Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Kajetan Drozd na koncercie w klubie Odeon

Kajetan Drozd Acoustic Trio wchodza do studia. - Od takiego klasycznego bluesa, przez country, rockabilly i może nawet trochę jazziku w tym wszystkim jest i jakiś taki styl się wytworzył - opowiada Kajetan Drozd.

Kajetan – Acoustic Trio to już będzie na stałe, czy jeszcze będzie trochę 7 w Nocy?

7 w Nocy cały czas istnieje i cały czas gra. Prawda jest taka, że 7 w Nocy to jest elektryczny band, trochę głośniej grający, akustycznie mniej się sprawdza. Trochę nam się sezon koncertowy zamyka teraz wokół tria muzycznego.

7 w Nocy chyba troszeczkę zmieniła swój skład…

Tak, tak, mamy teraz dwóch świetnych muzyków. Zacznę od starszego, czyli od perkusisty – Waldek Lindner - to jest gość, który siedział wiele lat zagranicą, grał tam z różnymi świetnymi muzykami, ma naprawdę kilkudziesięcioletni staż na perkusji, mogę śmiało powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych perkusistów, z którymi miałem do tej pory okazję zagrać. Bardzo się cieszę, że będziemy razem współpracować.

Z kolei mieliśmy tutaj trochę problemów związanych z dobraniem basisty, ale znaleźliśmy w końcu odpowiednią osobę – Oskar Ludziak – to jest chłopak z Chorzowa. Dla odmiany – po raz pierwszy w moim zespole gra ktoś młodszy ode mnie – lata lecą! Oskar ma 25 lat, może nie wywodzi się z takiego typowo bluesowego nurtu, brał udział również w różnych świetnych projektach z różnymi zespołami – od punkowych zespołów i może dobrze, że nie pochodzi z takiego typowego bluesowego nurtu, bo dodaje zawsze coś od siebie, sekcja rytmiczna jest bardzo ważna, ten most , który buduje z moją gitarą jest bardzo istotny.

Kajetan Drozd Acoustic Trio grają już ponad rok. Udało Wam się pojechać na International Blues Challenge. Czy to rzeczywiście był challenge – było wyzwanie, bo tak to też można było potraktować?


To było przede wszystkim niesamowite przedsięwzięcie, bo tam występowało około 200 podmiotów artystycznych, czyli i duety i artyści występujący solo i zespoły. Te wszystkie zespoły trzeba było nagłośnić, zorganizować im jakiś background w klubach, akustyków, jury niezależne. Nie było czuć żadnej presji ani konkurencji, wręcz można powiedzieć, że wszyscy sobie nawzajem kibicowali, niektórzy tam byli weteranami, bo spotykaliśmy muzyków, którzy startowali w tym konkursie trzeci i czwarty raz i wcale nie jest to jakaś tam ujma, czy jakiś spadek prestiżu zespołu, że gra w konkursie, zwłaszcza w takim! Przede wszystkim oczywiście dominowały zespoły ze Stanów Zjednoczonych, ale te wszystkie grupy spoza Stanów - z Japonii, z Holandii, z Kanady , z Niemiec prezentowały wysoki poziom i w większości te zespoły przechodziły później do półfinałów. Sporo amerykańskich grup odpadało, a poziom tych poza amerykańskich grup był naprawdę wysoki. I było czego posłuchać.

Wierzyłeś, że coś osiągnięcie, czy to była po prostu wycieczka, za którą ktoś bardzo fajnie zapłacił, oprócz tego całego reprezentowania Polski?

