Taj Mahal Trio i brytyjscy zdobywcy British Blues Awards 2012 King King przyjeżdżają do Polski na dwa koncerty. Mega Klub Katowice będzie ich gościł 25 lipca, a w piątek, 26 lipca czeka na nich klub Progresja.
Niewielu ludzi pewnie zdaje sobie sprawę z faktu, że pierwotny projekt Taja Mahala i Ry Coodera, The Rising Sons pośrednio spowodował narodziny stylistyki Allman Brothers Band. Młodziutki Duane Allman po usłyszeniu tematu Blind Willego McTella – Statesboro Blues ze znakomitym slajdem w wykonaniu Jessego Davisa, powiedział zachwycony: w końcu znalazłem; to jest to czego mi było trzeba. Wrócił do domu, gdzie po paru tygodniach okazało się, że technikę slide opanował tak perfekcyjnie jak nikt inny przed nim.
Kim jest Taj Mahal? Henry Saint Clair Fredericks, bo takie jest jego prawdziwe nazwisko, nie jest typowym bluesmanem i choćby już to wyróżnia go pośród największych bluesowych legend. Blues był dla niego punktem wyjścia ; okazał się dla Taja stylistyką zbyt wąską. Po ukończeniu rolniczych studiów, podjął dalszą naukę na Uniwersytecie w Massachusetts, studiując etno-muzykologię. Poznał dzięki temu muzykę z najdalszych zakątków świata. Chwilę później pozwoliło mu to na swobodne korzystanie z każdej stylistyki. Na jego płytach znajdziecie bardzo widoczne wpływy muzyki australijskich aborygenów, cajun, bluegrass, country, folk, soul, funky, reggae, rdzennej muzyki afrykańskiej ale przede wszystkim znajdziecie tu bluesa. Jak powiedział – jest wiele odmian i stylów muzycznych, ale zawsze powinieneś mieć opokę, kamień węgielny na którym możesz to wszystko budować. Dla mnie najważniejszy zawsze będzie jednak blues. W jednym z wywiadów dla pisma Sounds powiedział coś bardzo znamiennego, ale też coś co bardzo łatwo pozwala słuchaczowi zidentyfikować muzyczną osobowość tego geniusza: Jestem Afrykanerem, jestem też Jamajczykiem ale jestem też czarnym Amerykaninem.
Nie sposób wymienić tu wszystkich muzyków z którymi Taj Mahal współpracował. Może nawet lepiej zabrzmi, kiedy napiszę, muzyków, którzy chcieli z nim współpracować. Był i jest muzycznym kameleonem i chyba to najbardziej fascynowało białych muzyków. Wszystko do czego przyłożył swoją rękę i swój talent było nacechowane bluesem. Jak pisałem wyżej Taj był jednak wyjątkiem pośród wszystkich największych. Nigdy nie zamykał się w bluesowych ramach. Nie był i nie jest bluesowym ortodoksem. Tak naprawdę najlepiej pasowałoby do jego twórczości określenie, które narodziło się długo po tym, gdy on kapitalnie poruszał się w dowolnej, muzycznej formule - nazwano to World Music.
Jimmy Page, gdy usłyszał go w Londynie powiedział o nim: nigdy nie wiesz jakim kolorem będzie za moment świecił. Mick Jagger z The Rolling Stones opowiadał lata temu dla pisma Mojo: jeśli skończyłeś właśnie kompozycje, a ciągle odnosisz wrażenie, że czegoś jej brakuje, jest tylko jeden prosty sposób, aby sprawdzić co ominąłeś; zaproś do studia Taja Mahala, a on w parę minut dokończy to, z czego ty w ogóle nie zdawałeś sobie sprawy, że istnieje.
Pierwszy singiel The Rising Sons, kompozycja Skipa Jamesa The Devil’s Got My Woman przepadł na długie lata bez echa. A to właśnie na tym krążku narodziło się coś ,co parę lat później nazwano country rockiem. John Fogerty z Creedence Clearwater Revival opowiadał jakie ogromne wrażenie zrobiło na nim to nagranie: to było jak objawienie, bardzo często korzystałem z pomysłów Taja tworząc repertuar swojego zespołu. W 1967 roku rozpoczął karierę solową. W kultowym klubie Whiskey A Go Go poznał muzyków The Rollings Stones. Krótko później pojawił się w Londynie na zaproszenia Jaggera i Richardsa, aby wziąć udział w sesji nagraniowej obok takich tuzów tamtejszej sceny jak Jethro Tull, The Who, Johna Lennona, Mitcha Mitchela i samych Stonesów. Niestety, album Rock And Roll Circus ukazał się w sprzedaży dopiero po trzydziestu latach.
Jego fani nigdy nie mogą być pewni czy następna płyta Taja będzie stricte bluesowa czy też trafią na coś, co jedynie wypływać będzie z bluesa, a przyniesie muzykę niezwykle wszechstronną. Zaskakiwał w ten sposób wielokrotnie. Dziś jest uznaną powszechnie gwiazdą. Niezwykle ceniony przez innych muzyków jest obok BB Kinga, Muddy Watersa i Johna Lee Hookera postacią wręcz pomnikową. Z tej wielkiej czwórki, z całą pewnością to Taj Mahal miał największy wpływ na mocno rozwijającą się w Stanach i w Europie blues-rockową krucjatę.
Trudno go zdefiniować, ale przecież tych największych nigdy nie można było wcisnąć w jakiekolwiek stylistyczne ramy. Cieszmy się, że ma się dobrze i ciągle zachwyca ludzi na całym świecie swoją spontaniczną muzyką i fantastycznym głosem.
