- Momentami mam wrażenie, że jesteśmy jednym muzycznym organizmem, podczas improwizacji potrafimy odczytać nawzajem swoje intencje nawet bez kontaktu wzrokowego – mówi Łukasz Wiśniewski. Tylko w bluesonline.pl wywiad z szefem Hard Times po wygraniu plebiscytu na płytę roku 2012.
bluesonline.pl: Witaj Łukasz, dawno już nie rozmawialiśmy, ale nadarza się ku temu doskonała okazja! Oto płyta Hard Times Trio bezapelacyjnie zwycięża w naszym konkursie na płytę roku 2013! Spodziewałeś się tego, aż tak dużej przewagi głosów?
Łukasz Wiśniewski: Po cichu liczyłem na jakiś przyzwoity wynik, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobrze. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcieli oddać na nas swój głos.
Tu przeczytasz recenzję: Hard Times - Trio
Co powiesz nam o powstawaniu tej płyty? Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na tę płytę?
Płyta 'Trio' jest drugim albumem Hard Times. Pierwszy był bardzo surowy, nagrany w dwa lub trzy dni (nie pamiętam dokładnie), w całości na „setkę” i prawie w całości jako duet. Od pierwszej płyty Hard Times zaczął się dopiero formować. Zaprosiliśmy do stałej współpracy Marcina Hilarowicza, nasza muzyka wkroczyła w fazę poszukiwań, zmian. Zaczęliśmy precyzyjnie widzieć kierunek, w którym band będzie się rozwijać i po pewnym czasie zdecydowaliśmy, że to już odpowiedni moment na nową płytę, która pokazałaby aktualne oblicze Hard Times. Zaszyliśmy się więc w malowniczej podlaskiej Czeremsze... i mamy płytę roku (śmiech).
Porozmawiajmy chwilę o muzyce tam zawartej. Jest to jak zwykle blues najwyższej próby, bogate, choć wciąż akustyczne aranżacje, do których włączacie coraz to nowe instrumenty. W "16 Tons" mamy bałałajkę kontrabasową, w "No More" cymbałki, w "Lumbago Blues" mamy odrobinę slide’u i solo na banjo. Oczywiście dodaje to ogromnego smaku temu wyjątkowemu krążkowi. Świetny efekt! Co powiesz na ten temat?
Jeszcze przed przystąpieniem do nagrań założyliśmy sobie, że nie będziemy się spieszyć podczas tej sesji i damy sobie czas na eksperymenty. Wzięliśmy więc wszystkie instrumenty jakie posiadamy i ruszyliśmy w drogę do Czeremchy. W tamtejszym domu kultury znaleźliśmy jeszcze kilka instrumentów, część (m.in. bałałajkę) pożyczyliśmy od zaprzyjaźnionego zespołu Czeremszyna i powolutku zaczęliśmy nagrywać. Myślę, że gdybyśmy nie odcięli się od świata na czas tych nagrań, gdybyśmy pracowali nad nimi w Krakowie, płyta na pewno byłaby inna. Niekoniecznie gorsza – po prostu inna.
W jednym z wywiadów udzielonych dla bluesonline.pl wspomniałeś, że właściwie to nie harmonijka, a Twój głos jest niejako Twoim pierwszym instrumentem. Jego potęgę da się również słyszeć i na tej płycie - w takich utworach, jak chociażby "I tak", "Last Kind Words", czy choćby "Forty Days, Forty Nights". Jesteś stanowczo jednym z najlepszych wokalistów bluesowych w tym kraju, ale tak naprawdę nie tylko bluesowych. Czy myślałeś kiedyś o spróbowaniu swoich sił wokalnych w innych rodzajach muzyki?
Dotychczas poruszałem się w rejonach 'okołobluesowych' – blues, rock, funk, soul. To jest muzyka zdecydowanie najbliższa mojemu sercu. Jeśli jednak będę miał kiedyś okazję spróbować czegoś zupełnie innego – na pewno to zrobię!
Co powiesz o współpracy z Twoimi przyjaciółmi? Mamy tu przecież świetną kompozycję doskonałego gitarzysty Piotra Grząślewicza, słyszymy wyraźny ukłon w stronę techniki Marcina Hilarowicza, jak również jego piękną kompozycję "Sen Orfeusza". Jak to było, jak się Wam razem współpracowało, grało? Podejrzewam, że jesteście ogromnie zgranym zespołem...
