XI Gdynia Blues Festival to cztery dni bluesowej uczty. Przyjechali Innes Sibun,Sidney Selby, czyli Guitar Crusher oraz Sean Webster z zespołem. Wszyscy grali na skwerze Kościuszki w Gdyni.
XI Gdynia Blues Festival przeszedł do historii w ubiegłą niedzielę - 8 czerwca 2014 roku. Tym razem postanowiliśmy uczestniczyć w dwóch z czterech dni festiwalowego życia. Gdynia jak zwykle zaoferowała znacznie więcej, niż tylko jod we wdychanym powietrzu. W przepięknej, nadmorskiej i niezwykle gościnnej okolicy mieliśmy okazję posłuchać 10 wykonawców. Dla powoli gęstniejącego tłumu i leniwie przechadzających się nadmorskim bulwarem osób jako pierwsza zagrała Jo & Lazy Fellow – lokalna formacja z doskonale znaną w Gdyni i poza nią Joanną Knitter, podczas występu wspierali ją: Piotr Augustynowicz, Krzysztof Pomierski i Piotr Góra, za ich pośrednictwem zostaliśmy przeniesieni do krainy klasycznego country, folku i rockabilly. W sam raz na miły początek wieczoru.
Następny w kolejności miał wystąpić Siergiej Kurek (Białoruś), jednak kolejność lineupu została zachwiana, ponieważ artysta zatrzymał się w kilkugodzinnym korku na białoruskiej granicy, przez co nie mógł dotrzeć na czas. Jego miejsce w stawce zajęli gorący włosi z Wild Shooter Band serwujący południową odmianę blues rocka – szkoda, że zespół wystąpił tak szybko, przez to publiczność nie była jeszcze do końca gotowa na przyjęcie tego typu estetyki, a narastające emocje zaczęły niebezpiecznie falować.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, Jack Cannon Blues Band z Węgier w świetnym stylu poradzili sobie z całkiem już sporym tłumem słuchaczy, zebranych na festiwalowym skwerze i w jego okolicach.
Wszyscy zdaje się (my na pewno), czekali na niekwestionowaną gwiazdę wieczoru. „Guitar Crusher”, lub jak kto woli „Bone Crusher”, to pseudonim godny nowojorskiego młodzieniaszka nie stroniącego od barowych bójek i pakowania się w tarapaty – coś z tej zadziorności z pewnością zostało w muzyce Sidneya Selby’ego, zostało też kilka innych, charakterystycznych cech, których nabył podczas pracy na plantacji bawełny i wieloletnich występów w kościelnym chórze. Energią tego ponad 80 letniego muzyka można z powodzeniem obdzielić pułk wojska!
Festiwalowa sobota zakończyła się z podwójnym przytupem, albowiem tego samego wieczora, mieszkańcy świętowali zwycięstwo Gdyni w plebiscycie na „Miasto 25 lecia” i nieskończenie długi i efektowny pokaz fajerwerków umilił wszystkim tłumnie zebranym fanom bluesa nocny powrót do domów.
Ostatni dzień jedenastego Gdynia Blues Festival, podobnie do dni poprzednich, przywitał nas wyśmienitą pogodą (27 st. C) i tłumami na ulicach. Spośród przechodniów wprawne oko bez problemów wyłapie zarówno widzów wczorajszego koncertu, jak i niektóre z gwiazd występujących na scenie. Naprawdę niewiele tego typu imprez jest tak wklejonych w specyfikę miasta jak właśnie Gdynia. Punktualnie o 16 został zapowiedziany pierwszy wykonawca, Drive After ze swoją mocną wręcz hardrockową interpretacją klasyków bluesa.
Następnie toruński Open Blues z gwiazdorską obsadą muzyków znanych między innymi z: Nocną Zmianą Bluesa, Banaszak & the Best, Sławkiem Uniatowskim, Teatrem im. Wilama Horzycy w Toruniu, zespołem Strusie 4, Side Effect, BURN oraz grupą Tortilla. Jak na rasowych, doświadczonych muzyków, nie zawiedli, zawiodła za to trochę publiczność, być może już trochę zmęczona po 3 dniach festiwalu, w niedzielę, zbierała się niezwykle ospale.
Tipsy Drivers, zespół wręcz stworzony na tego typu imprezy skutecznie poradził sobie z tłumem pod sceną i utworami własnymi, oraz własną interpretacją kultowych klasyków pobudził publikę do działania a nawet delikatnych pląsów.
The Blues Overdrive z Danii to przedostatni zespół, który prezentował się na Skwerze Arki Gdynia i jeśli wierzyć wokaliście - na początku występu jesteśmy bardzo podobni do Duńczyków, nie chcemy lub wstydzimy się wejść w interakcję z zespołem, a kiedy zbliża się ostatni utwór nie chcemy muzyków wypuścić ze sceny. W Polsce ta teoria się sprawdziła, jak jest w Danii, nie wiem…
Ostatni wykonawca minionego festiwalu, Sean Webster z zespołem, od samego początku zaczarował już całkiem spory tłum. Po pierwsze, nienagannymi garniturami wszystkich członków formacji, po drugie zadziorną muzyką, po trzecie hipnotyzującym wokalem, po kolejne, świetnie skonstruowanym setem, który na długo pozostanie w naszej pamięci.
I to właśnie artysta, którego płytę postanowiliśmy zabrać do domu na pamiątkę 11 Gdynia Blues Festival. Do zobaczenia za rok.
Kamil Hejnowski
Zdjęcia: Małgorzata Małkiewicz