Dzięki Agencji koncertowej Tangerine Taj Mahal pojawi się w lipcu na dwóch koncertach w Polsce. Nie może was tam zabraknąć.
Taj Mahal Trio wystąpią 25 lipca w Mega Klubie w Katowicach, a 26 lipca 2013 roku w Warszawie, w klubie Progresja.
The Nimmo Brothers - King King
Alan i Steve Nimmo. Od 1997 roku niestrudzenie prowadzą swoją bluesową krucjatę na zalanych koszmarnym brit-popem Wyspach Brytyjskich. Pochodzą ze Szkocji, z Glasgow. Zadebiutowali w The Blackwater Blues Band i szybko dołączyli do czołówki tego co pozostało jeszcze w Anglii w niemal całkowicie zdławionej enklawie bluesa.
Już pod nazwą The Nimmo Brothers znokautowali tamtejszą scenę blues-rockową, przywracając chwałę należną temu gatunkowi. Pisano o nich, że są najlepszym zespołem od czasu bluesowego boomu z końca lat sześćdziesiątych. Obydwoje zakochani w twórczości Free, Thin Lizzy i Ten Years After, natchnieni muzyką swych muzycznych bohaterów z płyty na płytę rośli w siłę. Ich pierwszy album zdobył tytuł najlepszej bluesowej płyty roku, a The Nimmo Brothers okrzyknięto najlepszym bluesowym zespołem w Anglii. Doceniono ich należycie, a to zawsze dodaje motywacji. Zaczęli pojawiać się na największych europejskich festiwalach. Dziwnym więc wydaje się fakt, że do tej pory nikt w Polsce nie dostrzegł ogromnego potencjału drzemiącego w tych dwóch bluesowych fighterach. Kiedy w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy zaprezentowali materiał ze swego akustycznego, przecudnego New Moon Over Memphis, amerykańska prasa okrzyknęła Alana Nimmo drugim Paulem Rodgersem. Faktycznie jest coś takiego w głosie Alana, w jego frazowaniu i w jego interpretacjach, co natychmiast budzi skojarzenia z dawnym wokalistą Free i Bad Company. Ale to jeszcze nie koniec porównań. W kontekście jego śpiewu i gry przywoływany również bywa sam Warren Haynes. Alan Nimmo na scenie jest muzykiem niczym nie ograniczonym, a jego natchnione gitarowe partie i fantastyczny śpiew, w naturalny sposób muszą budzić takie skojarzenia. Ich wspólna ostatnia płyta Brother To Brother to kolejny najlepszy album na Wyspach i kolejny tytuł dla najlepszego zespołu. Potężna dawka bluesa, funky i rocka wręcz eksploduje z tego krążka. W amerykańskich recenzjach tej płyty zaczęto ich muzyczne dokonania porównywać do Gov’t Mule. Nie sądzę jednak, aby recenzentom chodziło o stylistykę muzyki Braci, a raczej o nieograniczone muzyczne horyzonty i wulkaniczną wręcz energię koncertową The Nimmo Brothers. W 2011 roku Alan i Steve postanowili odpocząć od swego macierzystego zespołu. Steve nagrał album The Wynds Of Life sygnowany własnym nazwiskiem, a Alan powołał do życia interesujący nas King King. Zadebiutował nowym materiałem z albumu Take My Hand na festiwalu Peer Blues Festiwal w 2011 roku obok takich tuzów jak Black Crowes czy Brian Setzer. Dziennikarze z Blues Matters Magazine jednogłośnie okrzyknęli King King najlepszym zespołem festiwalu. Chris Robinson z Black Crowes opowiadał, że słuchając King King odniósł wrażenie, że na scenie stoją Paul Kossoff i Alvin Lee. Pięknie podkolorowany funky blues rock eksplodował z niespotykaną dotąd w Anglii furią. Kolejne nagrody dla najlepszego koncertowego zespołu roku i najlepszego albumu zamknęły wszystkim niedowiarkom usta. Po brawurowych wykonaniach Heavy Load, Be My Friend i Wishing Well z repertuaru Free, Alan już bez tanich pochlebstw okrzyknięty został drugim Paulem Rodgersem. A to zobowiązuje.
Drugi album King King Standing In The Shadows, to chyba najdoskonalsza płyta z udziałem Alana. Mocarny album z genialnym śpiewem i znakomitymi tekstami, z jego niezwykle błyskotliwą i nieprzewidywalną grą na gitarze to kolejna płyta roku, a King King po raz wtóry okrzyknięto najlepszym zespołem w Anglii.
Tu przeczytasz recenzję płyty: King King - Standing in the Shadows
Trzeba lepszych rekomendacji? Myślę, że nie. Niełatwo będzie komukolwiek po nich zagrać i wyjść obronną ręką z tej konfrontacji. Wychodzą na scenę aby zmiażdżyć. Nie jest to żaden southern rock, bo i tak próbowano ich definiować. To blues w najczystszej postaci, podany jedynie bardziej emocjonalnie i agresywniej niż zwykli robić to inni. W każdym aspekcie swej twórczości są wyjątkowi i niepowtarzalni. Powinniście ich zobaczyć i usłyszeć.
King King będą otwierali koncerty Taj Mahal Trio w Katowicach iw Warszawie.
Dla Agencji Tangerine: Paweł Freebird Michaliszyn
Bilety w klubach i na eventim.pl