Damon Fowler - Sounds Of Home

Damon Fowler to znakomity gitarzysta roots bluesa, wirtuoz lap steel guitar właśnie wydał swój szósty krążek. “Sounds of Home” to trzeci krążek nagrany dla Blind Pig Records. Gorący, jak muzyka sięgająca odmętów Mississippi.

Płytę rozpoczyna surowy, utrzymany w klimacie swamp “Thought I Had It All” zagrany praktycznie w całości slide tylko z towarzyszeniem bębnów i basu. Esencjonalny i wprowadzający w klimat elektrycznych i elektryzujących bagien i aligatorów.

„Sounds of Home” to piosenka napisana wspólnie z producentem płyty Tabem Benoit. Pełna ognia, niemniej surowego rytmu i opatrzona świetną, chwytliwą melodią. Tu nawet bębny ograniczone są do niezbędnego minimum, by Fowler, jak rasowy bluesman, mógł melorecytować swoją opowieść. Do tego ciekawa, blues rockowa solówka gitary.

I wreszcie piosenka, która po pierwszej nucie powinna trafić do radia. To „Trouble”. Pełna oddechu, luzu, świetnie zaśpiewana i ozdobiona lekko jazzującymi akordami i zagrywkami choć oczywiście pełna bluesowego feelingu.

 

Amerykanie z kolei uważają, ze idealną propozycją do ich radia jest bardziej osadzony w stylistyce country „Spark”, w którym można się doszukać powinowatości z twórczością Creedence Clearwater Revival.

Mocno mroczny i wolny jest „Old Fools, Bar Stools, and Me”. I w pewien sposób autobiograficzny. Damon Fowler śpiewa tu ciekawą barwą, pokazując, że jest nie tylko niezłym kompozytorem, ale i wykonawcą własnej muzyki. A do tego świetne solo, zagrane slidem i nieomal ze sprzęgającym wzmacniaczem.

Do krainy hillbilly country Fowler powraca nagraniem “Where I Belong”. Gran tu wirtuozersko na lap steel. O to wszak w tej sztuce chodzi.

Świetnym, blues rockowym riffem zaczyna się boogie „Grit My Teeth”. Mamy tu i szczyptę country i przede wszystkim bluesowy feeling. Z tym rytmem i slide mógłby z powodzeniem zagrać z ZZ Top.

W tym towarzystwie niespodziewanie pojawia się ballada Elvisa Costello „Alison”. Brzmi surowo, ale Fowler w tej wersji jest przekonujący.

Następny cover to dzieło wielkiego Johnny Wintera. Świetny slide w „TV Mama” i lekko krzykliwy głos stapiają się w jedno bluesowe ciało. Solo slide to jest to.

 

Następny utwór znów przybliża słuchaczy do country. Te hawajskie dźwięki towarzyszące walczykowatej balladzie „Do It for the Love” mogą niektórych razić, ale to przecież klasyczna americana.

Płytę kończy elektryczny ale tradycyjny rag „I Shall Not Be Moved”. To też amerykańska tradycja i tu muzycy śpiewają razem chórki. Trochę dziwne zakończenie po tak bagiennych utworach z pierwszej części płyty, ale może właśnie tak chciał rozegrać te niespełna 50 minut autor.

Damon Fowler „Sounds of Home” raczej Ameryki nie odkrywa, ale kilka autorskich piosenek na pewno może pojawić się w stacjach radiowych. No i pokazuje, że w triu też tkwi potęga bluesa.