Wywiad bluesonline.pl – Zaśpiewam utwory, które proszą, aby odkryć je na nowo, opowiedzieć historię, która się z nimi wiąże, przedstawić bohaterów tych historii – mówi bluesonline.pl Veronica Sbergia. Po raz pierwszy zagra w Polsce podczas 29. festiwalu Jesień z Bluesem
bluesonline.pl: Witaj Weroniko, przede wszystkim – serdeczne gratulacje z powodu zwycięstwa European Blues Challenge. Czy spodziewałaś się, że akurat Twój styl grania bluesa może wygrać?
Veronica Sbergia: Absolutnie nie!
Jesteś Włoszką, dlaczego nie śpiewasz bel canto jak wielkie divy operowe?
Chyba dlatego, że dorastałam słuchając starej odmiany jazzu i czarnej muzyki amerykańskiej , mój ojciec był wielkim fanem tych odmian muzyki i w naszym domu zawsze się tego słuchało. Oczywiście lubię operę, ale jednak bardziej odnajduję się w śpiewaniu bluesa !
Kto wprowadził Cię w bluesowy świat?
No cóż, myślę, że to chyba był naturalny proces. Moja mama posłała mnie do szkoły muzycznej, kiedy miałam jedynie dziewięć lat, także zapewne to wszystko jej wina!
Czy samodzielnie nauczyłaś się grać na ukulele?
Gram na kazoo, washboardzie i ukulele, moim nauczycielem tego ostatniego instrumentu był Max De Bernardi, który był pierwszym, który podarował mi ukulele jako prezent.
Zarówno fani, jak i krytycy kochają Twój głos – kto był Twoim nauczycielem i kto jest Twoim mistrzem, jeżeli chodzi o śpiew?
Pracowałam z kilkoma naprawdę dobrymi nauczycielami śpiewu we Włoszech, jednakże najwięcej nauczyłam się sama. Oczywiście, technika wokalna jest bardzo istotna, zawsze powtarzam wszystkim tym, którzy są zainteresowani karierą wokalną, aby posiadali odpowiednie przygotowanie od prawdziwych profesjonalistów. Bardzo prosto jest znaleźć rzekomych fachowców, którzy po prostu zrujnują Ci głos, czy też zupełnie początkujących. Ale jeżeli załapiesz już trochę techniki, resztę zrobi słuchanie i praktyka.
Właściwie nie mam takiego swego mistrza, jeżeli chodzi o śpiew. Powiedzmy, że inspiruje mnie wielu artystów.
Dlaczego grasz takie stare utwory?
Po prostu kocham je bardziej niż te nowoczesne (śmiech)!
Co wyjątkowego jest w tych dźwiękach i rytmach?
Przede wszystkim są one wyjątkowe ponieważ są oryginalne, czasami bardzo daleko odbiegające od czasów, w których zostały napisane, a poza tym pozwalają mi na poszerzenie swego repertuaru, pokazanie swego głosu oraz interpretacji w wielu różnych gatunkach muzyki. No i w końcu dlatego, że uważam ten rodzaj muzyki za autentyczny.
Twoje koncerty nie są zwykłymi koncertami – czy rzeczywiście chcesz całkowicie zawładnąć publicznością?
Lubię dzielić się z publicznością, ale nie tylko muzyką, ale także opowiadaniem różnych historii – chociażby o tym, kto stworzył tę muzykę dawno temu. Bardzo istotna dla mnie jest komunikacja z publicznością. To przecież słuchacze stają się częścią mego występu i właściwie zawsze po koncercie ktoś przychodzi do mnie i dziękuje mi za to, że świetnie się bawił i nauczył się o muzyce tyle nowego.
Nagrałaś płytę z Maxem De Bernardi – powiedz jak wybieraliście piosenki do tego projektu?
Wybieraliśmy utwory z repertuaru z lat od roku 1910 do 1939, które aż się proszą, żeby je odnowić, które proszą, aby odkryć je na nowo, opowiedzieć historię, która się z nimi wiąże, przedstawić bohaterów tych historii. Są to utwory, które nie tylko pozwalają się bawić, ale też głęboko poruszające, o wspaniałym rytmie. Dlatego też to właśnie słuchając ragtimeu, folku, przedwojennego bluesa, wczesnego jazzu, gipsygrass – każdy może posłuchać głosu tej najbiedniejszej populacji USA, chyba najbardziej autentycznej i sugestywnej. Bylibyście naprawdę zaskoczeni odkrywając ile tak naprawdę podobieństw mieści się pomiędzy przeszłością a teraźniejszością.
Nie wiemy zbyt wiele o włoskiej scenie bluesowej – czy jest duża?
Dosyć duża, rzeczywiście. Mamy we Włoszech wspaniałych muzyków bluesowych, niestety, bardzo mało znanych poza naszym krajem…
Kto słucha Veronici we Włoszech, jaki rodzaj publiczności?
Głównie miłośnicy bluesa, tradycyjnego jazzu, ludzie w różnym wieku. Ale nawet ci, którzy niewiele wiedzą o bluesie także przychodzą na moje koncerty, ponieważ zawsze doskonale się na nich bawią.
Jak ludzie przyjmują Twój zespół w Stanach Zjednoczonych?
Zwykle są bardzo zaskoczeni tym, że to właśnie my gramy „ich” tradycyjną muzykę, jednakże są zawsze bardzo zainteresowani i podchodzą do tego entuzjastycznie. Są zawsze bardzo mili dla nas, dlatego też uwielbiamy grać w Stanach, a poza tym to dla nas wielki honor występować tam, skąd pochodzą korzenie tej muzyki.
Obawiam się, że ludzie którzy kochają bluesa – to publiczność już po 50-tce. Czy mylę się?
To zależy… Młodzi ludzie po prostu nie znają tego gatunku muzyki. Ale na szczęście we Włoszech mamy naprawdę dużą liczbę młodych ludzi w wieku od 20 do 30 lat, którzy są bardzo otwarci i starają się być bliżej świata muzyki akustycznej, muzyki z początku ostatniego wieku. Niektórzy z nich są naszymi kolegami, czy też nawet muzykami.
W filmie „The Blues Brothers” bluesowi bracia mieli misję – jaka jest Twoja misja w świecie bluesa?
Byłabym zarozumiała twierdząc, że mam jakąś misję w świecie bluesa, moim celem jest po prostu granie najlepiej, jak potrafię muzyki, którą kocham, no i robienie tego tak długo, jak tylko się da!
Kto przyjedzie z Tobą na festiwal Jesień z Bluesem do Polski?
Max De Bernardi i Aleksandra Cecala, moi partnerzy na scenie, ale także przyjedzie z nami nasz przyjaciel i manager Aleksandro Zoccarato.
W jaki sposób chciałabyś przekonać ludzi, aby przyszli na Twój koncert?
Po prostu – zajrzyjcie na YouTube…
no i do zobaczenia w Białymstoku 22 listopada!
Tu przeczytasz recenzję ostatniej płyty: Veronica Sbergia & Max De Bernardi – Old Stories For Modern Times (2012, wideo)