiem dobrą „ściągą” z tematu „Erja Lyytinen i jej muzyka”.