Lightnin Malcolm - Rough Out There

Steve "Lightnin" Malcolm to wokalista, multiinstrumentalista i autor bluesów związany z tradycją North Mississippi Hill Country bluesa. Na płycie “Rough Out There” gościnnie pojawia się z gitarą Luther Dickinson z North Mississippi Allstars.

Ligtnin Malcolm najlepiej czuje się grając w niewielkich składach. Ale to nie znaczy, że przy ograniczonej ilości instrumentów nie wywołuje niemal ekstremalnych emocji. Wystarczy tylko posłuchać otwierającego krążek utworu „Workin’”. Jest ostry slide, przesterowany lekko wokal, który Malcolm czasem traktuje jak jeszcze jeden instrument rytmiczny i rewelacyjna wokaliza w końcówce. Czad, energia i prawda bluesa w klimacie wspomnianego North Mississippi Hill Country.

“My Life’s A Wreck” zaśpiewany z wykorzystaniem pogłosu może się kojarzyć z niektórymi produkcjami… Johna Lennona. Esencjonalne granie z minimum zbędnych nut i maksymalnym ładunkiem emocji – to jest blues.

 

Niemal piosenkowo w tym zestawie brzmi „Dellareesa”. Wyjątkowo bogata aranżacja, z jakimś dęciakami, instrumentami perkusyjnymi tworzy klimat nieskrępowanych tańców gdzieś na Key West.

Bardzo rockowo, choć raczej w klimacie White Stripes niż Hendrixa brzmi „Reality Check”. Potężne riffy gitary przełamane są rytmem reggae! Świetne połączenie stylów i kultur – ostre i surowe.

„So Much Trouble” to już powrót do rasowego bluesa, gdzie powoli narastają emocje. Malcolm wychodzi poza technikę slide i tylko realizacja głosu nieodparcie kojarzy się z lennonowską nostalgią, a zarazem zadziornością.

 

Tytułowy „Rough Out There” zaczyna się wokalną introdukcją i lekko hip hopową perkusją. Pełen groovu z soulową duszą, opatrzony świetnym tekstem rzeczywiście zasługuje na wyróżnienie, mimo elektronicznej przecież perkusji. Tu surowa produkcja znów jest atutem podkreślającym, że blues nie wymaga pieniędzy tylko serca i pomysłu. I wciąż może zadziwiać i zachwycać.

„Took Too Long” zabiera słuchaczy w bardziej rockową stronę Mississippi. Z drugiej strony Malcolm bardziej melorecytuje niż nuci i to pozwala odkryć jeszcze jedną twarz tego wspaniałego autora. A solo gitarowe w finale przeszywa trzewia.

Szokiem może być piosenka „Givin’You Away”. To rasowe country, w którym brzmi nawet hawajska gitara. Tylko po co?

Na płycie „Rough Out There” znalazło się też miejsce dla instrumentalnej kompozycji „Chiefs”. To tylko gitara i bębny ale jest w niej coś surowego i hipnotyzującego.

Ligthnin Malcolm wraca do bluesa z elementami rocka i gitarą slide w piosence „Young Woman, Old Fashioned Ways”. Genialnie posługuje się dynamiką, by jak najbardziej urozmaicić dość monotonną frazę.

„Mama” to znów nie do końca potrzebny powrót do wykorzystania dęciaków w aranżacji. To David McKnight na saksofonie i Mark Oran na trąbce. Ale urocza, nostalgiczna melodia połączona z wspomnianym pogłosem na wokalu może kojarzyć się także z piosenkami Lenny Kravitza. Że odważne skojarzenie? Bo talent jest ważniejszy niż superprodukcja.

„Stomp Yo Feet, Clap Yo Hands” zaczyna się jak jakaś pieśń gospel, ale najważniejsze, że gada tu do nas sporo slidem gitara Luthera Dickinsona. Później tempo przyśpiesza, jak w klasycznych gospelowych szaleństwach zmierzających w stronę mentalnej ekstazy. I jest.

Krążek kończy piękna piosenka „How Blessed You Are”, gdzie Malcolm wykorzystał chyba nawet vocoder. Znów jest odrobina hip hopowego bitu i takiejż recytacji.

Ligthnin Malcolm celowo opuścił duże bluesowe wytwórnie, by płytę „Rough Out There” nagrać samodzielnie i na własny rachunek. Bez wątpienia – ta sztuka mu się udała. Łączy style i zachowuje wierność sobie.