XII Gdynia Blues Festival to oprócz magicznego koncertu Otisa Taylora również tradycyjne bezpłatne koncerty na Skwerze Arki Gdynia. Publiczność umieli rozgrzać m.in. Red Phone (na zdjęciu) i weteran - Todd Wolfe.
Pierwszy dzień XII Gdynia Blues Festival 2015 zakończyliśmy spontaniczną owacją na stojąco dla Otisa Taylora i jego bandu. Drugi dzień, jakże inaczej, rozpoczęliśmy z ogromnym apetytem na więcej pozytywnych doznań, nieoczywistych brzmień, interakcji muzyków z publicznością, ale też w pełnej gotowości na klasyczne bluesowanie.
Takim właśnie, klasycznym klimatem przywitały garstkę pierwszych gości formacje Zydeco Flow i Cotton Wing W iście piknikowej atmosferze, rozłożeni na kocach, delikatnie osmaleni dymem z festiwalowego grilla, popijając napój zapewniony przez jednego ze sponsorów, zebrani tradycyjnie na Skwerze Arki Gdynia fani bluesa mogli podziwiać pierwsze dźwięki plenerowej części festiwalu.
Obu zespołów słuchało się bardzo przyjemnie, bez zbędnego zastanowienia, czy zaangażowania, po prostu, dobrze dopasowani wykonawcy do zapewnienia rozrywki na pikniku przy koszmarnie, nawet jak na gdyńskie warunki, drogich potrawach i napojach – cóż, bezpłatny wstęp na 3 dni festiwalu jakoś trzeba zrekompensować, a nawet długa lista sponsorów nie wiele pomoże, przy tak rozbudowanym line upie.
Gdy zabrakło już miejsc przy stolikach w strefie gastronomicznej, a pod sceną zatłoczyło się znacznie bardziej, niż w ubiegłym roku o tej samej porze, przyszedł czas na Free Blues Band, wyjadaczy bluesowej sceny, od ponad 30 lat pracującym nad niepowtarzalnym brzmieniem zespołem, mogącym pochwalić się oryginalnym Hammondem, pobudzanym do gry przez Agnieszkę Malcherek.
Koniec z klasyką! Czas na młode podejście do tematu. Na scenie holenderski Red Phone. Młoda europejska energia, daleko od szacunku dla oklepanych standardów. Podskakujący, biegający po scenie i poza nią, wykorzystujący każdy dźwięk, głos, przester, każde sprzężenie i każdy krzyk z publiczności mimo, iż nie ostatni wykonawcy tego dnia, zawojowali serca nasze i reszty publiczności. Może nawet i lepiej, że nie występowali jako ostatnia gwiazda wieczoru, po koncercie wtopili się w tłum i spokojnie można było z nimi porozmawiać, zdobyć autograf i napić się piwa, w trakcie, kiedy scenę zajmował ostatni wykonawca drugiego dnia XII Gdynia Blues Festival 2015.
Todd Wolfe - niezaprzeczalnie wirtuoz gitary, utalentowany autor tekstów i najbardziej doświadczony z całej piątkowej stawki artysta, wraz z zespołem dał bardzo poprawny koncert, jakich z pewnością zagrał już dziesiątki, równie często widziany wśród publiczności jak chłopaki z Red Phone, chętnie pozował do zdjęć i chwalił polskie trunki. Niestety, może w innej konfiguracji opinia byłaby nieco inna, na kilka dni po powrocie z festiwalu nadal słyszę Hammonda Free Blues Bandu i nieokiełznany power Red Phone.
Sobota była dla nas ostatnim dniem tegorocznego festiwalu, mogliśmy posłuchać tylko dwóch z pięciu przewidzianych na ten dzień występów, Water Jug, oraz hiszpańskiego duetu Los Gumbo.
Panowie z wysp kanaryjskich do Polski przybyli po raz pierwszy i mimo niezbyt licznego składu świetnie dali sobie radę ze wszystkimi standardami, przy okazji zachowując luz, polot i świetne wyczucie publiczności, która zgodnym chórem domagała się bisów.
Pozostałe występy minionego już, dwunastego Gdynia Blues Festival będziemy musieli obejrzeć na Youtube i być może zmieni się wrażenie na temat tegorocznej imprezy, na dzień dzisiejszy wolałbym festiwal bardziej skompresowany, powiedzmy do 2 dni, rozłożony na część plenerową i klubową, za to z bardziej przemyślanym scenariuszem, bez powtarzających się co jakiś czas artystów.
Do Gdyni wrócimy z pewnością w przyszłym roku, bo mimo wszystko, nic nie zastąpi letniego, gdyńskiego, nadmorskiego bluesowania z widokiem na zatokę i porannych spacerów po piaszczystych plażach z kawą w dłoni.
Kamil Hejnowski
Tu zobaczysz, jakie zdjęcia podczas Gdynia Blues Festival 2015 zrobiła Małgorzata Małkiewicz: Red Phone, Todd Wolfe and others