Wywiad bluesonline.pl Dana Fuchs, rewelacyjna wokalistka, opowiedziała nam o bardzo osobistych przeżyciach, które opisała w piosenkach na najnowszej płycie „Bliss Avenue” i o wspomnieniach z Suwałki Blues Festival 2013.
bluesonline.pl: Witaj Dana, czy pamiętasz, że latem występowałaś podczas Suwałki Blues Festival? To nie był Twój pierwszy koncert w Polsce.
Dana Fuchs: Tak, pamiętam, że rok wcześniej grałam w klubie w Warszawie i miałam cztery dni na odpoczynek. Jest coś bardzo ciepłego w Polakach no i jedzenie jest fenomenalne. (w rzeczywistości Dana występowała w Gdyni).
A jak oceniasz organizację Suwałki Blues Festival?
Z naszego punktu widzenia wszystko poszło gładko, no i na koncertach było mnóstwo ludzi. I słuchacze i organizatorzy byli do nas bardzo entuzjastycznie nastawieni. Czuliśmy się wspaniale i naprawdę wiedzieliśmy, że mamy bardzo dobrą opiekę.
Jak ważne jest dla Ciebie odczuwanie łączności ze słuchaczami, tej nieuchwytnej chemii?
Bycie na scenie to zdecydowanie oderwanie od zwykłego życia i codziennych trosk i chcę, żeby publiczność poczuła to samo. To ustawia cały koncert i właśnie tak podchodzę do występów. Bez publiczności nie istnieję. Jestem znana z przysłowiowego wywalania bebechów na scenie i zawsze chcę, żeby publiczność też się otworzyła na mój występ. W taki sposób dzielimy się przeżyciami i to jest bardzo silne połączenie. Tego uczucia nie da się porównać z żadnym innym.
Często jesteś porównywana do Janis Joplin. Nie złości Cię to, bo nie wszyscy artyści lubią porównania do wielkich legend.
Jeśli ktoś ciężko pracuje, żeby jak najwięcej osób usłyszało moją muzykę, porównania do Janis Joplin mogą być pomocne. Jeśli ludzie słyszą, że porównują mnie z Janis Joplin i to powoduje, że chcą mnie posłuchać – to wspaniale. To zaszczyt być porównywaną do tak utalentowanej osoby. Inspirowały mnie zresztą te same artystki, którymi inspirowała się Janis, więc niech nikogo nie dziwi że nasze style są podobne. Najzabawniejsze jest to, ze porównywali mnie do Janis Joplin, zanim sięgnęłam w ogóle po jej płyty. Dopiery, kiedy poprosili mnie, żebym zagrała rolę Janis w spektaklu off-Broadway, zaczęłam studiować jej nagrania i stałam się wielką fanką. Ale te porównania zaczęły się o wiele wcześniej, głównie dlatego że inspirowali nas ci sami artyści.
Gdybyś mogła wybrać artystę, z którym byś wspólnie wystąpiłaby – kto by to mógł być?
Och, tylu wspaniałych artystów przychodzi mi na myśl. Chciałabym napisać i wykonać trochę zwariowanych bluesów z Jackiem White z The White Stripes. On jest taki twórczy i pomysłowy. Uwielbiam, kiedy wpycha bluesa w jakąś inną krainę, stawia na głowie, ale dbając o autentyzm. Zaśpiewać z Tiną Turner, to byłby strzał. Kocham jej duszę, jej głos i niesamowitą energię. Prince to muzyczny geniusz, też byłoby wspaniale. Mogłabym tak wyliczać bez końca. Robert Plant, Mick Jagger, Tom Waits…
Twoja najnowsza płyta nosi tytuł „Bliss Avenue”. Możesz opowiedzieć, w jaki sposób powstawała?
To płyta zainspirowana ludzkim cierpieniem. O tym jak na pewnym poziomie wszystko musimy znosić i jak niektórych rzeczy powinniśmy unikać. Narkotyki, kłótnie, jedzenie, seks, przemoc, fanatyzm religijny i tak dalej. Nie znajdziemy nigdzie prawdziwego szczęścia poza naszym sercem i rozumem i właśnie o tym są wszystkie piosenki na „Bliss Avenue”. Mają mroczne słowa, ale pełne nadziei. Jestem pod wpływem wszystkich gatunków muzyki. To rock, soul, jazz czy country. Niemożliwym byłoby, gdyby nie znalazły one odbicia w moich piosenkach. Wszystkie głęboko tkwią w moim wnętrzu.
