21 osób zagrało w jubileuszowym koncercie zespołu Kasa Chorych. Byli muzycy z pierwszego składu i współtwórcy płyty „Orla”. W drugiej części z szacunkiem o Skibie i Kasie Chorych mówili muzycy z TSA.
Na początek małe wyjaśnienie. Koncert z okazji 30-lecia zespołu odbył się w roku 2008 a czterdzieste urodziny obchodzone są w 2015. Matematyka na poziomie podstawówki mówi, że coś tu nie gra. Wyjaśnienie jest dość prozaiczne. Tak zwane okoliczności obiektywne (finanse, nieodpowiedzialni organizatorzy itp.) nie pozwoliły na zorganizowanie trzydziestych urodzin wtedy, kiedy trzeba, czyli w 2005 roku. Udało się to dopiero trzy lata później przy okazji obchodzonego w Białymstoku Roku Bluesa. Mam nadzieję, że kolejne okrągłe rocznice zespołu świętowane będą zgodnie z wszelkimi regułami i matematyki i zdrowego rozsądku.
Program koncertu został ułożony z zachowaniem chronologii. Podkreślone to zostało nie tylko przez dobór utworów, ale i składy osobowe, jakie pojawiały się na scenie. Rozpoczęło się od korzeni oto bowiem na scenie obok siebie znaleźli się Jarek Tioskow, Zbigniew Richter, Mirek Kozioł czyli członkowie założyciele Kasy Chorych. Tego czwartego, jaki z nimi zagrał w zastępstwie „Wielkiego Nieobecnego” pięknie zapowiedział Jarek Tioskow mówiąc „na harmonijce Michał Kielak-Skibiński”.
W tym niby żarcie, słownej igraszce jest sporo prawdy. Od kiedy poznałem Michała uważam, że jest w nim sporo ze Skiby i to zarówno muzycznie jak i osobowościowo. Na otwarcie rocznicowego koncertu zabrzmiał „Blues chorego” a zaraz potem „MPO Blues” i na scenie kolejny dawno niewidziany członek zespołu, czyli Andrzej Kotarski.
Ten wczesny okres, czyli lata 70. i 80. zakończyło wykonanie utworu „Przed nami drzwi zamknięte”. Szkoda, że tylko tyle. Chciałoby się usłyszeć choćby „Drogę do sklepu monopolowego”, „Szaloną Baśkę”, „Zgniłą porzeczkę”, „Blues córek naszych” zwłaszcza, że z każdym z tych utworów mam jakieś wspomnienie z przeszłości.
Jak mnie cieszą takie drobiazgi, jak ja lubię kiedy mam okazję poczuć, że jest gdzieś ktoś komu zależy na tzw. wartościach artystycznych. Nie mogę inaczej tego określić, kiedy widzę i słyszę w utworze „Puls” saksofon sopranowy (Maksymilian Młynek). Nie wiem czy kiedykolwiek na żywo utwór ten był wykonany właśnie w takiej, znanej z płyty, wersji. Jakby skrupulatnie policzyć to tych saksofonowych dźwięków nie uzbierałaby się minuta, ale to nie istotne, bo nie ilość się liczy, a efekt końcowy. Było przecudnie. Ale to nie wszystkie miłe zaskoczenia, bo na scenie pojawił się uroczy żeński chórek (Ewa Duszczenko, Tina Kaczyńska, Magda Rosła).
Kiedy zagrali „Kapitana” poczułem, że zespół wyraźnie się rozkręcił, a wszystko co potem usłyszałem określiłbym jednym słowem – brawurowo. Nie, że głośno, szybko czy dziarsko tylko właśnie brawurowo, czyli z entuzjazmem, zapałem i radością. Pięknie się tego słuchało. Bardzo mnie ucieszyło, że sięgnięto po utwory, które dawno wypadły z koncertowej set listy zespołu. Mam tu na myśli kompozycje „Światło” oraz monumentalny „Nie ostatni blues”.
