Lurrie Bell, Arnaud Fradin & His Roots Combo, The Steepwater Band, Formacja FRU przyjechali na 40. festiwal Jesień z Bluesem 2025 do Białegostoku. To był wielki jubileusz bluesa.
40. festiwal Jesień z Bluesem w Białymstoku to znakomite spektrum różnych bluesowych stylistyk. A że od zawsze Polacy uwielbiali chicagowskiego bluesa – największą gwiazdą jubileuszowych koncertów był Lurrie Bell. Urodził się w 1958 roku jako syn legendarnego harmonijkarza Carey’a Bella. Gdy miał pięć lat, grał już na gitarze ojca. Wcześnie poznał takich chicagowskich mistrzów bluesa, jak Eddie Taylor, Big Walter Horton, Eddie C. Campbell, Eddie Clearwater, Lovie Lee, Sunnyland Slim i Jimmy Dawkins. Każdy był dla niego inspiracją, lecz największą – Muddy Waters, pracodawca ojca. Na kilka lat zamieszkał u dziadków w Mississippi i Alabamie, gdzie chłonął muzykę gospel, a po powrocie do Chicago, w 1977 roku założył z przyjaciółmi grupę The Sons of Blues. Rok później dołączył do zespołu Koko Taylor, z którym koncertował, szlifując swój warsztat. Współpracował też z ojcem, nagrał z nim m.in. album „Son of a Gun” (1984). Krytycy podkreślali nie tylko jego talent gitarowy, ale także głęboką znajomość różnych odcieni bluesa, duszę artysty i muzyczną dojrzałość.
W Białymstoku Lurrie Bell z miejsca podbił publiczność bezpośrednimi zapowiedziami i niezwykłą żywiołowością. Pokazał też odwieczną prawdę, że mniej znaczy więcej, a bluesie nie liczy się liczba nut, a feeling. Technika gry na gitarze palcami prawej ręki, poczucie rytmu i przede wszystkim ogrom doświadczeń, jakie przez lata zdobył muzyk pozwalają mu na scenie być prawdziwą encyklopedią elektrycznego bluesa rodem z Chicago.
Inaczej bluesa traktuje Arnaud Fradin & His Roots Combo. Wierni korzeniom gatunku – oczywiście tym z różnych stanów USA, przygotowali akustyczną potrawę, którą publiczność wręcz jadła łyżkami. Arnaud Fradin wspólnie z wirtuozem harmonijki ustnej Thomasem Troussierem wymyślił duet będący hołdem dla mistrzów tego gatunku. Później do duetu dołączyli Igor Pichon (kontrabas) i Richard Housset (perkusja), którzy swoim groove’em, nadają oryginalne brzmienie akustycznemu kwartetowi.
Arnaud Fradin & His Roots Combo oprócz pielęgnowania stylistyk amerykańskiego bluesa śmiało tworzą własne piosenki. Z niemniejszą pasją i wyczuciem stylu, który ma w sobie znakomitą rozpiętość dynamiczną i szlachetne akustyczne brzmienie.
Umiejętności budowania dynami, odnajdowania w muzyce oddechu paradoksalnie mogliby się uczyć od Francuzów muzycy z The Steepwater Band. Ich wizja blues rocka czy southern rocka wyrastającego z bluesa to brzmienie totalne. Nie biorą jeńców – od pierwszej do ostatniej nuty grają na full, nie zawsze wykorzystując dynamikę do budowania punktów kulminacyjnych.
The Steepwater Band mogą poszczycić się znakomitym gitarzystą slide. Jeff Massey gra pewnie, słysząc intra do kolejnych utworów można wręcz wyczuć, kiedy do gry wkroczy rurka na małym palcu. W małym palcu obsługę konsolety i nagłośnienie kina Forum ma też Paweł Miks. Wydaje się, że aż tak udany występ zespołu, który wcześniej, w kawiarni Fama nie zachwycił, był także udziałem doskonałego realizatora dźwięku.
Wielu fanów czekało na powrót zespołu Formacja FRU. Któż nie pamięta żywiołowego, charyzmatycznego wokalisty z Chicago, jakim jest Sean McMahon?
Zespół na swój powrót – specjalnie na 40. Jesień z Bluesem – wydał też CD z materiałem, jaki zagrali w tej samej Famie – ot choćby „Me and the Devil Blues”.
I jak uprzednio, na scenę weszli Tomasz Zambrzycki, Rafał Bronecki i Hubert Buharewicz, by tworząc sekcję dętą jeszcze bardziej wzbogacić siłę Formacji FRU. Tu gościnnie zaśpiewała Martyna Zaniewska.
Kto historię polskiej sceny bluesowej śledzi – z pewnością pamięta szaleństwo na festiwalu Rawa Blues, jakie towarzyszyło występom duetu Sean McMahon – Tomek Kamiński. Wydaną w 2003 roku płytę „Where Will You Go” otwierała piosenka „Never Drive a Stranger from Your Door”. I jak przed laty – ten utwór także Sean McMahon wykonał z Martyną Zaniewską.
Od pierwszego festiwalu Jesień z Bluesem minęło 47 lat, od wydania polsko-amerykańskiej płyty – 22 lata, a blues nadal żyje i chyba żaden z uczestników najstarszego festiwalu bluesowego w Polsce nie ma wątpliwości – żyć będzie.