Na pewno nie nastawialiśmy się na jakąś wygraną, oczywiście po cichu liczyliśmy na to, że... chcemy pokazać coś, że tutaj w Polsce też można fajnego bluesa grać. Zresztą czuliśmy tak trochę taką misję, że jedziemy tam reprezentować Polskę, zresztą już po pierwszym występie się wieść rozniosła, że to my jesteśmy z Polski. W pierwszy dzień jak występowaliśmy to powiedziano, że teraz będzie zespół z Finlandii, czyli Finland - Poland - to samo, ale już po tym występie przychodziły osoby  i nawet na mieście zaczepiały nas różne osoby: "O, to wy jesteście ta grupa z Polski". Myślę, że gdzieś tam zostaliśmy zauważeni, udało się dojść do półfinałów, dotarło to nich około 40 zespołów, więc jest to taki chyba mój największy osobisty sukces. Przyznam szczerze, że grupa, z którą w ćwierć finałach graliśmy miała naprawdę wyższy poziom niż zespoły, z którymi rywalizowaliśmy później w półfinałach. No, jury zadecydowało tak, a nie inaczej, bo potem już tylko jeden zespół przechodził do finału, ale myślę, że zostawiliśmy jak najlepsze wrażenie, poznaliśmy Polaków mieszkających w Memphis, którzy nas też gościli u siebie i tak się trochę zaprzyjaźniliśmy. Także bardzo sympatycznie spędziliśmy czas, nie tylko biorąc udział w konkursie, ale chłonąc to wszystko, słuchając innych zespołów, będąc tam i  dotykając tego wszystkiego.

Nie masz teraz żadnych kompleksów przed tym, jeżeli ktoś znowu zaprosi Cię do grania zagranicą?

Nie, chociaż faktycznie - pierwszy koncert, jaki zagraliśmy na Fedex International Show to był taki koncert jeszcze przedkonkursowy, wtedy rzeczywiście czuliśmy się jeszcze niepewnie, to było ... śmiejemy się trochę, że musieliśmy rozdziewiczyć tę scenę amerykańską, jednak tam publiczność trochę inaczej reaguje , nie do końca wiedzieliśmy na co możemy sobie pozwolić. Jednak człowiek czuje się trochę nieswojo, zwłaszcza, że większość wykonawców śpiewała tam po angielsku, to nie jest nasz ojczysty język... Też czasami jest obawa, jak zostaniemy przyjęci przez Amerykanów, ktoś przyjeżdża i gra, próbuje grać w ich języku ich muzykę, ale nie rozpatrywałbym tego w kategoriach, że zespoły grają lepiej, czy publiczność jest lepsza, jest po prostu wszystko inaczej, nasze zespoły grają inaczej, tamte zespoły grają inaczej i może dlatego, że przyjechaliśmy z innego środowiska i zagralismy, to dla nich to było w jakimś sensie egzotyczne i może dlatego zwróciło uwagę.

Kajetan Drozd Acoustic Trio wreszcie wejdzie do studia. To będzie w pełni autorski materiał?

Tak, to będzie w pełni autorski materiał. Mamy przygotowanych 11 kompozycji, zobaczymy jeszcze, jak to czasowo pomieścimy na płycie... Przez ten krótki okres czasu to wszystko nam trochę ewoluowało, zaczynaliśmy od innego grania, zmieniliśmy trochę sposób grania, współpracując z Piotrkiem i z Pawłem. Piotrek, który jest muzykiem jazzowym przede wszystkim - tutaj poszedł w rockabilly.

Jest jedną z nielicznych osób w Polsce grających techniką slap. On się naprawdę tego nauczył sam, oglądając artystów na naszym ulubionym kanale YouTube, a teraz sam nawet wymyśla jakieś nowe, poczwórne uderzenia, czasem nam to demonstruje, jest to niesamowite... łącznie z tym, że struny jakieś specjalne musiał z Anglii sprowadzać za ciężkie pieniądze. Paweł z kolei też nie gra tradycyjnie, on ma ten mniejszy zestaw, on gra miotłami.

Ja, który jednak może z takiego elektrycznego nurtu się wywodzę, ale tutaj gram na gitarze akustycznej i jakoś to przeszło, od takiego klasycznego bluesa, przez country, właśnie przez rockabilly i może nawet trochę jazziku w tym wszystkim jest i jakiś taki styl się wytworzył... Zobaczymy, jak to będzie, po co się szufladkować...

Od czasu Obstawy Prezydenta niewiele jest zespołów które dbają o styl na scenie, o to, jak wyglądacie...

Tak, osobiście uważam już od dłuższego czasu, oczywiście teraz mogę sobie na to bardziej pozwolić niż kiedyś, ale jednak artysta powinien sobą coś reprezentować, nie tylko muzycznie. Żyjemy w takich czasach, a nie innych, że ludzie chcą obejrzeć dobre show, nie tylko posłuchać i to jest jednak inaczej odbierane, kiedy muzyk wychodzi z czystymi włosami i dobrze ubrany. I to jest miłe i sympatyczne i muszę przyznać, że my też się dobrze w tym czujemy.