Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Magda Piskorczyk Band at Blues na Siewierskim Zamku by Antoni Szczepanik

Siewierz ma zamek biskupów krakowskich. Malownicza ruina stała się areną kolejnego festiwalu bluesowego - Międzynarodowy Festiwal Blues na Siewierskim Zamku.

Do tej pory Siewierz kojarzył mi się muzycznie, a jakże. Tyle, że z piosenką do tekstu Zdzisława Pyzika, z muzyką Stanisława Hadyny, wykonywaną przez zespół „Śląsk”. Może i w warstwie tekstowej jest nieco bluesowo, bo jest napięcie męsko-damskie, jest dylemat wyboru powodujący pewnie smutek, a w oryginalnym wykonaniu to prawie „call and response”. A w mediach pojawiła się informacja, że w Siewierzu, na zamku, ma miejsce już drugi Międzynarodowy Festiwal Bluesowy. Sam zamek, kiedyś należący do biskupów krakowskich, teraz jak wiele zamków w okolicy stanowi malowniczą ruinę. Nie złożyło się odwiedzić Siewierza w trakcie dwóch pierwszych dni festiwalu, ale trzeciego dnia choć w części  nie odpuściłem.  Scena na dziedzińcu zamkowym ma swój klimat, jednak do nagłośnienia trudna.

 

W popołudniowym słońcu 13 lipca 2014 roku, przed zróżnicowanym audytorium wystąpiła Magda Piskorczyk z zespołem. Magda ma świetny kontakt z publicznością, oprócz fenomenalnego wokalu, wycieczek gitarowych i partii na basie, zasiada też chętnie za perkusją.  Nie żeby Bartoszowi Kazkowi czegoś w grze na perkusji brakowało, bo w sukcesach zespołu ma niewątpliwy udział. Te zmiany miejsc wynikają naturalnie z żywiołowego tworzenia muzyki. Mniej tym razem w repertuarze było brzmień afro, a  więcej utworów klasycznie bluesowych i na okrasę trochę własnych kompozycji. Koniecznie trzeba jeszcze wspomnieć o Oli Siemieniuk, bo wyraźnie ma styl, który do tej muzyki pasuje. Zdarzyło mi się słyszeć Magdę z innymi znakomitymi gitarzystami. Było świetnie, ale inaczej. Dobrze, że grają razem.  Na koniec do składu dołączył dyrektor artystyczny festiwalu Stanisław Witta.  Też pięknie.


Przerwa na przebudowę sceny dość długa. Był to jednak niezły czas na spacery po podzamczu, dyskusje i spotkania i trochę małej gastronomii.  Po przerwie Jan Gałach Band z bogatym w dwie perkusje  i liczne instrumenty składem. Brzmieli mocno, energetycznie, z silnym rytmem. Materiał z płyty jeszcze nie ograny, słucha się świetnie. Bogactwo wokalne wydaje się trochę niewykorzystane, bo Karolina Cygonek ma czas sporo potańczyć na scenie. Ale cóż się dziwić, przewaga instrumentalistów.  Jednak kiedy Karolina śpiewa, to wiadomo, że ma ważne miejsce w zespole. Na jeden utwór zastąpił ją Mariusz Korczyński.

Ktoś z publiczności stwierdził, że brzmią wtedy jak „Osły”, ale na pewno brzmieli pełniej. Korczyński ma dobry głos i znakomite wyczucie takiej muzyki i dobrze, że się pojawił.

Tak prezentował się wycinek trzeciego dnia festiwalu. A ruina zamku ani trochę bardziej  nie popadła w ruinę.  

Słuchał i fotografował rycerz, a może i biskup fanów bluesa - Antoni Szczepanik