Zdążyli. Ray Manzarek podczas ostatniego spotkania z Royem Rogersem nalegał by płyta wyszła jak najszybciej. Zmarł 19 maja, miesiąc później ukazał się trzeci wspólny krążek Ray Manzarek & Roy Rogers – Twisted Tales.
Panowie sprytnie rozpoczęli krążek od „Just Like Sherlock Holmes”. Dlaczego sprytnie? Bo to kwintesencja stylu The Doors i Rogersa. Klasyczny dla tego zespołu oparty o organowy riff rhythm and blues, genialne slidy Rogersa i chórkami wyśpiewane przez dwóch muzyków refreny. Kto ich widział na żywo, wie że wspólne muzykowanie sprawiało im wielką radość.
„Eagle In A Whirlpool” to niemal boogie z zabawnym tekstem, który jak przy poprzednich krążkach bywało – śpiewa Roy Rogers.
Genialny, doorsowo-cale’owy „Cops Talk” był już nagrany na “The Doors of the 21st Century”, ale I tu brzmi rewelacyjnie. Taki właśnie był blues The Doors, taki wciąż jest J.J. Cale i taka muzyka jest ponadczasowa. A dodatkowego smaku dodaje saksofon George Brooksa.
„Street Of Crocodiles” zaczyna się lekko hiszpańskim motywem. Jest tu więcej zabaw południowymi rytmami i chyba nawiązanie do kreolskiego karnawału w Nowym Orleanie. Piosenka radosna, ale niekonieczna.
„American Woman” to jeden z ulubionych tematów muzyki z Nowego Świata. Tu w klasycznym doorsowym rhythm and bluesie opartym o wyraźne figury klawiszy. No i świetny tekst z popowym refrenem w stylu hitów z lat 70. Jest zabawa i słowem i muzyką i znów pyszny saksofon Brooksa.
Lekko oniryczny klimat ma piosenka „Shoulder Ghosts”. I znów wiele odniesień do wcześniejszych The Doors jest i w sferze tekstowej i muzycznej. A Roy Rogers gra tak delikatnym slide, że wręcz hipnotyzuje. Do tego niemal klasyczne dźwięki fortepianu i fletu – również obsługiwanego przez Raya Manzarka i mamy podróż do ogrodów Edenu.
„The Will To Survive” to następny świetny utwór łączący najlepszy klimat zanurzonych w bluesie The Doors z szaleństwem slide Rogersa.
W klimacie „Backdoor Man” utrzymany jest „Black Wine/Spank Me With A Rose”. Za to bliższy latynoskim piosenkom zaśpiewany przez Rogersa “State Of The World”. Manzarek zagrał tu na fortepianie, a Rogers dołożył partię gitary akustycznej i chyba wprowadził bardziej teneczny rytm – oczywiście dla wielbicieli łaciny.
Krążek kończy jazzująca kompozycja „Numbers” śpiewana przez Manzarka i z niezłą saksofonową improwizacją. Ale chcąc nie chcąc fan The Doors usłyszy w niej i tak dźwięki znane od 45 lat. Ale czyż nie o to chodzi?
Więcej już takich płyt nie będzie. Kończy się pewna epoka w muzyce, ale dobrze że zakończenie jakie ofiarowali nam Manzarek i Rogers to „Twisted Tales”. Nie odpuścili sobie aż do samego końca.