Cotton Wing za swoją siedzibę uważają Sopot, sławny kurort nad Bałtykiem. Solidne brzmienie zespołu niczym sztorm zdemolowało białostocki pub 6-ścian, jedno z miejsc na mapie Polski, gdzie blues rock i blues goszczą bardzo często.
Cotton Wing od kilku lat sukcesywnie szlifują swój styl i pną sie w górę po szczeblach muzycznej kariery. Mało kto pamięta, że zaczynali w Trójmieście jeszcze w latach 90. XX wieku. Co ciekawe, po przerwie spowodowanej między innymi wyjazdem Roberta Tyszki do Memphis w USA, zespół wrócił jeszcze lepszy i konsekwentnie zmienia się w koncertowy lodołamacz. Któż bowiem wchodząc do białostockiego 6-ścianu, słysząc dobiegający z klatki schodowej łoskot, mógł się spodziewać, że na piętrze czeka na niego niemal blues rockowe katharsis.
Cotton Wing są dziś sprawną koncertową maszynką. Reaktywowa
Osobne uznanie należy się Gitarzyscie. Piotr Augustynowicz z instrumentem w typie telecastera nie epatuje przyciskaniem pedałó efektowych, on po prostu przyciska struny, podciąga, czasem szarpie, bądź gładzi stalową rurką. Mimo potężnego brzmienia Cotton Wing, jego solówki brzmią bardziej bluesowo niż w niejednym bardziej znanym zespole odwołującym sie do bluesowej tradycji.
Niezwykle ciekawie brzmią też własne kompozycje Cotton Wing, jak i pełen inwencji dobór coverów. Do tego smakowite partie Harmonijki ustnej i dbałość o aranżacje. Nie dość, że muzycy mają inwencję w graniu niesztampowych riffów, to jeszcze zarówno Piotr Augustynowicz, jak i Tomasz Imienowski mają odwagę śpiewać z Robertem Tyszką chórki. Nawet jeśli to tylko jedno, dwa słowa z refrenu, efekt jest znakomity. Bo jak zawsze, nie tylko w bluesie - mniej znaczy o wiele więcej.
Cotton Wing są w trasie, nie wolno przegapić ich koncertów. Mogą tej jesieni zadziwić niejednego bluesfana.
Zobacz zdjęcia z koncertu: