Michael Iron Man Burks miał bluesa we krwi. Dziadek grywał akustycznego bluesa z Delty, ojciec był basistą a młody Burks podsłuchiwał przy okazji mistrzów. Zanim zmarł na lotnisku w Atlancie mając zaledwie 54 lata zdążył nagrać i dopilnować miksu krążka „Show of Strength”.
Krążek rozpoczyna „Count On You”. Pierwsze nuty nasuwają skojarzenia z Hendriksem, ale później mamy już oryginalnego bluesa. Silne brzmienie, świetne momenty na oddech i potężne bębny wraz z organami Hammonda dopełniają całości. Ale najważniejsza jest gitara, która podaje przewodni riff z efektem wah wah.
Michael Burks nie każe długo czekać na usłyszenie pełni jego emocjonalnej gry. Utrzymany w umiarkowanym tempie „Take a Chance on Me, Baby" to już perfekcyjny, współczesny blues rock – rewelacyjnie zaśpiewany, z gitarą która dopowiada frazy jak to w bluesie bywa. Do tego trochę ciekawych podziałów rytmicznych i solo wykraczające oryginalnością poza bluesową skalę.
Trzeba przyznać, że gitara Burksa gada jak żywa. Artysta nie bez przyczyny od jej fraz rozpoczyna kolejną piosenkę. „Storm Warning” może nie ma wybitnej melodii, ale za to potężne pokłady energii wsparte funkującymi wstawkami.
Czy można jeszcze ciekawiej wycisnąć struny na gryfie w jakimś intro? Tak, wystarczy nagrać „Can You Read Between The Lines”. Iron Man faktycznie z żelazną precyzją wygrywa intro, a potem funkuje wykorzystując do wykrzykiwania fraz cały zespół. Jest w tej piosence i duch lat 60. i doza szaleństwa spod znaku Jamesa Browna.
Jak potężnie może zabrzmieć gitara pokazuje Michael Burks w „Cross Eyed Woman”. Najpierw gra riff na niskich strunach, a potem dokłada przesterowanego slide. I nie traci ducha korzennego blues rocka w stylu Led Zeppelin. A do tego prowadzi melodię śpiewając unisono z gitarą i dogrywając głos w chórkach. Fantastyczny, mroczny utwór, o ciężkim i hipnotyzującym klimacieNiejakim zaskoczeniem sonicznym może być radosny „Little Juke Joint”. Pojawia się harmonijka ustna a cała piosenka nabiera lekkości chicagowskiego bluesa ze stosowną gitarą i lekkim pianinem. A i solo Burksa jest tym razem oparte o pentatonikę – bez wycieczek w krainę białych dźwięków.
„24 Hour Blues” z potężnym i melodyjnym riffem i emocjonalnym śpiewem to niemal idealny slow blues do dobrych stacji radiowych. Mamy długie akordy kładzione na klawiaturze Hammondów i tę wspaniałą przestrzeń jaką otwiera dobry blues przed słuchaczami. Tym razem oprócz gitary Burksowi cicho wtórują frazy piana fendera. Dopiero w solówce daje wygrać się swojej duszy stawiając perfekcyjne blues-rockowe nuty na gryfie.
„Valley of Tears” mimo szybkiego tempa pełna jest bluesowej melancholii, no i ma raczej rockowy refren. Ale najważniejsze jest świetne uzupełnianie się głosu i gitary Burksa. Są jak syjamscy bracia.
„Since I’ve Been Loving You Baby” to nie jest piosenka Led Zeppelin, ale wiadomo, że chodzi o bardzo podobny klimat. Nie ma w niej tyle patosu, co u sławnej czwórki, ale jest nie mniej poruszająca. Także molowa i także łącząca bluesa z rockiem, tyle że jakby subtelniej. No i na pewno – warta uwagi ze względu na prowadzenie sola przez Burksa.
„I Want To Get You Back” to następna blues rockowa piosenka oparta o podobny schemat. Mocny rytm, wyraźna gitara i przejmujący głos lidera. I wystarczy by poruszyć serce.
W “What Does It Take to Please You?” Burks znów powrócił do chicagowskiego shuffle. Bo chciał, bo umiał, bo cały zespół zagrał stylowo, jakby całe życie spędził w Chicago.
Krążek kończy „Feel Like Going Home” – klasyczna pieśń gospel Charie Richa. Z piękną partią fortepianu, cudownie zaśpiewany, niskim, zmysłowym głosem i z niezwykle melodyjnym solem
gitary. Po prostu najpiękniejsze zakończenie ziemskiej muzycznej podróży Burksa.
“Show of Strength” to nie jest łabędzi śpiew przedwcześnie zmarłego muzyka. To płyta, która jest żywa i taką pozostanie już po wsze czasy.