Tu przeczytasz recenzję płyty: Dana Fuchs - Bliss Avenue
Czy nagrywaliście wszystko za jednym zamachem?
Większość moich partii wokalnych nagrałam z jednoczesnym rejestrowaniem basu, gitary i perkusji. Niektóre poprawiłam, kiedy dołożyliśmy więcej gitar i klawisze. Kiedy usłyszysz nową piosenkę, którą napisałaś kilka razy, jej znaczenie bardziej do ciebie dociera. Chciałam po prostu być pewna, że mój głos jak najlepiej przekazał jej znaczenie. Całość nagrań zajęła nam z przerwami około trzech miesięcy.
Jedną z najpiękniejszych piosenek na płycie jest „So Hard To Move”. Opowiedz o jej powstaniu.
Dziękuję. Ta piosenka powstała po bardzo osobistym doświadczeniu. Towarzyszyłam umieraniu mojego starszego brata. Jego śmierć nadeszła tak nagle. Pewnego wieczoru jechał do mnie na kolację i trafił na pogotowie. Dopiero po wielu badaniach okazało się, że ma bardzo agresywną formę raka mózgu. Byłam przy nim, kiedy lekarz nam obydwojgu objawił tę informację. Byliśmy tylko we dwoje i żadne słowa nie są w stanie opisać naszych uczuć, kiedy słyszy się tak straszną wiadomość o kimś, kogo kochasz. I kiedy widzisz, że ona musi ją przyjąć do wiadomości. Pół roku później trzymałam go za rękę, kiedy wyzioną ł ducha. W tamtej chwili jedyne co mogłam, to pomóc mu odchodzić. Wiedziałam, że chciałabym napisać o tym piosenkę. Kiedy dwa lata później mój gitarzysta Jon grał piękną melodię na gitarze nagle przestałam nagrywać. Wiedziałam właśnie tam i wtedy, że jestem bliska napisania piosenki którą musiałam stworzyć po stracie mojego brata. I zrobiliśmy to. Wszystko zajęło nie więcej niż 10 minut. Wszystko wypłynęło z nas błyskawicznie.
„Baby Loves the Life” brzmi bardzo przebojowo. Czy to miał byś singiel, bo słowa raczej opowiadają smutną historię o utraconej młodości. Czujesz coś podobnego?
To piosenka o młodej kobiecie, która jest niewolnicą swoich nałogów i nie chce do tego się przyznać. Nie chce uwierzyć, że nie jest nieśmiertelna i w końcu te wszystkie myśli powracają do niej, kiedy już jest stara, samotna i nadal oddaje się autodestrukcji. Nie miała brzmieć przebojowo, ale jakoś tak wyszło. I znów to Jon ułożył przebojowy przebojowy refren i słowa zaczęłam pisać od refrenu. I wokół refrenu zbudowałam całą piosenkę.
Czy „Vagabond Wind” to piosenka o samotności? Dlaczego tak piękna młoda kobieta śpiewa takie smutne historie?
Tak, to bardzo osobista i smutna piosenka o niemożności odpuszczenia sobie uczucia w stosunku do osoby, która nigdy nie przyjmie potrzebnej pomocy ale i nigdy nie będzie osobą, na którą możesz liczyć. Ale miłość nie pozwala ci odejść.
Zagrałaś Sadie w filmie „Across the Universe”, grałaś także w musicalu „Love” Janis Joplin. Czy te role wpłynęły na Twoją karierę?
Rola Janis dała mi pewną wiarygodność jako piosenkarce. Kiedy ktokolwiek usłyszy, ze zagrałaś Janis Joplin, często myśli że to znaczy iż umiesz śpiewać. Obydwa przedstawienia pomogły mi poszerzyć liczbę słuchaczy i zdobyć ludzi, którzy inaczej w ogóle nigdy by o mnie nie usłyszeli. I teraz słuchają mojej własnej muzyki. Za to wszystko jestem bardzo wdzięczna.
A co planujesz w najbliższych miesiącach?
Wreszcie skończyłam trasę koncertową. Większość 2013 roku bujałam się pomiędzy Europą i USA. Przez ostatnie cztery miesiące byłam poza domem. Zagram kilka koncertów, a wiosną znów ruszę w długie trasy. A w międzyczasie pracujemy już nad naszym kolejnym krążkiem.