Wywiad bluesonline.pl Występując w filmie Martina Scorsese „Going to Memphis” miałem szansę pokazać się światu – cieszył się Bobby Rush podczas festiwalu Olsztyńskie Noce Bluesowe w 2012 roku.
bluesonline.pl: Może na początek powiedz mi, co robiłeś, kiedy byłeś bardzo młody?
Bobby Rush: Wiesz, mój ojciec był farmerem, który uprawiał bawełnę. W takich warunkach wychowywałem się. Pewnego dnia kupiłem sobie gitarę i poczułem się tak, jakby mi ktoś walnął w łeb. Wtedy też dotarło do mnie, że powinienem grać bluesa. Tak oto ze świata dźwięków muzyki kościelnej przeszedłem do bluesa i jako młody, 7-letni chłopak zacząłem grać bluesa. Mój ojciec był pastorem, ale nigdy mi nie narzucał niczego, nie powiedział mi, że mam śpiewać i grać bluesa, ale też nie powiedział, że mam tego nie robić, także to zależało tylko ode mnie i od tego, co czułem.
Także z jednej strony jako młody człowiek byłem po prostu farmerem, uprawiałem orzeszki, arbuzy, hodowałem zwierzęta, kurczaki itd. W tej chwili jestem wielkim miłośnikiem bluesa i jest on dla mnie wszystkim.
Powiedz mi jak to się stało, kiedy poczułeś, że musisz grać, że muzyka jest dla Ciebie najważniejsza?
Wiedziałem to już od najmłodszych lat. Już mając 6 lat wiedziałem, że chcę być jak Muddy Waters. Jeszcze nie miałem w ogóle pojęcia o graniu, a już marzyłem, że będę wielkim bluesmanem. Chciałem też być ważny, coś znaczyć, mieć pieniądze, dziewczyny i po prostu dobrze się bawić ! A blues zawsze powodował, że właśnie tak się czułem i czuję się do dzisiaj.
Blues okazał się naturalnym wyborem. Słyszałem, że kiedy jest się córką lub synem pastora, nie zawsze można otrzymać błogosławieństwo do grania bluesa…
Tak, to często jest wielki problem. Ale mój ojciec, jako pastor nigdy mnie nie zachęcał do bluesa, ale też nigdy nie powiedział stanowczego nie!
I nigdy Ci nie powiedział, że to muzyka diabła?
Nie, nigdy mi tego nie powiedział. Nie wiem, być może, gdyby mi tak powiedział, być może nie grałbym wówczas bluesa, ale to tylko może…
Co w tych czasach znaczyło dla Ciebie Memphis? Na filmie jedziesz właśnie do Memphis, dlaczego właśnie tam?
Ponieważ Memphis było pierwszym krokiem do Chicago. Jeśli kiedykolwiek chciałeś dostać się do Chicago, powinieneś najpierw udać się do Memphis, zagrać tam koncerty , następny krok to St. Louis, a już dalej – Chicago! Jeśli oczywiście chcesz iść dalej – to wtedy zostaje Detroit, taka jest właśnie ta droga. Zwykle nie mieliśmy odpowiednio dużo pieniędzy, także występowaliśmy po kolei w tych miastach, graliśmy, zarabialiśmy trochę, a następnie przemieszczaliśmy się dalej.
Powiedz mi, jak się czułeś, po tych wszystkich latach, występując w filmie Martina Scorsese „Going to Memphis”?
Byłem w Memphis wiele razy. Poproszono mnie, abym tam zagrał, ponieważ pomimo, że nie jestem z Memphis, stanowię niejako klimat, otoczkę tego wszystkiego, jestem częścią tego, co się tam działo i dzieje. Było to coś najwspanialszego, co mi się w życiu zdarzyło. Miało to również ogromny wpływ na moją popularność jako artysty. Przecież tak wielu ludzi mogło mnie zobaczyć, usłyszeć!
Jak dotąd spotkałeś bardzo wielu słynnych muzyków, bluesmanów, wokalistów itd. Powiedz, kogo z nich szanujesz, lubisz najbardziej? Kto wywarł też na Ciebie największy wpływ?
Z pewnością Howlin` Wolf , Little Walter, Muddy Waters i na pewno Louis Junior Parker. On naprawdę mnie zachwycił !
Jakim był człowiekiem?
Był dobrym tekściarzem ! Pisał o koniach, innych zwierzętach, o grze na banjo, ale także o kobietach, mężczyznach. Jedna z jego najlepszych piosenek to utwór o kurczakach.
Myślę, że to właśnie dzięki kobietom między innymi postrzegany jesteś jako soulman i bluesman…
Pewnie trochę tak, mamy w swoim zespole dziewczyny, które tańczą, śpiewają, po prostu robią show. My po prostu dajemy przedstawienie.
Czy łączysz muzykę soulową z bluesem?
Można to i tak nazwać, chociaż uważam się za wokalistę bluesowego, który po prostu dodaje nieco soulu do bluesa, niemniej jednak podstawą jest blues.
A jaka jest Twoja definicja bluesa?
Blues to jest z pewnością to, co czuję, co mam w głowie i w duszy, ale kiedy jesteś z kimś, lub czymś tak mocno i długo związany, to zaczynasz mieć mieszane uczucia, chcesz odejść, ale chcesz wracać i odwrotnie. Wkurza Cię jeżeli to robisz i jeszcze bardziej wkurza Cię, jeżeli tego nie robisz. I to jest właśnie blues !
Wspaniała definicja! A co powiesz o Jamesie Brownie, słyszałem, że go lubisz?
Tak, lubię Jamesa, jesteśmy w tym samym wieku i sądzę, że myślimy podobnie. Wiesz, to jest tak, że bluesa jest naprawdę mało w radiu, ale kiedy dodasz do niego soul, wtedy stacje radiowe nadają taką muzykę o wiele częściej.
Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu Bobby Rusha w Olsztynie: Bobby Rush - Olsztyńskie Noce Bluesowe 2012