Pracujemy ze sobą już dosyć długo, mieliśmy czas na zgranie się. Momentami mam wrażenie, że jesteśmy jednym muzycznym organizmem, podczas improwizacji potrafimy odczytać nawzajem swoje intencje nawet bez kontaktu wzrokowego. Pod kątem gustów muzycznych bardzo się jednak różnimy i te właśnie różnice ogromnie nas inspirują podczas wspólnej pracy.
Czy wiesz o tym, że portal World of Harmonica zamieścił notkę dotyczącą Hard Times Trio? Z przyjemnością czytamy w niej, że grupa Hard Times pokazuje swoje mistrzostwo wielowymiarowo , że prezentuje unikalną i inteligentną muzykę, nie tylko w zakresie harmonijki, ale także pozostałych instrumentów. Piszą o Was, że jesteście utalentowanymi multiinstrumentalistami, a nawet wspominają o bardzo oryginalnej okładce Waszej płyty. Łukasz, takiej recenzji można tylko pogratulować, co niniejszym czynię! Ale powiedz, jak się z tym czujesz? Czy właśnie w ten sposób spełniają się Twoje marzenia?
Myślę, że dobrze to ująłeś. Obserwując to, co dzieje się w moim życiu dochodzę do wniosku, że jestem dziś dużo dalej, niż dziesięć lat temu marzyłem, że kiedykolwiek będę. Staram się o tym nigdy nie zapominać.
Łukasz Wiśniewski to oczywiście nie tylko projekt Hard Times ! To także, a może przede wszystkim - rewelacyjny, rockowo-bluesowy, nazywamy to nawet led zeppelinowskim bandem - Blue Machine, największa niespodzianka i bomba ostatnich miesięcy - Harmonijkowy Atak, uwielbiany przez tłumy, a ostatnio - ciekawe międzynarodowe trio Greene, Price, Wiśniewski, gdzie stanowczo to Ty jesteś najbardziej wyrazisty! Jak Ty sobie dajesz radę z tym wszystkim? Wszędzie praktycznie jesteś leaderem, mnóstwo koncertujesz i podczas koncertów dajesz z siebie wszystko, jak to się dzieje?
Nie jest tego wcale aż tak dużo, dałbym radę robić dwa razy więcej (śmiech). Ciężką pracę wykonuje górnik, drwal, budowlaniec. Ja, pomimo kilku minusów mojego zawodu, uważam się raczej za szczęściarza.
No i chyba największy chyba jak dotąd sukces Twój i Twoich Przyjaciół, czyli - European Blues Challenge ! Powiedz, spodziewałeś się takiego wyróżnienia?
Może się nie spodziewałem, ale na pewno na ten sukces miałem nadzieję - po to przecież zgłosiliśmy się do organizowanego przez pismo Twój Blues plebiscytu.
Jesteście bardzo zestresowani tym konkursem, czy też staracie się podchodzić do tego na luzaku?
Nie myślimy o tym występie w kategoriach konkursowych. Chcemy po prostu pokazać naszą muzykę na międzynarodowym festiwalu. Co z tego wyniknie, czas pokaże.
Oczywiście obserwujemy dokładnie Wasz plan koncertowy, jesteście w całej Polsce, może stąd pytanie: Kiedy po raz kolejny koncert w Białymstoku? Tutaj jesteśmy gotowi na największy zakład, że w naszym mieście macie najwierniejszych fanów!
Miejmy nadzieję, że jak najszybciej (śmiech). Na pewno też postaram się w lipcu zahaczyć o Białystok wraz z Hard Times. Będziemy wtedy w trasie, której punktem centralnym będzie festiwal w litewskim Varniai.
Jakie masz plany po European Blues Challenge? Chciałbyś odpocząć, czy też może gdzieś tam w głębi duszy tworzą się kolejne kompozycje, na kolejny album?
Myślę, że po Tuluzie trzeba się będzie wziąć za pracę nad nowym albumem Harpcore. Chcielibyśmy, aby ukazał się najpóźniej jesienią, więc już najwyższy czas na zintensyfikowanie wysiłków.
O czym teraz marzysz, oczywiście tak pozamuzycznie, tak prywatnie?
Żeby mi się samochód nie psuł (śmiech). Poza tym wszystko jest tak, jak być powinno!
Hard Times nie ustają w koncertach. Zobacz jak wypadli w Krakowie: Hard Times Trio zagrało w Cafe Szafe