David Egan urodził się w Luizjanie, w muzykującej rodzinie. Kiedy zaczął komponować, jego piosenki nagrali John Mayall, Percy Sledge, Irma Thomas, Johnny Adams a Joe Cocker na płycie „Night Calls” zaśpiewał „Please No More”. W 2013 Davd Egan wydał kolejny krążek.

„That’s a Big Ol Hurt” to rasowy blues rodem z Chicago, z genialnym klubowym brzmieniem, prawdziwym fortepianem i świetnymi riffami barytonu. David Egan śpiewa nie nadużywając chrypki ani nie szafując emocjami – robi to za niego leniwie swingująca fraza utworu.

 

„Call Your Children Home” ma bardziej kołyszący, funkowy rytm, więcej tu w aranżacji gitary, ale i wspomnień z lat złotej ery rock and rolla. I znów świetnie sprawdza się buczący w tl saksofon, a i gitary grają wszystkie znane nam dobrze zagrywki.

„Outta Mississippi” kojarzy się prapoczątkami rock and rolla, tyle że soulowy i przydymiony głos Egana w interpretacji może się kojarzyć raczej z Vanem Morrisonem.

Za to „Blues How They Linger” to idealny, wolny, knajpiany nocny kawałek, zagrany miotełkami na bębnach. Tak trzeba i z wyraźnie jazzującą harmonią, gitarą brzmiącą jak w klubowym combo i z frazą snującą się leniwie i hipnotycznie.

Bardziej standardowo brzmi „Dance to The Blues”. Powraca grzmiący baryton,a David Egan mimo zaawansowanego wieku świetnie bawi się tą piosenką.

Miejsce narodzin zobowiązuje do swego rodzaju bluesowej radości. I taką można odnaleźć w piosence „One Foot in the Bayou”. Pełna nut boogie, powoduje żywsze tupanie nogą i uśmiech na twarzy.

Rewelacyjnie kołyszący i znów spowity w oparach nocnego klubu wyłania się „The Outside”. Co ciekawe, człowiek który niegdyś śpiewał gospel w chórach, tu śpiewa o swego rodzaju odejściu od świętych ksiąg, a towarzyszy mu wyjątkowo przejmujący dęciak. I to chyba najważniejszy utwór na płycie.

„Funky Dreams” od pierwszych taktów wnoszą powiew wielkomiejskiego zgiełku i prowadzą pomiędzy najwyższe wieżowce centrum. W Egana wstępuje nowa moc i jego głos nabiera twardości, a i cały zespół zdaje się grać mocniej i zdecydowanie współtworzyć jedną rytmiczną całość.

W “Dead End Friend” wydaje się, że słyszymy rhythm and bluesa z Wysp Brytyjskich sprzed lat 40. Tak mogliby grać wtedy The Animals i ta piosenka ma w sobie coś z tamtej żarliwości. No i jest przebojowa.

Smutek często obecny jest w bluesie, ale David Egan dodaje do niego jazzowych nut. Tak jest w przepięknym „ Sad Sad Satisfaction”. Delikatne bębny, bogata harmonia akordów I delikatny, lekko przydymiony głos , a wszystko w idealnych proporcjach.

Bardziej taneczny, ale oczywiście w klimacie Rhythm and bluesowym jest oparty o klasyczny riff saksofonu „ Rootbeer Baby”. Bardzo chicagowski, jakby wyjęty z katalogu braci Chess. Z zatrzymaniami, ale i z jazzowymi nutami.

 Płytę kończy southernowo-balaldowo-gospelowy „ Every Tear”. Do dość przewidywalnej frazy doąłczają się hammondy i dęciaki i jakoś to wszystko dowleka się do końca, ale i w tej piosence znów nie można nie docenić interpretacji wokalnej lidera.

 

David Egan skomponował tuzin nowych, acz szlachetnie i starożytnie brzmiących utworów. Wykonuje je bez nadmiernej emfazy, słychać, że kocha własne dzieci, ale i chętnie pozwoli zaopiekować się nimi przez innych wokalistów, a i słuchaczy wręcz zachęca, by zabrali je do domu. Płyta odmienna i oryginalna, a jakby dobrze znana.