Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Corey Harris at V Bluesroads festival in Cracov by Antoni Szczepanik

Corey Harris (na zdjęciu), ale też Natalia Przybysz czy Paweł Ostafil pokazywali, że Kraków umie grać i chce słuchać bluesa. To był największy koncert w pięcioletniej historii studenckiego festiwalu Bluesroads.

No więc mamy główne wydarzenie tego weekendu w Krakowie. Prezydent, dyplomaci, notable, dostojni goście. Również papież Franciszek przysłał list gratulacyjny. Oprócz Uniwersytetu Jagiellońskiego, 650- letniego jubilata, trochę tego splendoru przejął pięcioletni Bluesroads. Piątkowy koncert był przecież afiliowany do obchodów uniwersyteckich.  A koncert był niepodobny do żadnego dotąd w dziejach tego festiwalu. Na otwartym powietrzu, z pełnymi szykanami i atrybutami dużego wydarzenia muzycznego. W tym roku dopięte wszystko na ostatni guzik, tylko Bartosz Stawiarz – rektor przedsięwzięcia ( może dziekan, ale nie chcę urazić) zamiast togi uniwersyteckiej ubrał bluesroadsowy T-shirt.


Na początek coś specjalnie przygotowanego na ten dzień przez krakowskich muzyków kierowanych wyjątkowo precyzyjnie przez Piotra Grząślewicza. Projekt nazwano Bluesroads Band. Można powiedzieć, że to trochę manifestacja siły. W secie trwającym prawie 100 minut  wystąpiło kilkanaście osób, zmieniając się na scenie, prezentując różne w stylach utwory. Wyliczając pobieżnie, oprócz Piotra, to Natalia Kwiatkowska, Magdalena Stawiarz,  Łukasz Wiśniewski, Krzysztof Pietras, Tomasz Kruk, Bartosz Przytuła, Adam Partyka, Rafał Kukiełko, Marcin Dyjak., Łukasz Pietrzak, Paweł Czajkowski, Michele Cuscito, Zbigniew Szwajdych, Tomasz Drabik.  Tych, których nie wymieniłem, a zagrali, czy zaśpiewali po prostu nie spamiętałem. 

 To niezwykłe, że środowisko bluesowe, jak każde obecnie pełne ducha konkurencji, potrafiło wspólnie coś takiego zrealizować. Ale na tym nie koniec ( części pierwszej). Z młodymi pięknie wystąpił i wspaniale współgrał Paweł Ostafil. Niestety to jeden utwór tylko, ale znakomity i kto wie, czy nie rokujący kolejnych występów pana Pawła na bluesowej scenie.  Na chwilę strój krakowianki ubrała też Natalia Przybysz. Jej Niebieski zabrzmiał znakomicie w towarzystwie Piotr-bandu. W pobliżu finału na scenę wypadła zgraja ludzi głodnych mikrofonu. To uczestnicy warsztatów wokalnych Natalii Kwiatkowskiej. I ten chór z  zacięciem wydawał gospelowe pienia. Nawet równo i przyjemnie dla ucha.  Potem etapowy finał z prawie wszystkimi na scenie. 


Chciałem znaleźć coś, co łączyło elementy koncertu, co mogło być myślą przewodnią.  I chyba mi się udało. Mam wrażenie, że to broda.  Ach, jak wielu muzyków w pierwszej części nosiło tę piękną ozdobę.  A tu na scenę w kolejnej odsłonie wyszedł Corey Harris. Mężczyzna z brodą rozwichrzoną, nietuzinkową. Sam z gitarą, muzyką i z brodą.  Corey dał występ kontrastujący z wielogłosową częścią pierwszą. Niewzruszony śpiewał i grał. Zaczarował większość rozbawionej przed chwilą publiczności. Piękny występ pokazujący siłę bluesa w jednoosobowym wykonaniu.


Gdy Harris rozdawał autografy, rozpoczął się koncert patrona festiwalu, Wojciecha Waglewskiego. Zauważmy, że Waglewski również godną brodę posiada. Wsparł się na rodzinie i popłynęły dźwięki znane z płyty „Matka, Syn, Bóg”. Rozpoznawalne dźwięki ze znakomitej płyty były gwarancją koncertowego sukcesu.  A to dopiero początek festiwalu.

Mówi się w towarzystwie, że Bluesroads otrzymał zapewnienie Rektora UJ, że na 650-lecie festiwalu dostanie „honoris causa”.   Czy to tylko plotka?
Specjalnie dla bluesonline.pl , posiadacz brody.

Antoni Szczepanik

Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu: Plener przed Żaczkiem na festiwalu Bluesroads