W utworze „Wolny wybór” zaśpiewał Adam Kulisz, a w „Historia o ptaku, który odleciał do boga” dołączyli kolejni goście - Krzysztof „Dżawor” Jaworski i Tomek Kamiński.
Ten najnowszy okres w działalności zespołu reprezentowały utwory pochodzące z płyty „Orla”. Na pierwszy ogień poszła kompozycja „Przez jedną noc” z szalejącym przy Hammondzie Bartkiem Szopińskim. W kolejnym utworze „Biały blues” zagrał Jan Gałach na skrzypcach. To też niezbyt częsta sytuacja, aby i Jasiu i Bartek wspierali zespół na scenie. Cieszy mnie niezmiernie, że podczas jubileuszowego koncertu sięgnięto również po te nieco łagodniejsze utwory. Mam tu na myśli numer „Niespodzianka” z Kubą Andrzejewskim na gitarze akustycznej. Pięknie wypadło wykonanie ballady „O człowieku”, a monumentalna i podniosła końcówka wywołała u mnie ciary na plecach.
Do finałowego utworu („Kasa Chorych”) wyszli wszyscy muzycy, jacy tego wieczora przewinęli się przez scenę. Stali w szeregu, dlatego mogłem ich policzyć. W sumie to aż 21 osób! Nie mogę sobie odmówić przyjemności, aby ich nie wymienić: Jarek Tioskow, Włodek Dudek, Andrzej Kotarski, Grzegorz Kluczyński, Krzysztof Jaworski, Kuba Andrzejewski, Zbigniew Richter, Jacek Kaczyński, Krzysztof Wołoszyn, Mirek Kozioł, Mirek Wiechnik, Maciek Niedzielko, Michał Kielak, Tomek Kamiński, Adam Kulisz, Marek Kisiel, Bartek Szopiński, Jan Gałach, Ewa Duszczenko, Tina Kaczyńska, Magda Rosła. W tej finałowej prezentacji zabrakło jedynie saksofonisty Maksymiliana Młynka.
Po koncercie był czas dla oficjeli. Reprezentanci władz wojewódzkich i miejskich i tych administracyjnych i kulturalnych składali życzenia i gratulacje szacownym jubilatom. Nie obyło się bez owacji na stojąco i chóralnie odśpiewanego „Sto lat”, a publiczność miała okazję skosztować okolicznościowego tortu ufundowanego przez Radio Białystok, organizatora koncertu, z wielkim logo zespołu.
Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu: Kasa Chorych - koncert jubileuszowy 40-lecie zespołu
Wbrew pozorom koncert w filharmonii nie zakończył świętowania. Dużo muzycznie działo się w wypełnionym po brzegi gościnnym pubie „6-ścian”. Zabrzmiały zarówno utwory Kasy Chorych (interesująca, mocno funkowa wersja „Chcę cię kochać”) jak i standardy, i to nie tylko bluesowe („Another Brick In The Wall”!). Składy osobowe nieoczekiwane, niecodzienne i pewnie takie, jakie nigdy więcej się nie zdarzą - taka absolutna magia chwili. Szczególną moją uwagę zwróciło wykonanie „Rock Me Baby” z Ewą Duszczenko i Tiną Kaczyńską na wokalu, Krzyśkiem Jaworskim i Jarkiem Tioskowem na gitarach, Zbyszkiem Richterem na basie, Maćkiem Niedzielko na perkusji i Sławkiem Pyrko na harmonijce. Przepiękne wykonanie, naładowane emocjami, zagrane bardzo sprawnie a przecież nie wierzę, aby mieli kiedykolwiek okazję w takim składzie to przećwiczyć.
Kasy Chorych słucham ponad 35 lat, czyli ich koncertów mam na liczniku grube dziesiątki i powiem szczerze dawno mi się tak gęba nie śmiała z radości, dawno aż tak bardzo nie cieszyła mnie muzyka i wszystko to, co dzieje się na scenie. Przepiękny i godny tego zacnego jubileuszu koncert.
Robert Trusiak