Robert Cray, odkąd pojawił się na Rawa Blues Festival, jest jeszcze uważniej obserwowanym artystą z bluesowego topu. Właśnie ukazał się jego nowy, po części tylko autorski krążek „In My Soul”.
Wystarczy spojrzeć na okładkę i posłuchać pierwszych nut otwierającego album przeboju „You Move Me” i wszystko jasne. Nie najmłodszy przecież muzyk, wie jak skraść serca słuchaczek, śpiewa swoim charakterystycznym wysokim głosem, rytmika bliższa jest rockowi niż bluesowi, ale zawartość przebojowych nut wprost imponująca. A jednocześnie wszystko oparte na bluesowej harmonii i z charakterystyczną solówką lidera. Otwarcie idealne.
Nieco słabiej w tym zestawie wypada cover Otisa Reddinga „Nobody’s Fault But Mine”. Utwór, który w różnych wersjach od lat rozbrzmiewa na kuli ziemskiej. Mamy tu żywą sekcje dętą, silnie zaakcentowane organy, ale klimat piosenki jest jakoś nieprzyzwoicie radosny.
Natychmiastowa rehabilitacja nadchodzi wraz z niemal klasyczną soulową balladą „Fine Yesterday”. Nawet ktoś, kto nie cierpi bluesa, z pewnością da się uwieść tej piosence. Oczywiście Cray przemyca mnóstwo bluesowych nutek, ale cudny, ulotny klimat, gitarowe ozdobniki i fortepian przypominają czasy świetności amerykańskiego soulu z pierwszej połowy lat 70. i jeszcze wcześniejszych.
Znakomity klimat utrzymuje „Your Good Thing Is About To End” napisana przez Isaaca Hayesa. Znakomity blues z dużą dozą soulu i emocjonalną interpretacja został zagrany w sposób stosunkowo stonowany. Ale czyż nie o to chodzi? Tu emocje kipią gdzieś pod powierzchnią, by zaintrygować i dozgonnie uwieść słuchaczy. Piękne, potężne dęciaki brzmią z oddali, bo tu rytmem rządzą pospołu pianista z perkusistą. Wersja mistrzowska podkreślona udaną solówką.
„I Guess I’ll Never Know” mógłby nagrać z powodzeniem niejeden biały artysta, ale Cray i z tej piosenki wydobywa mnóstwo duszy. Fani właściwie już po tych kilku pierwszych utworach zakochają się w „In My Soul” bezgranicznie. Bo rzeczywiście – w tych piosenkach jest mnóstwo duszy. I jeszcze ta czysta gitara, która mówi żywym i osobistym tonem.
Następna urocza ballada w klimacie lat 70. To „Hold On”. Znów mamy delikatne gitary, ciche akcenty rytmiczne fortepianu i tekst o miłości z dramatycznymi zawieszeniami melodii. Absolutne mistrzostwo interpretacyjne.
Następny autorski song Craya nosi tytuł „What Would You Say” i bliższy jest pieśni folkowego wędrowca z Południa niż soulowi. Ale już w solówce odzywają się ciepłe nuty, a jakby i z gospelowego „People Get Ready”. Pieśń powoli nabiera mocy, rozpościera skrzydła i unosi się w chmury.
Lekkim przełamaniem tego podniosłego klimatu jest radosny blues „Hip Tight Onions”. Instrumentalny utwór to zdaniem wielu ukłon w stronę estetyki Booker T and the MGs.
Autorska ballada Craya nosi tytuł „You’re Everything”. I znów mnóstwo w niej emocji. Bliska bluesowi zwrotka, popowy bridge i silne akcenty w refrenie czynią utwór bardzo różnorodnym i dynamicznym, mimo umiarkowanego tempa.
Następny cover to piosenka Bobby Blues Band „Deep In My Soul”. I znów sposób zrytmizowania, aranżacja dęciaków, subtelne piano I cichutkie kotły tworzą coś pomiędzy soulową mszą a psychodelią przełomu lat 60. I 70. Bardzo ciekawa i bardzo dramatyczna aranżacja.
Robert Cray skomponował wieńczący krążek utwór „Pillow”. Urocze słowa o gaszeniu światła, wieczorno-nocnym wyczekiwaniu i zimnie i samotności ubrane zostały w jęczącą w tle z pogłosem gitarę i stonowaną interpretację wokalną wzbogaconą pianem fendera. Idealne wyciszenie i zakończenie płyty.
Robert Cray nie od dziś balansuje na pograniczu soulu i bluesa, w dodatku dysponując własnym stylem gry na gitarze. To dało mu status bluesowej gwiazdy, a „In My Soul” po prostu przybija kolejny certyfikat wiarygodności i artyzmu tego wspaniałego muzyka.