Bluesowa Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała w Krakowie w klubie Żaczek. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy po raz kolejny zyskała wsparcie muzyków i fanów nie tylko bluesa.
To już trzeci raz wyruszyłem sekundować bluesowo grającej Wielkiej Orkiestrze Świątecznej pomocy. Nie bez przyjemności oczywiście, bo dzieło uważam za słuszne, muzykę tego gatunku jak najbardziej doceniam, a i przy okazji trochę ciekawych fotografii powstać może. To też zaopatrzony w serduszko czerwone sprawdzić postanowiłem co tym razem organizatorzy i artyści przygotowali. Niezawodna jak co roku ekipa festiwalu Bluesroads stanęła na wysokości zadania i w klubie Żaczek zgromadziła liczną publiczność i zacne grono muzyków.
Koncert delikatnie zaczęła młoda formacja Little They Know, nieco nostalgicznie i balladowo. Trochę już zdążyli wcześniej w Krakowie się pokazać i pozyskać swoją publiczność, więc mimo że podani na rozgrzewkę wzbudzili i brawa i zainteresowanie.
Kolejną ekipą był kanadyjsko-włosko-irlandzko – polski zespół The Silver Owls ciągnący w stronę country. To ciekawy projekt, który dokąd członkowie pozostaną nad Wisłą może się jeszcze tu i ówdzie przebić. Może tym razem zabrzmieli trochę zbyt smutno, ale to pierwszy chyba ich występ przed kilkusetosobową publicznością.
Po kolejnej licytacji na rzecz Orkiestry na scenę wkroczył zespół Workaholic. Słychać ich było też na poprzednich Orkiestrach. Kto trochę śledzi moje opowieści o koncertach, ten pewnie wie, że to formacja złożona z muzyków raczej dojrzałych. A tu dla mnie niespodzianka. Workaholicy grają z roku na rok lepiej. Pomysłem na brzmienie stało się tym razem połączenie skrzypiec Piotra Kosieradzkiego i saksofonu Marka Batorskiego.
Po tej formacji na scenę wstąpił Bluesroads Band. Zespół stworzony kiedyś pod skrzydłami muzyka, który już w zupełnie innej orkiestrze gra, Jarosława Śmietany. Muzycy zjechali się z różnych miejsc, żeby znowu wystąpić razem. Mimo braku wspólnych prób i mentora nadal Agnieszka Śpiewak, Natalia Kwiatkowska i Michele Cuscito, przy wsparciu instrumentalistów brzmią co najmniej dobrze.
Na tym przyjazdów na Orkiestrową scenę nie koniec. Zjawiła się witana gorąco Magda Piskorczyk w towarzystwie Oli Siemieniuk i Bartosza Kazka. Wydaje się, że Magda jakoś atmosferę krakowskich wydarzeń bluesowych polubiła, a na pewno zaangażowała się w ideę Bluesowej Orkiestry. Mini koncert tria trafiony w punkt, co przełożyło się (nie bez Magdy udziału) na lokalny wzrost dobroczynności.
Rok temu w trakcie analogicznego koncertu zaistniało trio Gruff. I to chyba już będzie świecką tradycją. Przytuła, Kruk i Kudła tym razem też podali solidną dawkę energii i nieszablonowego grania. A na pewno podeszli do swojej misji z sercem.
Kończył całe spotkanie wieloosobowy skład uliczny, czyli Kraków Street Band. Zjawisko, które gra, śpiewa i można powiedzieć tańczy głównie dla samej przyjemności tworzenia muzyki. Radość zawarta w ich występie łatwo przebija się do wnętrz słuchaczy, co widać wyraźnie. A to przecież z innych konfiguracji muzycy jak między innymi: Łukasz Wiśniewski, Piotr Grząślewicz, Adam Partyka, Tomek Kruk. Spontanicznie w jednym z utworów dołączyła do nich Magda Piskorczyk i ewidentnie z dużą przyjemnością.
Tak to się bluesowo orkiestrowało w ostatnią niedzielę w Krakowie, co jak donoszą organizatorzy przełożyło się na drugi w Krakowie wynik finansowy wśród koncertów organizowanych pod dachem.
Z satysfakcją relacjonuję po fotografowaniu.
Antoni Szczepanik