Wywiad bluesonline.pl Kiedy zacząłem w ogóle grać na gitarze, swoich pierwszych chwytów uczyłem się na muzyce Boba Marleya - przyznaje Toronzo Cannon.Tak bliski kontakt z muzykami można mieć tylko na Jimiway Blues Festival w Ostrowie Wielkopolskim
bluesonline.pl: Gdzie usłyszałeś bluesa po raz pierwszy?
Toronzo Cannon: W domu moich dziadków, którzy mnie wychowywali. Blues, rhythm`n`blues i soul to była muzyka całego mego dzieciństwa.
Czy kolekcjonowali płyty , czy też może po prostu słuchali radia?
Z pewnością słuchali radia, a czy byli kolekcjonerami płyt…trudno mi powiedzieć, wiem jednak, że kupowali sporo płyt.
Zapytałem o kolekcjonowanie płyt, ponieważ w naszym kraju takie płyty były bardzo kosztowne! W Stanach Zjednoczonych były o wiele tańsze.
Tak, rozumiem. Myślę, że może powinienem zapytać moich dziadków o to…no i zobaczyć co tam mają w piwnicy.
Kto wie, może są tam jakieś bardzo cenne egzemplarze, pierwsze wydania itd.?
Dokładnie tak!
Czy to prawda, że jako młody chłopak chciałeś grać reggae?
Zgadza się. Kiedy zacząłem w ogóle grać na gitarze, swoich pierwszych chwytów uczyłem się na muzyce Boba Marleya. Jestem leworęczny, tak więc uczyłem się oglądając filmy, nagrania z koncertów, patrzyłem na niego i układałem palce tak samo. Tak…grałem reggae przez 2 lata z zespołem.
Czy dlatego, że to taka słoneczna, przyjazna muzyka?
Też, ale pewnie dlatego, że jak się później okazało to jest taki jamajski blues.
Każdy chłopak w latach 50., 60., 70. XX wieku chciał grać na gitarze. A dlaczego Ty wybrałeś gitarę?
Bardzo lubiłem jej akustyczny dźwięk. Moja siostra kiedyś kupiła mi akustyczną gitarę z metalowymi strunami…zapomniałem tylko, jak się nazywała, wstyd mi…, w każdym razie bardzo lubię to akustyczne brzmienie.
A teraz, kiedy jesteś na scenie – czy wolisz jednak elektryczną gitarę?
O tak, stanowczo tak!
A co powiesz o swoich mistrzach gitary, kogo cenisz najbardziej?
Sporo ich jest, przede wszystkim to lokalni, chicagowscy gitarzyści. Oczywiście Buddy Guy, Ronnie Brooks, Otis Rush, Albert King, Freddie King. No i oczywiście Jimmi Hendrix. Kiedy go zobaczyłem na filmie video po raz pierwszy – wręcz oniemiałem. To było coś niesamowitego!
Ale nie musiałeś palić swojej gitary?
Nie, nie, ale muszę przyznać, że na jednym z festiwali bluesowych rozwaliłem gitarę ! Strasznie chciałem poczuć i zobaczyć, jakie to uczucie! Było fajnie!
Czy masz jakiś specjalny model instrumentu, gitary?
Nie, nie mam jakiegoś specjalnego. Lubię Stratocastery, lubię Gibsony, Fendery. Te modele lubię najbardziej.
Jak myślisz, czy w bluesie ważne są słowa?
Jak najbardziej, bardzo lubię utwory , które opowiadają jakąś historię. Myślę, że taka historia jest ważniejsza w utworze niż solówki gitarowe. Solówkę grasz i ona gdzieś tam odchodzi, grasz następną i następną. Natomiast opowiadana historia zawsze zostaje w sercu.
Bardzo się z tego cieszę. To, co mówisz jest mi bardzo bliskie, ponieważ szczerze mówiąc mam już dość wysłuchiwania standardów lub też piosenek o niczym…Myślę też, że to nie do końca fair wobec słuchaczy. Standardy są na koncerty, ale nie na płyty.
Oczywiście. Zgadzam się w 100 %.
Słyszałem, że grywałeś całymi nocami w chicagowskich klubach bluesowych. Powiedz mi, co myślisz o fanach bluesa?
Po prostu – kocham ich. To dla nich gram, dzięki nim dostałem szansę, żeby jeździć po świecie i przyjechać do Polski chociażby.
Czy granie w klubach jest ważne dla kariery muzyka?
Tak, to są solidne podstawy. Podczas takich koncertów poznajesz ludzi, nawiązujesz bliższy kontakt z publicznością, która jest wokół Ciebie. Po prostu uczysz się i szlifujesz swoje umiejętności.
Ludzi bluesa poznajesz w klubach, a w życiu codziennym poznajesz zwykłych ludzi jako kierowca autobusu?
Tak, jeżdżę od 25 lat ! Niektórzy bywalcy klubów poznają mnie nawet ! Niektórzy wiedzą, że jestem muzykiem bluesowym, zapraszam ich wtedy na koncerty do klubów.
Taki rodzaj promocji?
Jasne, taka wędrująca promocja !
Co widzi muzyk bluesowy przez okno autobusu?
Przede wszystkim prawdziwe, codzienne życie. Widzę ludzi idących do pracy, kobiety w samochodach, ktoś płacze, bo pewnie ma problemy, może stracił pracę…
Jakbyś opisał swój muzyczny język?
Staram się trafić swoją opowieścią prosto w serce słuchacza. Nawet jeśli jest tylko 10 fanów na Sali, zawsze mam nadzieję, że moja historia podbije serca choćby siedmiu z nich.
Byłeś w Polsce w ubiegłym roku, co myślisz o graniu bluesa w Polsce?
Byłem w Polsce bardzo krótko, także nie miałem wielkich szans na zbudowanie jakichś relacji i obserwacje.
A czy masz jakieś specjalne przesłanie dla polskiej publiczności?
Przyjdźcie, posłuchajcie tego, co przywiozłem Wam z Chicago. Zapraszam Was też do siebie do Chicago, przyjedźcie i przywieźcie ze sobą tyle dobrych wibracji, ile ja przywiozłem dzisiaj dla Was.