To był kolejny bardzo udany Biała Blues Festival – sumuje Jarosław Michaluk, szef imprezy. Biała Podlaska usłyszała Boogie Boys (na zdjęciu) Ewę Urygę i Janusza Maleńczuka.
Ci, którzy zaplanowali niedzielny wieczór spędzić przy muzyce bluesowej na pewno nie byli zawiedzeni. Organizujące od 8 lat festiwal Bialskopodlaskie Stowarzyszenie Jazzowe może mieć powody do zadowolenia. Wykonawcy dali z siebie wszystko. Publiczność dopisała. Owacjom nie było końca. Była to edycja odmienna od poprzednich, ponieważ wystąpili na niej sami polscy wykonawcy a także miejscowi muzycy.
Festiwal rozpoczął znany bialski wokalista i zarazem perkusista Janusz Maleńczuk, który zaskoczył publiczność swoją witalnością, entuzjazmem, ale przede wszystkim głosem i jednoczesną grą na perkusji. Jego koncert wraz z towarzyszącym mu zespołem Silk, w którym prym wiodła gitara, poświęcony był pamięci gitarzysty i wokalisty Gary'ego Moore'a i był utrzymany w stylu blues- rockowym.
Zupełnie odmienny charakter miał występ znakomitej polskiej wokalistki Ewy Urygi z gościnnym udziałem saksofonisty Adamem Wendtem oraz Bialskim Jazz Trio. Głos Ewy Urygi słynie z szerokiej rozpiętości , a szczególnym jej atutem jest siła interpretacji. Czego dowiodła wykonując bardzo zróżnicowany stylistycznie program od bluesa poprzez bossa novę, ballady jazzowe po soulowe utwory z repertuaru Chaki Khan czy Randy Crawford. Artystkę wspomagał wspomniany rewelacyjny gdański saksofonista Adam Wendt, którego solówki oraz dialogi z wokalistką wprawiały publiczność w prawdziwą euforię. Słowa pochwały należą się także Jazz Trio które po półtoragodzinnej próbie zagrało kompetentnie i ze smakiem.
Na koniec festiwalu sceną zawładnął poznański zespół Boogie Boys, który wykonuje energetyczne boogie z domieszką czarnego bluesa. Ich koncerty cieszą się wyjątkową popularnością . Potrafią rozruszać chyba najbardziej sceptyczną publiczność. Występowali bodajże na wszystkich kontynentach. Ich koncert przed bialską publicznością z pewnością pozostanie na długo w pamięci. Prócz świetnej gry panowie zrobili niesamowity show. Pianiści grali w różnych pozach od klęczących po leżących. Kontrabasista stojąc na instrumencie nie tracił pulsu. Rozentuzjazmowana publiczność zgotowała im długą owację na stojąco i opuszczała bialski AWF z wypiekami na twarzy. A nie mniej szczęśliwy szef festiwalu Jarosław Michaluk zaprosił już na kolejną edycję.