Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Jennifer Batten w Hard Rock Pub Pamela, fot. Wojciech Zillmann

Coś tak niezwykłego rzadko ma miejsce, ale 18 kwietnia 2016 roku wydarzyło się naprawdę – przecięły się drogi, moje i Jennifer Batten (na zdjęciu) – pierwszej damy świata gitary! - wspomina koncert w Hard Rock Pubie Pamela Mark Olbrich.

Koncert rozpoczął się od występu Jennifer Batten solo. Jenny nie śpiewa – jej sztuka, kunszt ulegają ekspresji poprzez gitarę. W tym momencie swojej drogi artystycznej nikomu nic nie musi udowadniać – jest najlepsza i tyle. Granie z Michaelem Jacksonem, granie kompozycji w aranżacji Quincy Jones’a jest zawsze bardzo skomplikowane, wielowarstwowe. Kiedy pokonała to wszystko – reszta to tylko pestka.

Klub był wypełniony po brzegi. Jennifer dała z siebie maksimum występując na scenie nieprzerwanie przez kilka godzin. Dobrała niezwykle zróżnicowany materiał. Każda solówka wnosiła coś nowego, co można było usłyszeć i odczuć. To najwyższa szkoła jazdy. Dużo „wielkich” wpada w monotonność pomimo gry na wysokim poziomie, ale ona – nigdy.

Wyjątkowo i tylko w Polsce drugą część koncertu Jennifer Batten zagrała z zespołem. Towarzyszyli jej genialni polscy muzycy: basista Łukasz Gorczyca, który nie tylko wspierał Jennifer, ale także zaprezentował wspólnie z artystką, własne emocjonujące i pełne świeżości kompozycje, keybordzista Jacek Prokopowicz, który idealnie wstrzelił się w muzyczną atmosferę, lecz także dał popis swoich umiejętności demonstrując unikalne, wielobarwne solówki, perkusista Tomek Dominik, będący jednym z niewielu, którzy dodają wartość rytmiczną i muzyczną.

I na końcu przyszła moja kolej. Rozmawialiśmy razem z Jennifer w trakcie próby nagłośnieniowej o okazji do „pogrania sobie”. Okazało się, że lubimy te same bluesowe brzmienia, m. in. utwory Hendrixa. Wypadło na „Vilanova Junction”, którą zagrał na Woodstocku chyba o szóstej nad ranem. Ku mojemu zdziwieniu, graliśmy ze dwa razy dłużej niż można było się spodziewać. Trudno powiedzieć, kiedy nasze drogi znowu się przetną. Mam nadzieję, że nie będę musiał na to długo czekać.

Pełnię szczęścia uzupełnił fakt, że to wszystko miało miejsce w toruńskim Hard Rock Pubie Pamela, gdzie, jak z mojego doświadczenia wynika – jest najlepsza widownia, atmosfera i energia na świecie.

Mój pobyt w Toruniu był także związany z promocją reedycji winylowego albumu mojego zespołu Mark Olbrich Blues Eternity - „Live at Pamela Blues.”, który wytwórnia HRPP RECORDS wydała z okazji Record Store Day 2016. Album wzbogacony został o nowe podejście graficzne, plakat, a także świetne fotografie autorstwa Weroniki Derkowskiej Jimmy’iego Thomasa i Paula Lamba, którzy nagrywali ze mną w toruńskim Hard Rock Pubie Pamela. Jimmy kończy wkrótce 76 lat i jest jednym z niewielu pozostałych już twórców elektrycznego bluesa lat 50. Swoją karierę rozpoczął w 1958 roku z Ike Turner Review (potem Ike&Tina Turner). Jego niezwykle emocjonalne podejście do przekazywanego materiału wymaga nagrywania analogowego. Paul Lamb (przez wielu uznawany za najlepszego harmonijkarza Europy), też „korzysta” z tego medium, dodając głębie harmonijki, która nie zawsze jest słyszalna na CD.

Wydaje mi się, że dobrze to zrobiliśmy, albowiem krążek Live at Pamela Blues , dzięki głosom internautów bluesonline.pl zdobył tytuł Bluesowej Płyty Roku 2014. Dziękujemy, Toruniowi i Pameli!

Mark "Bestia" Olbrich

 

Wszystkie zdjęcia: Wojciech Zillmann