After Blues – Proszę bardzo

Duet After Blues, czyli Leszek Piłat i Waldemar Baranowski powracają z płytą „Proszę bardzo”. To bardzo polski blues.

A jeśli polski – to i nie może być poprawnie polityczny. Leszek, który śpiewa, że „od rana czuje bluesa, prawie jak u bambusa”. Za takie porównanie może spodziewać się wezwania do jakiejś tajnej komendy w ramach walki z rasizmem na bank. A już całkiem poważnie – energetyczny shuffle z bardzo dobrze zmiksowanymi chórkami obu panów.

 „To tylko dom” z bluesem ma już mniej wspólnego. Raczej bliższe jest piosenkom Zbigniewa Hołdysa. I te słowa: „podpaliłem swój dom”. Ale jeśli widziało się film „W imię…” kto wie, dlaczego autor tekstu musiał coś podpalić swoimi słowami. W sumie wyszła lekko ogniskowa ballada rockowa.

 

Pierwsze takty do tytułowego utworu kojarzą się z piosenką „Woman” Lennona. I znów nie ma tu bluesa. To raczej mocno elektryczny folk z mądrymi słowami Szymona Kaczmarka. Panom wraz z Agnieszką Twardowską udało się przywołać ducha Woodstock, tego z 1969 roku.

W „Chyba coś nie tak” odzywa się nawet gitara akustyczna i tekst znów wieje nostalgią przynależną wiekowi średniemu. Tym razem Twardowska śpiewa z zespołem w duecie. Okazuje się, że to miłosna ballada w klimacie radio friendly, może z odrobiną grupy Goya.

„Dziękuję bardzo” to wreszcie bluesowa harmonia, ale After Blues brzmi nieco sztywno. Za to klimat uzyskany w studiu KabArt w Szczecinie może się kojarzyć ze starym Breakoutem, gdzieś tak z okresu „Kamieni”.

Szlachetnym i okołobluesowym intro zaczyna się „Rewolucja moich dni”. Mniej znaczy więcej – zwłaszcza w sztuce. Słowa Kaczmarka kojarzą się nieco z szlachetnymi frazami Bogdana Loebla i to chyba pierwszy tak spójny utwór na tej płycie After Blues. Równie szlachetne jest brzmienie i technika gry na gitarze. Jest w tej pieśni i rockowy lament i bluesowa  melancholia. I niestety, duch polskiego rocka lat 80. w brzmieniu. Efekt psuje melorecytacja. A pisaliśmy przed chwilą – mniej znaczy więcej.

Jak już zajrzeliśmy w lata 80. chciałoby się napisać, że After Blues popełnili też swingujący numer w stylu „Do Ani”. Ale na szczęście Agnieszka Twardowska śpiewa od Kazika dużo lepiej. Zastąpienie drętwo brzmiących bębnów pstrykaniem palcami to zdecydowanie ożywczy zabieg realizatora.

„Zaniki pamięci” to paradoksalnie najbliższy życia tekst, bo o łgarstwach polityków. Zaśpiewany z efektem słuchawki telefonicznej, niestety rozpoczynający się intrem z dogranym tłumem. Po co? Motoryczny rytm i melancholijny nastrój wystarczającą potęgują nastrój przygnębienia. Po raz kolejny – mniej znaczy więcej! To samo tyczy ilości pogłosu na werbel, ale ok – utwór odróżnia się od innych.

Kiedy zabrzmiało intro do „Zobacz jak pięknie” dziwnym trafem na myśl przyszła harmonia perfectowego „Niemego kina”. Lekko grafomański tekst tu akurat idealnie pasuje do muzyki. Szkoda tylko, że z dramatycznej zwrotki After Blues przechodzą do raczej rockowego refrenu z gitarami w stylu Wishbone Ash. Ale czemu nie – jeśli tak lubią.

Płytę kończy ballada z krainy łagodności zaśpiewana przez Twardowską. To „Puste ręce” zagrane na elektroakustycznych gitarach. Waldemar Baranowski miał fajny pomysł na typowo amerykańską piosenkę dla wrażliwych, śpiewających dziewczyn. Dobry publisher powinien na niej zarobić niezłe pieniądze.

„Proszę bardzo” After Blues to płyta po-bluesowa. Duet ma własny pomysł na muzykowanie i nie oglądając się za modą gra dźwięki, jakie mu tkwią w duszach. Jakby chciał powiedzieć: kochamy bluesa, ale mamy o wiele więcej do powiedzenia.