Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Gary Moore Tribute Band feat. Jack Moore pub 6-ścian, Białystok

Jack Moore, syn legendarnego gitarzysty Gary’ego Moore’a, nagrał płytę w Polsce jako Gary Moore Tribute Band i ruszył w trasę koncertową. Dał także koncert w pubie 6-ścian w Białymstoku. To jeden ze stałych przystanków na wielu trasach koncertowych.

Jack Moore, wycofany, wręcz nieśmiały, jest w Polsce nie po raz pierwszy. Kiedy kilka lat temu pojawił się na scenie wraz z Łukaszem Gorczycą i Tomkiem Dominikiem wydawało się, że dopiero niedawno na poważnie zainteresował się solową grą na gitarze. W roku 2021 nadal jest cichy i małomówny, za to jego Epiphone przemawia donośnie i z zauważalną wprawą.

 

Można oczywiście dworować, że po miesiącach ćwiczeń Jack Moore postanowił pokazywać na scenie wszystkie wyuczone patenty, jakich nie powstydziłby się i ojciec i gitarzyści hard rockowi, choćby w stylu Ritchie Blackmore’a – a zatem postęp jest spory. Ważne też, że syn Gary’ego Moore’a przede wszystkim trzyma się wszelakich odmian blues rocka.

 

Tradycyjnie koncertowy silnik, czyli bębny Tomka Dominika i bas Łukasza Gorczycy wspierają najbardziej szalone zagrywki, tym bardziej, że z młodym gitarzystą idealnie współbrzmi starszy stażem kolega – Bogdan Topolski. To nie tylko współtwórca i dyrektor artystyczny Suwałki Blues Festival, ale też czynny gitarzysta bluesowy, rockowy, czasem nawet folk rockowy. Zatem Jack Moore towarzystwo w trasie koncertowej ma doświadczone i wszechstronne.

 

Gary Moore zaczynał od grania rocka psychodelicznego, otarł się o muzykę jazz rockową, czy hard rocka. Trudno się zatem dziwić, że wśród koncertowych perełek nie mogło zabraknąć przeboju „Don’t Believe a Word” Thin Lizzy. Bo czemu nie, szczególnie w ciekawych tempach i aranżacji.

 

Trasa promuje krążek Gary Moore Tribute Band – Moore Plays Moore Acoustic featuring Jack Moore. Nagraną w Polsce i bardzo ciekawie brzmiącą. Śpiewa Szymon Pejski. Czy jest na niej „Still Got The Blues”? Nie mogło być inaczej.