Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Gov't Mule by Mojo Photography/facebook

Warren Haynes i jego wspaniały Gov't Mule nadciąga. Zespół 1 lipca opanuje klub Progresja, warszawa, a 2 lipca wyruszy by zająć we władanie klub Studio, Kraków.

Warren Haynes, znany z The Allman Brothers Band wystąpi 1 lipca w warszawskim klubie Progresja, a 2 lipca w krakowskim klubie Studio z zespołem Gov't Mule. W składzie między innymi perkusista Matt Abts, który w ubiegłym roku szalał w Polsce z formacją Planet of the Abts. teraz wracają w klasycznym składzie na dwa nieprzewidywalne koncerty.

Gov’t Mule okazało się pomysłem ponadczasowym. Pozwalało muzykom popłynąć dalej. Uwolnieni od skądinąd znakomitej bluesowej stylistyki Allman Brothers Band, w Gov’t Mule mogli pozwolić sobie na wszystko. Geniusz i potęga Warrena objawiają się już w pierwszych sekundach debiutu. James Hetfield w jednym z wywiadów powiedział wtedy, że “ten cały Gov’t Mule Warrena Haynesa wprowadzi muzykę rockową w nowe millenium”.

Nie mylił się. Trzech wirtuozów z bagażem muzyki lat siedemdziesiątych na karku, z wyborną techniką, nad którą sprawowali absolutną kontrolę, nagrało trzy rockowe albumy, które dziś uważane są już za kanon. Trzecia “Life Before Insanity”, to epokowe dzieło. Zagrane i zaśpiewane tak, jakby sam Stwórca brał udział w tej sesji.

Warren Haynes. Cóż mam jeszcze dodać? Dziś to nazwisko-pomnik. Warren Haynes to nie tylko Allman Brothers Band i Gov’t Mule. To również The Dead, Phil Lesh & Friend i samotny Warren na scenie.
Wymienię tylko paru – byli Jimi Hendrix, Paul Kossoff, Jimmy Page, Duane Allman, Allen Collins i jest Warren Haynes, przywołujący duchy wielkich nieobecnych. Nie jestem muzykiem, więc nie interesują mnie techniczne sztuczki czy sprzęt użyty do zapisu płyty. Interesuje mnie efekt finalny. Interesują mnie emocje. Interesuje mnie przyczyna i skutek.
Ten facet naprawdę gra. Nie epatuje techniką. Nie jest muzycznym matematykiem, a przecież mógłby być. Trzeba zagrać ból? Gra tak, że boli. Chcecie poeksperymentować i doświadczyć rozpaczy? Proszę bardzo. Warren Haynes przywoła ją w moment. Potrzeba wam furii wściekłego zwierza?

Przecież ją macie – od debiutu do “By A Thread”. Opowiada, że więcej się widzi stojąc na barkach olbrzymów. Słucha innych. Pozwala im grać. Muzycy grający z Warrenem mówią o niespotykanej aurze, jaką ten facet wokół siebie roztacza. Pozwala im wspiąć się na Mount Everest rockowego świata. Z nikim innym nie doświadczają czegoś podobnego.
Gitara to nie tylko instrument. W jego dłoniach to pióro, to pędzel, to jemioła i drut kolczasty. Utrzymał przy życiu Gov’t Mule, gdy zmarł nagle Allen Woody. Odnoszę wrażenie, że wiele, wiele lat temu wyznaczył sobie granicę. Wysoko, daleko. Dotarł do niej w finałowym “In My Life” z “Life Before Insanity”. Później nie musiał już niczego udowadniać. Powrócił do Allman Brothers Band, by nagrać z Braćmi jedną z najatrakcyjniejszych płyt “Hittin’ The Note”. Ciągle tam gra. I ciągle oczywiście zachwyca.
Warren to zjawisko. To nie tylko muzyka…

Paweł „Freebird” Michaliszyn

Bilety www.eventim.pl