Kasa Chorych – Orla

Kasa Chorych po dekadzie studyjnego milczenia powraca z nową płytą. „Orla” skrzy się od przebojów, a została nagrana z udziałem tak sławnych muzyków jak: Sebastian Riedel, Jan Gałach, Bartek Szopiński, Romek Puchowski, Adam Wendt, czy John Clifton.

Kiedy słyszymy pierwsze takty „Białego bluesa” wydawać się może, że to stara Kasa Chorych z grającym w zaświatach Skibą weszła do studia. Albo można podejrzewać, że gdzieś w Polskich Nagraniach czy Radiu Białystok zabłąkała się jakaś zakurzona taśma z niewydanym nagraniem, Ale po chwili słychać charakterystyczny głos Jarka Tioskowa i utwierdzamy się w przekonaniu, że rozpoznaliśmy zespół bez pudła. Ale czy to nowe nagranie? Dopiero nagła zmiana rytmu w funk tak dobrze znany z koncertów drugiej edycji Harmonijkowego Ataku, nie pozostawia wątpliwości. Michał Kielak i Jarek Tioskow są pełni werwy jakiej momentami zaczynało w kapeli brakować. Ich wspólną kompozycję rozpalają do białości elektryczne skrzypce Jana Gałacha. Już dla tej partii ten utwór może zasługiwać na wielokrotny repeat, ale to numer w stylu Hitchcocka. Jest jeszcze sporo gitary elektrycznej, chórki białostoczanki Ewy Duszczenko i w finale niemal jazzowe frazy Adama Wendta. Magia niemal absolutna, która pozwala zapomnieć o lekko kwadratowym refrenie „bluesa słuchaj, bluesa graj, kto gra bluesa nie jest sam” lekko łagodzonym hammondami Bartka Szopińskiego. Ale z pewnością jako zwieńczenie jakiejś dynamicznej części koncertu ten numer będzie rozpalał do białości, zwłaszcza że w końcówce Michał Cielak Kielak włącza przestery i gra solo całkowicie współczesne i równie porywające jak instrumentalne popisy poprzedników.

 

„O człowieku” to piosenka, która od pierwszego słuchania wydawała się być numerem southernowy, wręcz stworzonym dla zespołu Dżem. Bo na koncertach śpiewał ją Tioskow. Włożona w usta Sebastiana Riedla do lidera Cree i syna Ryszarda pasuje wręcz idealnie. Tu Gałach rezygnuje z przesterów, gra lirycznie. Jak w porządnym southernowym numerze – solówki grają i Riedel i Włodek Dudek. „Wierzę w ludzi” to autorskie słowa Jarka Tioskowa i ja wierzę, że tej piosenki będziemy słuchać po wielokroć.

Słowa do utworu „Przez jedną noc” podarował Kasie ojciec reanimacji grupy i wieloletni basista Jacek Kaczyński. Znakomicie brzmiący shuffle, z dyskretnymi hammondami to zaledwie wstęp do fantastycznego bridge śpiewanego unisono z harmonijką. Niby drobna rzecz, a jak magiczna. Murawskiemu udało się także wydobyć specyficzne, niemal klasycznie chicagowskie brzmienie gitar.

 

W klimaty bliższe Teksasu zabiera nas piosenka „O kobiecie”. Autorski song Jarka Tioskowa ozdobiony jest partią slide. Autor wyznaje, że blues daje mu siłę, a przecież „nie jest już młody”. Ten utwór nie pozostawia wątpliwości. Z ekstatyczną harmonijką w tle, stylowymi hammondami i wspomnianym slide, rozwija się w tempie tornada w kolejny hit białego, białostockiego, unikalnego w skali świata bluesa. Solówka Dudka w finale podkreśla rockowy rodowód tego wszechstronnego i niedocenianego gitarzysty.

Centralnym punktem płyty jest „Blues leżącego”. Molowy numer, przypominający w równym stopniu „Bluesa bez pieniędzy”, co „Tea For One” Led Zeppelin rzuca na kolana od pierwszego taktu. Kielak ma jakieś tajne przymierze z aniołami i Skibą, swym duchowym ojcem, by poruszać najtwardsze serca. Jakby tego było mało, to kolejna piosenka, w której solo na gitarze gra Sebastian Riedel – niemniej bliski formule hard rocka co bluesa. Do tego klasycznie brzmiące solo Bartka Szopińskiego, wykorzystujące niepowtarzalną burzę dźwięków, jaką mogą wywołać tylko prawdziwe hammondy z głośnikami Leslie i grzmiące akcenty bębnów Wiechnika nie biorą jeńców. I oczywiście to kompozycja instrumentalna, tak jak za najlepszych czasów.

„Musisz wiedzieć” to wielce radosne boogie z stosownym tekstem Jacka Kaczyńskiego „kiedy chciałem być jak młody bóg”. Szalejąca w tle harmonijka do spółki ze slide Tioskowa tworzą idealny duet i już można sobie wyobrazić jak ta piosenka zabrzmi na koncertach. Nawet z bębnienia Wiechnika bije radość.

Niezwykle ciekawie zaaranżowana została piosenka „O nim”. Wspólny riff grają Adam Wendt i Romek Puchowski na dobro. Do tego rytm przypominający cajun bądź latynoskie tańce. Słowa o pijaku napisał osobiście Tioskow i w dość oryginalny sposób, z elementami melorecytacji, interpretuje tę celowo knajpianą piosenkę.

Po tym pastiszowym podejściu do muzyki w klimacie country bluesa swoje dobro nadal szarpie Puchowski. „Po co?” to następny sympatyczny numer napisany przez Tioskowa. Może się spodobać także miłośnikom Creedence Clearwater Revival, no i mamy tu popisową partię Romka, który pazurkami i slide nadaje piosence specyficzny klimat. A i gitary nagrane w LaGrunge w Orli brzmią jakby rejestrowano je gdzieś w Nashville. Dodatkowo tu swoją harmonijką wsparł zespół sam John Clifton z MoFo Party Band.

Klasyczną piosenka wędrowców, zbliżoną do southern rocka jest „Niespodzianka”.  To song o tolerancji, umiłowaniu pokoju, z czystą niemal harmonijką, znakomity nie tylko na bluesowe koncerty, ale i na ogniska z gitarą. Tioskow rezygnuje ze śpiewania wysokim głosem i brzmi równie ciekawie, kto wie czy nie lepiej. Bardzo to sympatyczna niespodzianka, trochę w klimacie Soykowej „Tolerancji”.

W „Dokąd mnie prowadzisz” znów Kasa Chorych posiłkuje się słowami Jacka Kaczyńskiego. Tym razem to numer, który rozwija się w typowo hipisowski hymn, z nieco banalnym refrenem „wołam hej”. Mocno przesterowana harmonijka i funkująca gitara tworzą osnowę pod kompozycję, która wzorem oceanu przypływa i odpływa, by bawić swą zmiennością. Od razu można rozpoznać pełne ognia, ostre jak brzytwa i jawnie wirtuozerskie solo Włodka Dudka.

I następne zaskoczenie. Swingujący i akustyczny kawałek „Zawsze znajdę czas”. Utrzymany w klimacie bluesów z lat 30. XX wieku, z niemal akustycznie brzmiącymi skrzypcami Jana Gałacha. Do tego przepiękne, rozmawiające wręcz ze słuchaczem solo harmonijki Michała Kielaka. Po prostu słychać, że w studiu każda nuta przed nagraniem była przemyślana. I to następna gotowa piosenka do grania z przyjaciółmi.

Kompozycją bonusową jest tu funkująco jazz-rockowe „Dwa razy M”. Jarek Tioskow bawi się głosem, ale muzycy naprawdę dają czadu. Co ciekawe, to kompozycja innego byłego członka Kasy Chorych – Marka Kisiela. Ma energię i sporo humoru. I chyba o to chodzi, muzyka ma bawić.

Trudno komukolwiek w 2014 roku w Polsce będzie przebić tę płytę. Nagrana w maleńkim studiu w magicznej Orli, gdzie czas zatrzymał się w miejscu, dowodzi, że Kasa Chorych posiadła umiejętność nie tylko zatrzymywania najlepszych chwil, ale swobodnych podróży w czasie. Jest na tej płycie i duch Skiby i współczesny blues, jaki kocha i rozumie cały świat. Są nuty trafiające do serc Polaków i uniwersalne riffy godne mistrzów. Kasa Chorych wróciła w wielkim stylu.